- Możesz je zanieść na scenę? - zapytała. Skinęłam głową, po czym chwyciłam jedno pudełko i ułożyłam je tak, abym było mi wygodnie, oraz żebym wszystko widziała po boku. Nie chciałabym się potknąć, albo źle pójść. - Dasz radę wziąć dwa? - zapytała.
- Jasne, ale musisz mi je położyć - po tych słowach czarnowłosa w białym kostiumie chwyciłam owe drugie pudełko, takiego samego rozmiaru i koloru, po czym położyła na górze. Lekko zgięłam nogi i przechyliłam się do tyłu, aby przypadkiem nie pochylić się za mocno do przodu. Nie chciałabym, aby to, co tam się znajdowało się zniszczyło przeze mnie. Odwróciłam się i zaczęłam patrzeć przez lewy bok, aby jakoś dotrzeć na miejsce. Dziewczyna poszła w swoją stronę, zapewne w dalszym ciągu rozpatrywać to, co jest w magazynie, a ja spokojnie szłam do przodu. Gdy wyszłam zza kotary, udało mi się przejść jedynie parę kroków, ponieważ nagle coś we mnie uderzyło. Pudła upadły na ziemię, a ja razem z nimi. To coś zaatakowało w drugiego boku, więc niczego nie widziałam. Jedno pudło leżało nad moją głową, a drugie przy nodze. Gdy podniosłam głowę i spojrzałam na nie, nie wyglądały na uszkodzone, bynajmniej z zewnątrz. Mam nadzieję, ze w środku także takie pozostały, czyli nienaruszone. Usiadłam na ziemi pocierając bolące miejsce na głowie, gdy do moich u8szu doszedł czyjś głos.
- Em... Wiesz, jak to się mówi, gdy ktoś cię pyta czy upadłeś? - zaśmiał się. - Nie, podłoga wydawała się smutna i chciałem ją przytulić - po chwili przede mną pojawiła się ręka. Spojrzałam na białowłosego chłopaka o zielonych oczach, podobnych do tamtej czarnowłosej. złapałam jego rękę i z jego pomocą wstałam. Był ode mnie nieco wyższy, a włosy miał zaczesane na prawą stronę. Uśmiechał się, ale był jakby speszony. W końcu się minimalnie uśmiechnęłam, po czym spojrzałam na pudła.
- Czym mnie potrąciłeś? - zapytałam podchodząc do najbliższego i biorąc je w ręce. Chłopak podniósł drugie. Wskazałam mu miejsce, czyli parę kroków przed nami. Odparł, że jeździ na monocyklu. Cóż... każdemu może się zdarzyć, prawda? Pamiętam, jak ja zaczynałam chodzenie na linie. Dwa razy z niej spadłam lądując raz na człowieku, a drugi raz na zwierzęciu, które przeze mnie spłoszone, pobiegło na gromadkę ludzi. Postawiliśmy pudła na środku sceny.
- Jak by co, to nie są uszkodzone - powiadomiłam chłopaka. - Tak w ogóle, to jak się nazywasz? Ja jestem Rue - przedstawiłam się.
<Azacur? Od razu mówię, że ja nie jestem dobra w pisaniu żartów ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz