8 sty 2017

Akuma CD Rue

- Oczywiście, że nie jestem idiotą.- Stwierdził. "Ale kiedyś byłem", dodał w myślach. Nie był jednak pewien, czy to aby na pewno dobry pomysł. Pi pierwsze, nigdy jak dotąd przed nikim nie występował i nie wiedział nawet, od czego zacząć. Nie wiedział nawet, czy to co będzie robił, wypadnie chociażby znośnie. Jak dotąd jedyne co robił, to tworzył różne przedmioty, następnie sprawdzał, czy działają jak należy, spisywał wszystko, jak je wykonał (jeśli były w miarę dobre) i sporządzał je jeszcze parę razy, aż nie nauczy się wszystkiego na pamięć. I na razie to tylko tyle. Na pierwszy rzut oka widać, żaden z niego cyrkowiec. Nawet nie dopracował ich na tyle, by mieć pewność, iż nie wybuchną mu w rękach.
- Może być, ale nie spodziewaj się czegoś lepszego od mega przystojnego chłopaka, który śmiejąc się jak skończony idiota rzuca kolorowe kulki o ziemię.- Oznajmił, po czym zdjął plecak i położył go na ziemię.- Chodźmy po tą maskę, bo daję słowo, przyda się.- Po tych słowach oboje skierowali się na scenę, by wejść do jakiegoś pomieszczenia pełnego różnych sprzętów. Oczywiście po drodze minęli jeszcze kilka innych drzwi, ale chłopak nie pytał. Jedynie z ciekawością się im przyglądał. Ciekawe, co mogło tam być. Kostiumy? Przebieralnie? Cokolwiek to by nie było, miał teraz inne zmartwienie na głowie. Musiał w jakiś sposób poradzić sobie z nawet nie sprawdzonymi dziełami. Ze stresu zapomniał nawet, jak one wyglądają i do czego służą.
-Zarąbiście, po prostu idealnie.- Mruknął do siebie na tyle cicho, by Rue tego nie usłyszała. Gdy weszli do środka, oboje ujrzeli wysokie półki, na których poukładane były wszelkiego rodzaju przedmioty. Na jednej z nich ujrzał nawet małą armatkę, zapewne do konfetti. Bo chyba nie strzelają tutaj do widowni, gdy ta klaszcze zbyt cicho, no nie?
- Mam!- Zawołała z entuzjazmem, na co Akuma wzdrygnął się. Był zbyt przejęty wszystkim, żeby móc się rozluźnić. Może i stawiał luźne, długie kroki, jego szczęka była zaciśnięta, podobnie jak z pięściami oraz z spiętymi ramionami. Dziewczyna chyba od razu wyłapała jego samopoczucie, bo zaczęła mówić, idąc przed siebie korytarzem:
- Nie przejmuj się, przecież nie ma czym! Widziałeś mój występ, prawda? Popełniłam błąd, ale o tym tak nie myślę, no rozluźnij się!- Mówiła wesołym tonem. "Nie, ty nie popełniłaś błędu. To lina była błędna, a ty to wykorzystałaś i ubarwiłaś swój występ jeszcze bardziej. Chociaż ryzykowałaś, było ciekawie."- pomyślał. Gdy ponownie znaleźli się na miejscu, chłopak podniósł swój plecak i podszedł z nim niespiesznie na scenę. Będąc już na niej ukucnął i wyjął wszystkie będące w nim rzeczy, czyli maskę przeciwgazową, bandaże no i średniej wielkości, drewniane pudełko. Kątem oka dostrzegł, że Rue już zakłada swoją maskę, która obejmowała tylko połowę twarzy. Natomiast ta należąca do chłopaka była na całą twarz. Dzięki temu chronił również oczy, a nie tylko uniemożliwił wdychania szkodliwych gazów. Wziął głęboki wdech, gdy otwierał pudełko. W środku znajdowały się zawinięte w grubą warstwę chusteczek, niewielkie kolorowe kulki.
- Nie dziw się, tak muszę je nosić, inaczej mogłyby wybuchnąć mi w plecaku, a to nie jest miłe uczucie.- Oznajmił, kładąc zawiniątka na podłodze. Zamknął skrzynię i rozwinął wszystko. Trzy małe kulki służące do tworzenia mgły osadzającej się od podłogi do kolan, dwie "dymiące spirale" (nazwał je tak, gdyż dym kręcił się tworząc wielką pionową spiralę. A przynajmniej powinien) oraz cztery najmniejsze ze wszystkich kulki, które ściśnięte w dłoni wypychały z szczelin pomiędzy palcami długie, jednak krótkotrwałe fale dymu. Wziął głęboki wdech. Przedstawił właściwości poszczególnych akcesoriów, po czym zabrał się do występu, a raczej wielkiej katastrofy życia. Spokojnie, to tylko jedna osoba, próbował się uspokoić. Nie ma się czym martwić, nawet jeśli wszystko schrzanię, wyjdę z tego z klasą, tak jak zawsze- to jego ostatnia myśl przed tym, jak w błyskawicznym tempie rzucił trzy przedmioty o podłogę, które stworzyły dość spory okrąg brązowawej mgły wokół chłopaka, następnie odczekał chwilę, by ta nieco się nieco rozwiała i pozwoliła przebić się fioletowym spiralom, które swoją drogą nie miały sięgać mu do bioder, lecz miały być wyższe od niego samego i kręcić się nieco szybciej i przypominać wijącego się węża, a nie upośledzonego węgorza. Nagle poczuł, jak w jego dłoni coś wybucha i nim się spostrzegł, z pozostałej części popisu zostały nici. Przeklął na głos, rzucając pozostałe przedmioty na podłogę, które dziwnym trafem nawet nie zasyczały i łapiąc się za piekącą dłoń. Nie było na niej widocznej rany, jedynie czarna plama pozostawiona po wybuchy.
- Nic ci nie jest?- Spytał się Rue, która znajdowała się parę metrów od niego i również mogła ucierpieć.- Domyślasz się, że to nie tak miało wyjść.- Dodał, zanim zdążyła odpowiedzieć. Spojrzał na nią, szukając jakiejkolwiek oznaki ranienia.
<Rue?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz