21 wrz 2017

Vogel CD Smiley

Kiedy dziewczyna się ode mnie oddaliła, spojrzała w moje oczy, po czym się uśmiechnęła. Przez chwilę siedziałem bezruchu, aż w końcu odwzajemniłem jej uśmiech, zamykając przy tym oczy, oraz sięgając za swój tył głowy. Bardzo podobało mi się to, że ktoś, a w szczególności ktoś taki jak Smiley, opiekował się mną. Przez swoje młodzieńcze lata nikt nigdy się mną nie zajmował, no, chyba że siostra. Niestety po jej odejściu w tamtym cyrku nie traktowano mnie ulgowo, nawet jeżeli byłem chory i to poważnie. Zawsze dawali mi z pół dnia na ogarnięcie się, gdyż zawsze miałem coś do roboty. To wysprzątanie wybiegu dla słoni, to zbieranie śmieci pozostawionych przez widownię, czy też samo usługiwanie innym, wyższych w "randze" jaka się tam znajdywała.
Spojrzałem na kubek, kciukiem przejeżdżając po jego powierzchni. Upiłem kolejny łyk, który zarazem był już ostatnim. Przełknąłem to dość głośno i spojrzałem się na różowowłosą. Również dopijała do końca, a gdy już skończyła, rozpocząłem rozmowę.
- A ty nie masz żadnych obowiązków? -zapytałem, podając kubek dziewczynie.
- Jestem tymczasowo z tego wszystkiego zwolniona -odpowiedziała, biorąc do ręki mój kubek, po czym obydwa naczynia odniosła do kuchni, w zamian przychodząc z jakimiś ciasteczkami w czekoladzie. Podała mi tacę, na której leżały.
- Dziękuję -powiedziałem, przyjmując jej podarunek -A to dlaczego? Coś się stało? -kończąc wypowiedź, ugryzłem ciastko. Było dziwnie pyszne.
Smiley przetarła dłonią okolice ust, przełykając przy tym zawartość w swoich ustach. Jeszcze chwilę odczekała, aż w końcu mi odpowiedziała.
- Doświadczyłam małego wypadku.
- Małego? -dopytałem, nie wierząc w małostkowość tego wydarzenia.
Dziewczyna delikatnie się zaczerwieniła, po czym z lekką niechęcią opowiedziała mi, co się stało. Gdy skończyła opowiadać, chwyciłem się za podbródek, wszystko sobie układając w głowie, cicho potakując.
- Czyli -znów zacząłem -masz tak jakby urlop?
- Yhym -przytaknęła, energicznie kiwając głową.
Uśmiechnąłem się, lecz ten uśmiech szybko zszedł mi z twarzy, a na jego miejscu pojawiło się przerażenie. Zacisnąłem dłonie na kołdrze, przypominając sobie pewną rozmowę, po czym walnąłem się otwartą dłonią w czoło, odchylając przy tym delikatnie ciało do tyłu.
- Choleracia! -wykrzyknąłem na tyle cicho, aby nie wybudzić małych stworzonek śpiących przy naszym boku. Dziewczyna przekrzywiła głowę, próbując domyślić się, dlaczego tak zrobiłem. Zagryzłem wargi i spojrzałem na nią -Przykro mi, ale to nasze ostatnie spotkanie -powiedziałem poważnym, lecz widocznie zmartwionym głosem.
Dziewczyna prychnęła cicho. Przyjrzała mi się dokładnie, oceniając, czy aby nie kłamię. Przełknąłem ślinę i wszczepiłem swoje obydwie dłonie we włosy, przeczesując je przy tym.
- A mogę wiedzieć dlaczego? -widocznie słyszałem w jej głosie nutkę prześmiewczego tonu. Nie dziwię się, też bym tak zareagował.
- Miałem się spotkać z Pikiem już wczoraj i dziś jest... dziś -po moim ciele przeszły nieprzyjemne, zimne dreszcze -I coś czuję, że już na mnie coś szykuje.
Smiley już nie wytrzymała. Wybuchłą falą śmiechu, jakiej jeszcze u niej nie widziałem ani nie słyszałem. Spojrzałem na nią zdziwiony. Chwilę trwało jej opanowanie się, lecz kiedy już to zaszło, spojrzała na mnie pobłażliwym wzrokiem. Mlasnąłem kąśliwie. Ona naprawdę nie rozumiała powagi sytuacji!
- Przepraszam, ale co w związku z tym? -dopytała, ocierając pojedynczą łzę -nie sądzę, aby coś ci zrobił, a przynajmniej nie coś, żeby cię zabiło -wstała i podniosła kolejne ciasteczko, które szybko skonsumowała.
- Jak ty możesz jeść w tym momencie, kiedy ja przeżywam ostatnie chwile?! -powiedziałem z udawanym wyrzutem.
Dziewczyna pokręciła głową i ponownie się zaśmiała, przez co i ja tak zrobiłem. Może miała rację? Nie jest mi dane tego wiedzieć. Wiem jedynie tyle, że już dzisiaj muszę się stawić u Pik'a i mu wszystko wytłumaczyć. No i oczywiście musiałbym przyjąć jakąś karę. Wtedy ktoś zapukał o stalowy pręt od namiotu. Obydwoje spojrzeliśmy w tamtym kierunku, po czym usłyszeliśmy bardzo znajomy głos.
- Hej Smiley, mogę wejść? -po tych słowach w wejściu ukazała się sylwetka, której tak bardzo obawiałem się spotkać.
- O nie... -wyszeptałem i odruchowo nakryłem się kołdrą tak, że nie było mnie widać.
Słyszałem tylko jakieś pomruki ze strony dziewczyny, lecz niedługo po tym usłyszałem jej miły, nic niepodejrzewający głos. Modliłem się o to, aby Pik mnie jednak nie nakrył na tym, jak jestem u niej i to do tego w jej łóżku. To już byłoby dziwne. Chociaż cała ta sytuacja już była wystarczająco pokręcona i niezrozumiała. Zaśmiałem się w głębi duszy ze swojej głupoty, która powoli wykraczała poza jakiekolwiek skale.

<Smiley?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz