8 wrz 2017

Le Bleuet CD Midas

Każdy kolejny pocałunek Midasa składany na mojej twarzy sprawiał, że traciłem poczucie otaczającej mnie rzeczywistości. Chciałem, aby ta chwila trwała wiecznie. Ciepłe, delikatne usta pieściły moją skórę. Czułem, jak jest mi gorąco, a fala rumieńców oblewa mi twarz i uszy. Westchnąłem rozkosznie i przymknąłem oczy, nie mając najmniejszego zamiaru przerywać mężczyźnie. Siedziała we mnie tak wielka plątanina uczuć, że... zupełnie nie wiedziałem, co mógłbym poczynić, poza poddaniem się pieszczotom. Tak bardzo chciałem na nie jakoś odpowiedzieć, zareagować, ale.... nie mogłem, nie dałem rady. Poza tym... nie wiedziałem, co mógłbym zrobić. Nie podarowałbym sobie, gdybym zniszczył coś tak wspaniałego, jak relacja pomiędzy mną, a magikiem. W końcu dostał to uczucie, którego tak usilnie poszukiwał wśród najbliższych i przyjaciół. Czuł się chciany, kochany i... piękny, pragniony. Świadomość, że ktoś pragnie jego bliskości mimo całego stosu wad, jakie posiadał, była tak cudowna, że... w tamtym momencie był w stanie zrobić wszystko, by nie stracić mężczyzny. Chciał się wtulić najbardziej czule, jak mógł, w jego ciało i dać mu całą miłość oraz uczucie, jakie tylko dał radę. Chciał z nim spędzać romantyczne noce pod gwiazdami, chłodne noce pod ciepłą kołdrą i oczywiście wesołe zabawy w wesołych miasteczkach. Chciał dla niego walczyć i się rozwijać. Dla niego zechciał żyć tak bardzo, że wszelakie myśli, które kiedyś zachęcały go do zakończenia swojego żywota, uciekły w popłochu przed dostojną wojowniczką przeciw złu zwaną Miłością.
Kiedy długowłosy odsunął się ode mnie, a jego włosy przestały lekko łaskotać moją szyję, poczułem się zawiedziony, ale... nic nie może trwać wiecznie.
- Jesteśmy już praktycznie na dole – powiedział do mnie przyciszonym głosem i spojrzał mi w oczy. Zaraz się speszyłem. Gorąco z mojej twarzy nie uciekło, a wręcz wypłynęło go jeszcze więcej. Odetchnąłem i z ochotą ponownie przylgnąłem do cudownego ciała złotookiego. Nie wiedziałem, co mam mówić ani czynić.
- Jedźmy jeszcze raz – mruknąłem zmęczonym głosem.
- Hmm? - mruknął pytająco.
- Zaufaj mi... - zacząłem - ... proszę – dodałem i szczelnie objąłem białowłosego... jakby moja podświadomość starała się zrobić wszystko, aby nie stracić swojego afrodyzjaku. Mężczyzna nie wykazał żadnego sprzeciwu.
Koło ominęło przystanek na ziemi i zaczęło ponowny kurs. Kiedy zniknęliśmy z pola widzenia większości ludzi, odsunąłem się lekko od magika. Zwolniłem uścisk. Prawą dłonią przejechałem na tors mężczyzny. Drżałem, bo... tak bardzo chciałem pokazać mu, że... czuję do niego coś o wiele większego niż zwykłą sympatię. Sięgnąłem i odsunąłem rąbek koszuli okazujący część obojczyka i szyję. Na początku przejechałem lekko palcami po delikatnej skórze. Czułem gdzieś w sobie, że Midas nie czuje się pewnie, ale... nie sprzeciwiał się moim posunięciom. Przybliżyłem twarz do jego skóry i złożyłem delikatny pocałunek na jego obojczyku. Mężczyzna wziął głęboki oddech, jakby się zapowietrzył, ale nic nie poczynił, abym zaprzestał, więc kontynuowałem pieszczotę... pierwszą w życiu, jaką starałem się komuś sprawić. Nigdy nikogo tak nie całowałem. Wyobrażałem sobie jedynie, jak to może wyglądać i... jakie przyjemne to może być. Składałem kolejne delikatne pocałunki na jego skórze starając się dostać do jego szyi, ale sięgnąłem jedynie do podstawy. Mężczyzna był sporo wyższy ode mnie. Słyszałem, jak ciężko oddycha. Zacząłem się bać, że robię coś źle, dlatego zatrzymałem się.
- Och, przepraszam – schowałem twarz w jego ramionach – Ja... jeszcze z nikim... wiesz.... nie umiem tak całować, jak ty – z każdą chwilą mój głos bardziej się łamał. Zacząłem się wstydzić mojej niewiedzy i brakach w praktyce. Bardzo chciałem z kimś być i z tym kimś się kochać, ale sam... nigdy tego nie robiłem i nie potrafiłem tego. Poczułem, jak czyjeś dłonie łapią mnie czule na policzki i zwracają ku górze. Spojrzałem w oczy mojego towarzysza. W tamtym momencie zmieniły dla mnie kolor. To już nie był zwykły złoty... to było cudowne złoto, które patrzyło na mnie z miłością, jak nigdy dotąd. Widziałem w nich tak cudowny, lśniący, energiczny poblask... jakby odzyskały dawną, żywą barwę, jakby ktoś dolał do nich świeżo roztopiony kruszec. Patrzyłem w nie, jak zahipnotyzowany. Nasze twarze były bardzo blisko, ale... nie czułem się z tym niepewnie.
- Całujesz wspaniale – szepnął i uśmiechnął się do mnie, a zrobił to tak pięknie, że aż się popłakałem. W jednym momencie do moich oczu napłynęło mnóstwo łez, które poleciały strumieniami po moich policzkach. Na to Midas jedynie lekko się uśmiechnął, spojrzał na mnie łagodne i objął mnie swoimi silnymi ramionami. Szlochałem w jego ubranie, ale robiłem to prawie niesłyszalnie.
- Czy t-to zna-znaczy, ż-że mnie ko-ko-koch... - nie potrafiło mi to słowo przejść przez gardło.

< Midas? Takie krótkie, bo nie chce Ci zabierać tej przyjemności pisania o mizianiach :3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz