1 maj 2017

Rue CD Akuma

Obudziły mnie głos z tyłu. Z początku wydawało mi się, że śnie. Kiedy jednak zaczęłam się budzić, a głos zaczął nabierać barw i był coraz bardziej wyraźny, odwróciłam się o sto osiemdziesiąt stopni. Miałam zamiar spojrzeć na chłopaka, ale zamiast tego na drodze stanęła mi jakaś postać w białym fartuchu.
- Chyba oszalałem – to na pewno był głos przyjaciela. Czy się obudził, to dobrze. Już miałam ochotę iść po kubeł zimniej wody i wylać mu ją na twarz tak, jak to obiecałam mu wczoraj, kiedy nie reagował.
- Gorzej – powiedziałam cicho. Byłam strasznie zmęczona, ale czym? Przewróceniem się na drugi bok? - Całkowicie straciłeś kontrolę – dokończyłam. Gdybym znalazła słówko gorsze od "oszaleć" na pewno bym je użyła, ale w tej chwili nic mi nie przychodziło do głowy. - Jesteś walnięty – mruknąłem. Sama nie wiem czy byłam wtedy na niego zła, czy chciałam mu prawić wyrzuty.
- Za chwilę porozmawiacie – do naszej rozmowy wtrąciła się nie miłym tonem to dziwne babsko, które stało przy jego łóżku. Ugh... wczoraj nie mogłam, dzisiaj nie mogę... dajcie nam spokój! Chcę z nim tylko porozmawiać, jak normalni ludzie! A to, że będę się jego czepiać, to już moja sprawa.
Kobieta zaczęła mu o czymś mówić, coś o jakimś leczeniu które miało się odbyć za jakiś czas, kiedy będzie w pełni sił. Potem tak czy siak czekają go kolejne badania, ale tym razem nad stanem zdrowia po postrzale. Akuma nie wyglądał na zadowolonego, ciągle się na niego patrzyłam przez ramię doktorki, która swoją obecnością zaczynała mnie powoli wpieniać. Czułam się dzisiaj okropnie, a ona jeszcze mi stoi na drodze. Zaraz się zdenerwuje, tyle, że ja się opanuje i nie rzucę się na pierwszą lepszą osobę tak, jak to zrobił wczoraj chłopak. Jestem ciekawa, czy jest tego świadomy i zdaje sobie z tego wszystkiego sprawę. A jeśli tak, to czy widzi w tym coś złego, czy jest to dla niego całkowicie normalna rzecz. Bo ja uważam, ze wręcz przeciwnie. Wyglądał na normalnego człowieka, bynajmniej mi się tak wydawało.
- Przyjdę po ciebie za godzinę – po tych słowach kobieta skierowała się do wyjścia. Czyli mamy tylko godzinę na to, aby to wszystko sobie wytłumaczyć. Może starczy, może nie. Jeśli nie, będę z niecierpliwością czekać na ciąg dalszy.
Kiedy drzwi się zamknęły spojrzałam surowym wzrokiem na chłopaka, który leżał jakby znieruchomiały na łóżku. Tyle dobrego, że chociaż przechylił głowę w moją stronę.
- Pierwsza rzecz jest taka, jak się czujesz? - nawet jeśli chciałam się na niego porządnie wydrzeć i go powyzywać od najgorszych ćwoków, to jednak musiałam się zapytać o jego zdrowie. Był tym pytaniem najwidoczniej zdziwiony, ale nie zwróciłam na to uwagi. Przez chwilę się nie odzywał, jakby ktoś mu odciął język, ale widziałam, że próbował coś powiedzieć.
- Jak zombie – w końcu się odezwał, a to porównanie świetnie pasowało do jego stanu.
- Tak, wyglądasz jakbyś umierał – stwierdziłam podnosząc się z leżenie, do pozycji siedzącej. Gdybym mogłam, usiadłabym po turecku, ale moja usztywniona noga mi na to nie pozwala.
- Dzięki – nie mam pojęcia czy miał to byś sarkazm czy ironia, nic z tego nie wyszło. Zapewne nie wrócił w pełni do sił, w sumie to nawet ta baba tak gadała.
- Druga sprawa jest taka, że jestem największym idiotą, jakiego znam – powiedziałam. Chłopak zmarszczył czoło, bynajmniej próbował. Zamknął oczy jakby światło go raziło.
- Wiem – mruknął niewyraźnie pod nosem. Cud, ze to zrozumiałam. - Po prostu... sam nie wiem co się ze mną wtedy stało – odwrócił głowę i teraz patrzył na sufit. Zmarszczyłam brwi, nie lubiłam, gdy ktoś uciekał ode mnie wzrokiem. To był jednocześnie denerwujące, ale w jakiś sposób czułam się niczym zwycięzca, skoro ode mnie uciekają. Tyle, że w tej chwili to ja kipiałam złością za to, że wczoraj tak dął się ponieść emocjom.
- Ja wiem. Straciłeś nad sobą panowanie, tylko czemu? - zapytałam. Milczał, a ja czekałam na daremno na jego odpowiedź. - Spójrz na mnie – długo tego nie wykonał. Dopiero gdy powtórzyłam te słowa ostrzej, pewniej i bardziej surowiej, skierował w moją stronę wzrok. - Nie chce mi się wierzyć, że zdenerwowałeś się tak po moim żarcie i wykorzystaniu twojej naiwności. Nie jesteś taki głupi – powiedziałam to, co sądziłam. Najwyżej się pomylę, ale to moje zdanie. - Chcę wiedzieć, co cię tak zdenerwowało.
- Nie wiem... - mruknął znowu odwracając głowę.
- Wiesz, ale albo nie chcesz mi powiedzieć, albo sam się do tego przyznać – fuknęłam wściekła. Położyłam się na łóżku i odwróciłam do niego plecami. Nie miałam już chęci z nim rozmawiać. Teraz to już sama nie rozumiałam, o co ja się denerwowałam. Może dlatego, że się o niego martwiłam?
<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz