16 maj 2017

Lunativ CD Volante

Volante był moim przeciwieństwem do potęgi. Na jego twarz wiecznie widniał uśmiech, miał tendencję do figli i cieszyło go wszystko, co dla mnie nie miało zbytniego znaczenia, gdyś widziałem to codziennie. Co cudownego może być w słońcu, które świeci każdego dnia? Co wspaniałego we wodzie, która jest praktycznie wszędzie? Co pociągające w życiu, skoro i tak zaraz je stracimy? Nie wiedziałem czy te pytania kiedykolwiek przeszły przez myśl chłopaka. Zapewne nie. Wydawało mi się, że żył w jakiś innych kategoriach, które trudno było spotkać wśród mieszczan i dworzan gdzieś tam w mieście. I to... było inne, ale... tak niesamowicie cudowne. Ta różnica, to nowe spojrzenie na świat. Czułem, że... ta znajomość nie może być jednak tak bardzo bezwartościowa. Mogła mi dać naprawdę bardzo wiele...mogła mnie zmienić na lepsze. Ja... nie okazywałem tego, ale wiedziałem, że nie jestem idealny. Mało tego! Jestem straszny, wredny, czasami bezduszny i okrutny, mimo że nie i tak jestem w miarę dobrym człowiekiem. Ale to nie najdziwniejsze. Zagadką był dla mnie fakt, że Vol nadal mnie nie opuścił. Być może wtedy jeszcze się na mnie przysłowiowo " nie przejechał ".
Czarnowłosy tak cieszył się tym miejscem. Pluskał się w wodzie, jak małe dziecko. To był wspaniały widok. Tak mocno to cieszyło moje serce... sam nie wiedziałem czemu. Nie minęła chwila, kiedy namówił mnie do wspólnej zabawy. W tamtym momencie przypomniałem sobie o moich bliznach na ciele, które... no, powiedzmy sobie szczerze, nie wyglądały zbyt atrakcyjnie... a przynajmniej nie ma zbyt wielu ich zwolenników. Szpecą, mimo że często są znakiem siły i wytrzymałości. Pomimo tych wszystkich aspektów, zacząłem się rozbierać. Starannie składałem swoje ubrania i układałem w stos z dala od wody. Nadal coś w mojej głowie sprawiało, że nie czułem się zbyt komfortowo. Byłem skrępowany i zawstydzony. Starałem się odgonić te wszystkie myśli, ale nie potrafiłem. Sam nie wiem dlaczego... po prostu one nadal przeważały w mojej głowie. Ostrożnie wchodziłem do wody i liczyłem na to, że woda jakoś zmieni perspektywę i światło, zasłaniając choć odrobinkę wszystkie te pamiątki. Po chwili byłem już bliżej towarzysza, któremu nie umknęła uwadze moja największa blizna.
- Skąd to masz? - spytał chłopak, wskazując na szramę, która biegła od pośladka aż do piersi. Speszyłem się i odwróciłem na chwilę wzrok, by... no, ukryć się, nie owijajmy w bawełnę. Chciałem też ułożyć odpowiedź w głowie, by nie brzmiała, jak jakieś narzekanie czy żale.
- Po torturach. Raz mnie złapali i...chcieli wyciągnąć informacje – spojrzałem na jego twarz - W porę jednak zostałem uwolniony...tak jakoś wyszło – odpowiedziałem bez żadnych porównań homeryckich i ponownie odwróciłem głowę. Poczułem ruch w wodzie. Czarnowłosy podszedł do mnie. Poczułem jego oddech na moim karku. Podszedł jeszcze bliżej. Delikatnie położył dłoń na boku, na którym była blizna i oparł czoło na moim ramieniu. Był ode mnie wyższy. Odwróciłem głowę w jego stronę. Spojrzał na mnie oczami, które lśniły, jakby płakał. Wystraszyłem się. Przecież... nie chciałem mu sprawić bólu. Odwróciłem się do niego całym ciałem, nie lada przestraszony.
- Ej... ale to już było. To już mnie nie boli. Nawet nie pamiętam tego bólu...przeżyłem przecież i to jest ważne. Pal licho blizny... - Vol przerwał mi przyciągając mnie nagle do uścisku. Objął mnie szczelnie. Na początku byłem tym zaskoczony i zwyczajnie drętwy z tego zaskoczenia, ale po chwili się rozluźniłem i odwzajemniłem uścisk. W sumie... nie wiem dlaczego, ale czułem się wtedy zupełnie inaczej niż wtedy, kiedy przytulałem moją narzeczoną. To ja ją zwykle przytulałem, a nie ona mnie. Starałem się zawsze być dla niej opoką i wsparciem. Moje problemy starałem się w miarę możliwości ukrywać. Wtedy, kiedy Volante mnie przytulił poczułem się taki... beztroski. To było cudowne. Staliśmy tak chwile, po czym poczułem jak jedna jego dłoń ląduje na moim policzku i zmusza do podniesienia na niego wzroku. Nasze spojrzenia spotkały się, jak jeszcze nigdy dotąd. Uśmiechnął się do mnie delikatnie, ale... tak uroczo i szczerze, że moje serce zaczęło bić tak szybko, jak jeszcze nigdy. Myślałem, że mi wyskoczy zaraz z klatki piersiowej. To naprawdę było aż przerażające. Przeczesał wilgotną dłonią po moich włosach kilka razy po czym zgrabnym ruchem przejechał na moją szyją. Jego twarz była coraz bliżej, a ja... nie mogłem się ruszyć i... nawet nie wiem czy chciałem. Nagle usłyszałem trzask dochodzący z zagajnika. Odsunęliśmy nasze twarze od siebie momentalnie i spojrzeliśmy w kierunku, z którego dochodził hałas.

< Volante... hehehehe [lenny] >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz