20 maj 2017

Akuma CD Rue

Stęknął cicho, gdy wylądował na twardej ziemi, której piach wpadł mu do buzi podczas upadku na nią. Promieniujący na całą prawą połowę ciała ból przypomniał mu, że musi postępować ostrożnie ze swoją wciąż zrastającą się raną. Spróbował się podnieść, ale nie udało mu się to. Postanowił chwilę tak poleżeć i poczekać, aż pulsowanie w okolicach rany od postrzału oraz uczucie łamiących się kości zniknie. Ponownie zdawało mu się, że mózg obija mu się o ściany czaszki. Wypluł na podłoże obok wciąż trzymaną w jamie ustnej ziemię, po czym usłyszał cichy krzyk Rue. W pierwszej chwili pomyślał, że ją opluł, ale szybko dotarła do niego powaga sytuacji. Przecież mogła upaść na chorą nogę i ponownie ją sobie uszkodzić, zrobić sobie coś innego, upaść na jakieś kamienie i rozciąć łuk brwiowy, co wcale nie jest tak trudne do zrobienia. Zaskomlał cicho, niczym zbity pies i poprzez pracę rąk podniósł się do pozycji siedzącej i zaczął się nimi podciągać w stronę, z której dochodził stłumiony wrzask.
- Rue...? - spytał niepewnie mając nadzieję, że się odezwie. Ale nadal nic. O co chodziło? - Rue? - powtórzył już głośniej, słysząc echo swojego głosu niesione po pomieszczeniu. Zdawało mu się, że słyszy je jeszcze co najmniej pięć sekund, a więc pomieszczenie musi być niemalże puste i rozległe, by dźwięk niósł się tak długo. Sprowadzono ich pod ziemię, więc załatwili sobie brak zasięgu jeśli chodzi i telefony komórkowe.
- Dotknęłam czegoś...- jej głos brzmiał dziwnie piskliwie, zapewne po wcześniejszym uderzeniu. Poczuł się winny za to, że ponownie wyrządzono jej krzywdę. Powinien bardziej uważać, nie gadać i nie dawać więcej powodów porywaczom do zranienia kogokolwiek z nich. Głupi jesteś pomyślał. Głupi, głupi, głupi. -... albo kogoś... - zdziwił się na te słowa, na moment odpychając poczucie winy. Jak to kogoś? Czyżby przetrzymywali tutaj nie tylko ich?
- Gdzie jesteś? - spytał niespokojnie półgłosem, jakby z obawy przed zjawieniem się Tobiasa i jego bandy. Wyczuł pod palcami trawę. Trawa? Tak nisko pod ziemią? W tej samej chwili stwierdził, że trawa nie posiada tak cienkich i długich łodyg. A więc co to? Zaczął ciągnąć w swoją stronę dziwne pnącza, co szło mu z lekkim trudem. Po drugiej stronie nici było coś ciężkiego ( jeśli można tak nazwać na oko pięciokilowy obiekt ). Wyraźnie słyszał, jak to coś jest ciągnięte przez niego. Po paru sekundach jego dłoń dotknęła czegoś zimnego i miękkiego. Przesunął ją do góry, macając dziwny obiekt. Zaczął mu coś nieco przypominać po kształtach wyczuwalnych pod palcami... krzyknął cicho. A raczej nie aż tak cicho.
- O co chodzi?! - usłyszał nerwowy głos Rue. Przełknął głośno ślinę, próbując poukładać myśli.
- Miałem w rękach czyjąś odrąbaną głowę - oznajmił nadzwyczaj monotonnym głosem po niemalże połowie minuty ciszy.
< Rue? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz