21 maj 2017

Rue CD Akuma

Odrąbana głowa?! Powiedział to takim tonem, że nie chciałam mu wierzyć. Był on jakby znudzony, jakby próbował mnie wrobić w jakiś nieśmieszny żart, ale zabrakło mu nagle siły. Czyli to nie jego dotykałam? To nie jego ubranie? Czyli już wiem, co to było. Szybko puściłam materiał straciwszy nadzieję, że to ubranie Akumy i dalej przesuwałam dłonią w poszukiwaniu... chyba chłopaka, ale teraz po prostu chciałam odejść od tego ciała leżącego w ubraniach. Gdy nagle moje palce dotknęły czegoś miękkiego, a zarazem klejącego i mokrego wydałam z siebie dźwięk obrzydzenia.
- Czego dotknęłaś? - usłyszałam z którejś strony. Nie potrafiłam określić z której, ponieważ echo rozległo się ze wszystkich stron uniemożliwiając mi ten czyn. Wzruszyłam ramionami, normalnie bym spojrzałam na niego wzrokiem mówiącym "Nie chcesz wiedzieć", ale zdałam sobie sprawę, że mnie nie zobaczy. W końcu panują tu egipskie ciemności.
- Nie chcę wiedzieć - odpowiedziałam wzdrygając się i ponownie szukając chłopaka. - Gdzie jesteś? Mam już dosyć tych kości... - dopiero gdy wypowiedziałam ostatnie słowo zrozumiałam, że to właśnie po nich stąpałam. Próbowałam nie zawracać sobie tym głowy wmawiając sobie, że to nie ludzkie szkielety, że tylko mi się wydaje. Podziałało tylko tym, że nie zaczęłam krzyczeć, kiedy dotknęłam czaszki.
- Fuj... - usłyszałam od chłopaka, a potem dziwny dźwięk lepiącego się czegoś. Wzdrygnęłam się na myśl co to może być i dalej po omacku próbowałam go znaleźć. W końcu dotknęłam miękkiego ciała.
- Akuma? - zapytałam z nadzieją, że to on, a nie martwe ciało, które leży i się rozkłada od wielu dni; bo jeśli mam być szczera, to okropnie tu śmierdziało stęchlizną. Jestem pewna, że gdyby wymiotowała nie tylko przez chorobę, teraz bym leżała w zwróconym obiedzie. Zaraz... nie dali nam obiadu, a ja nie jadłam śniadanie. Dlaczego o tym myślę? Na pewno zaraz zaburczy mi w brzuchu.
- Jestem tutaj - powiedziałam.
- To mnie trzymasz - odezwał się obcy głos, na który krzyknęłam i zabrałam rękę.
- Chole*a! To ożyło - poczułam dreszcze na całym ciele, a kiedy próbowałam wstać przewaliłam się na ziemię z głośnym impetem przez chorą nogę i zaklęłam. Usłyszałam cichy śmiech, a potem zobaczyłam mały płomyczek w czyichś dłoniach.
- Wiesz, z tego co wiem, to jeszcze nie umarłam - powiedział kobiety zachrypnięty głos. Świeczka trzymana w dłoniach oświetlała bladą twarz łysej dziewczyny z ogromnymi worami pod oczami, na której twarzy były zasiane milion piegów.
- Kim jesteś? - zapytałam podchodząc bliżej. Gdy tylko zobaczyłam światło mój strach od razu gdzieś zniknął. Usiadłam trzy kroki od obcej, a po chwili zobaczyłam czołgającego się chłopaka. Kiedy znalazł się obok mnie usiadł powoli. Chciałam go zapytać o ranę, ale tajemnicza postać mnie uprzedziła.
- Loreen - przedstawiła się. - I zapewne jesteście z tej samej przyczyny co ja - stwierdziła. Wystarczyło, że wypowiedziałam imię naszego porywacza, a Loreen pokiwała twierdząco głową. - Za co? - spojrzałam na chłopaka do którego się przybliżyłam. Dalej nie miałam czasu zapytać o jego ranę.
- Długo by opowiadać. Stare rachunki - powiedziałam patrząc na płomień.
- Mnie złapał zanim doszłam do komisariatu. Widziałam jak zabijał ludzi - łysa także wpatrzyła się w ogień, a między nami zapadła długa cisza. Dopiero wtedy zapytałam chłopaka o ranę.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz