22 sty 2019

Vivi CD Rose & Cal

Po tym jak oboje zniknęli a ja niezadowolony poprawiłem włosy.
- Też coś... - Pstryknąłem palcami i wielki kotek rozpłynął się w powietrzu. - Nie do końca tak to miało wyglądać... Ale chyba mam lepszy pomysł na to jak rozegrać tą rundę - Mruknąłem do siebie. 
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 
Obserwowałem jeszcze jak chłopak odprowadził dziewczynę do namiotu. Ach urocze naprawdę cóż za gentlemen. Przewróciłem oczami wzdychając. Najlepiej dam im spokój, i tak muszę wszystko przygotować. Wsadziłem ręce do kieszeni i odwróciłem się na pięcie. Swatanie szło jak krew z nosa, co tu zrobić aby to przyśpieszyć. Westchnął niezadowolony. Tyyyle przygotowań. Jak mi się nie chciało, ale no cóż. Skopią mi tyłek jak się nie pośpieszę... I tak już nadwyrężam limit czasowy, będą mnie dręczyć, że dziecko okazało się sprytniejsze od demona... Eeeeh... A ludzkie życie jest takie cięęężkie. Przeciągnąłem się i niezadowolony. Cal miał mieć jakiś występ o ile dobrze słyszałem, no cóż może zrobię mu niespodziankę. Teraz zostaje uprowadzenie dziewczyny i przygotowanie perfekcyjnego klona człowieka, no to jutro będę mieć migrenę... 
A więc musiałem się postarać znaleźć dogodną sytuacje żeby zaatakować. Niestety panienka miała przez ten cały czas zbyt dużo klientów. Cały czas włóczyłem się w pobliżu jej stoiska, a ona widocznie zaniepokojona zerkała na mnie. Ależ to była zabawa... Kontynuowałem to do czasu gdy wreszcie zaczęła mnie ignorować. Niedługo potem zamknęła swoje stoisko i gdzieś poszła. Idealnie~ Ruszyłem za nią i ze zdziwieniem stwierdziłem, że poszła obejrzeć występ zaklinacza węży. Nie miałem ochoty tego oglądać wiec w formie kota ułożyłem się niedaleko, tak by móc ją nadal widzieć. Trochę to trwało, ale wreszcie powoli ruszyła do siebie. Skoczyłem na nogi i nagle stałem za nią.
- Witam piękna panienko~ będę cię musiał na moment porwać... - Chwyciłem ja za ramię i po chwili staliśmy u mnie w przyczepie.
- - - - - - - - - - - - - - - - 
- A teraz bądź grzeczna i znajdź Cal'a... A potem się go pozbądź... Obojętne jak, byleby zniknął - Machnąłem ręką na zakapturzoną postać.
Dziewczyna skinęła głową i wyszła. Była naprawdę idealnym klonem, nie do odróżnienia od oryginału. Spojrzałem za siebie na Rose, która leżała na ziemi nieprzytomna. Na pewno nie wybudzi się jeszcze przez około godzinę, klonowi ten czas powinien w zupełności wystarczyć.

<Cal? Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz