6 sty 2017

Smiley DO Azucara

Nie wstałam wczesnym rankiem i nawet mnie nikt dzisiaj nie obudził, był to szczęśliwy dzień. Nie lubiłam wprost nienawidziłam jak ktoś mnie budził, gdy ja nie miałam chęci. Co jak co, ale spać to mój najlepszy przyjaciel. Wstałam leniwie z łóżka, przebrałam się i uczesałam. Dzisiaj założyłam swoją sukienkę, czarne rajstopy, buty i szal. Założyłam na wierzch jeszcze grubą bluzę, którą dostałam w prezencie od Dague'ego. Była z jakiś rozmiar za duża. Nie dość, że w szerokości to o długości rękawów już nie wspominając. Wzięłam torbę w której był strój do ćwiczeń i kilka innych rzeczy. Jako śniadanie zjadłam jabłko. Skierowałam się do namiotu, gdzie chciałam poćwiczyć, jednak jak tylko do niego weszłam od razu wyszłam. Wszyscy akurat ćwiczyli i zbytnio nie było miejsca. Wyszłam i poszłam po Szkarłata. Miałam nadzieję, że on chociaż został ze zwierząt z naszego cyrkowego zoo. Podeszłam do jego boksu, a on z radością się ze mną przywitał.
- Chodźmy koniku poćwiczyć w jakieś ciche miejsce - pogłaskałam go po mordce. Przypięłam do kantara lonże i poszłam wraz z Szkarłatem do pobliskiego lasu. Mało kto tam chodzi, a zwłaszcza jeżeli chodzi o ćwiczenia.
Dotarliśmy po dziesięciu minutach na miejsce. Odłożyłam torbę tuż przy drzewie po czym przeszłam do swoich ćwiczeń. Po dwóch godzinach z przerwami, stwierdziłam, że na dzisiaj wystarczy. Czas najwyższy było wracać. Jednak, po zakończeniu swoich ćwiczeń, usłyszałam jakiś hałas. Moja ciekawość wzięła górę i poszłam za hałasem, który dobiegał z niedaleka. Zarzuciłam torbę na ramię, wzięłam lonżę do ręki i poszłam za odgłosami. Po pięciu minutach wyjrzałam za drzewo, ale szybko się schowałam bo osoba, która wydawała te hałasy, jeździła na monocyklu i rzucała sztyletami do drzewa. Zapewne drzewo to był cel tej osoby. Biedne drzewo...-pomyślałam sobie w duszy.
- Wybacz nie zauważyłem ciebie! - podjechał na swoim monocyklu chłopak o białych włosach w czapce z daszkiem.
- Nie, to ja przepraszam. Wreszcie to moja wina. Nie chciałam ci przeszkodzić - skłoniłam się w pół, aby przeprosić chłopaka. - Już idziemy z powrotem Szkarłat - powiedziałam do konia, gdy ten szturchnął mnie głową w ramię. - Jeszcze raz przepraszam i życzę powodzenia w treningu - odeszłam wraz z Szkarłatem.
Odprowadziłam konia do boksu i podałam mu jedzenie wraz z wodą no i oczywiście kilka przekąsek za dzisiejszy trening. Pogłaskałam jeszcze Szkarłata po mordce i odeszłam. Sama musiałam coś zjeść, inaczej nie przeżyłabym reszty dnia. Była już osiemnasta. Wróciłam do swojego namiotu i rozłożyłam się na łóżku, jednak po chwili od razu z niego wstałam, gdy tylko włożyłam rękę w kieszeń bluzy. Nie było! Nie było mojej szklanej kulki... Od razu zaczęłam jej szukać. Przeszukałam wszystkie miejsca w których dzisiaj byłam. Pozostał mi las. Jednak było już za późno i za ciemno, aby iść poszukać szklanej kulki. Zamyślona, gdzie mogłabym poszukać jeszcze kulki nie zwracałam uwagi na to jak idę. W pewnej chwili wpadłam na kogoś.
- Przepraszam - odparłam. Spojrzałam się na osobę na którą wpadłam.
- To ty?! - powiedzieliśmy razem w tym samym czasie.

<Azucar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz