24 wrz 2017

Akuma CD Rue


Spojrzał z niepewnością i zaciekawieniem jednocześnie na paczkę. Pytania zadane przez Rue również go nurtowały. Rodzina? Pewnie nawet nie wiedzą, w jakim konkretnie miejscu przebywa. Znajomi? Niby którzy? Też nie, odpada. Przetarł oczy wymieniając w myślach osoby, które spotkał. Nic, zero. Chociaż parę osób mogłoby się na to skusić, miał przeczucie, że to jednak nie ich sprawka. Stłumił śmiech, chyba już zaczął przyswajać sobie do świadomości, że to jakiś żart, spisek lub coś działającego na jego niekorzyść.
- Ja...nie wiem - odparł zgodnie z prawdą, na moment się zawieszając. Zacisnął szczęki zastanawiając się, co powinien zrobić. Otworzyć? Niby to takie logiczne, ale ta paczka na prawdę raczej nie przyszła od żadnego z przyjacielsko nastawionych do niego osób. Tych z grona wrogów jest o wieke więcej, a przynajmniej istnieje większe prawdopodobieństwo, że to oni wysłali pakunek. Zacisnął pięść, tam może być wszystko. Nawet mała bomba przytwierdzona jakąś częścią do góry paczki, która po otwarciu najzwyklej wybuchnie. Starał się uspokoić myśli, gdy ostrożnie zaczął rozrywać papier okalający pudełko o takim samym kolorze, czyli jasno brązowym. Mógł chociaż poprosić, by Rue się oddaliła w razie czego. Czuł się zoraz gorzej wiedząc, że ją naraża, ale obawiał się że gdy tylko wspomni o możliwości wylecenia w powietrze, tym bardziej nie odejdzie. Zdarł cały papier, cienki i prześwitujący. Potem kawałki taśmy klejącej utrzymującej jedną luźną ścianę razem z pozostałymi. Wstrzymał oddech uświadamiając sobie, że przyjaciółka siedzi już naprzeciwko niego. Powoli odsunął na bok kawałek kartonu, spodziewając już się najgorszego. Przygryzł wargę, ale po chwili stwierdził, że fala palącego tkanki ciała bólu nie pojawiła się, nie słyszy krzyku swojego ani jej, wszystko jest... w porządku. Drgnął, gdy donośny śmiech Rue rozszedł się echem po namiocie. Lub w jego umyśle. Także parsknął śmiechem, jednak bardziej to z ulgi, niż z rozbawienia.Dwa naszyjniki, jaja se ktoś robi? Serce mu przyśpieszyło, sam nie wiedział, dlaczego. Wyglądają na drogocenne. Być może kamienie użyte do ich stworzenia są cholernie drogie. Sprzedać?
- Schyl się - poleciła, spojrzał na nią dziwnie. Trzymała w obu dłoniach czarny sznurek, z lekkim westchnieniem spełnił rozkaz. W chwili, gdy opuściła delikatnie przedmiot na jego kark, przeszedł go dreszcz. Zmysły się pobudziły, miał ochotę biegać z nadmiaru energii, która nagle się w nim zrodziła. O dziwo, przyjął to normalnie, jakby to było zupełnie naturalne, działo się za każdym razem, gdy ubierał jakiś wisiorek. Ten wydawał się niezwykle ciężki.
- Teraz ty. Będę czuł się pewniej, gdy nie tylko ja będę nosić babską biżuterię - mruknął, sięgając po drugi otrzymany przedmiot. Przewiesił jej go przez szyję płynnym ruchem, choć miał wrażenie, że w tym samym momencie cała chęć do zrobienia czegokolwiek minęła. Jakby czar prysł, w dodatku odbierając mu część sił.
- Podoba mi się - powiedziała, obracając przedmiot palcem wskazującym i kciukiem. Kącik jego ust się podniósł, to dobrze, że jej się podoba. - Też to poczułeś? - spytała po chwili z szeroko otwartymi oczyma. Parsknął cicho śmiechem.
- Myślałem, że tak miało być - wyznał uświadamiając sobie, jak bardzo brzmi to nienormalnie. Również podniósł ciężki kamień otoczony gdzieniegdzie przez chyba żelazo lub jakiś inny stop metali, przyglądając się mu.  
JAKBY COŚ TO DRUGI JEST TAKI SAM, 
NIE WIEM DLACZEGO, ALE ZDJĘCIE NIE CHCE SIĘ DODAĆ... 
Miał wrażenie, że w środku błyszczy, ale to raczej tylko złudzenie. I szczerze, mu także bardzo spodobał się naszyjnik, stał się wręcz piękny. Ile pracy ktoś musiał w niego włożyć? Nie wiedział, nie potrafił sobie tego wyobrazić.
- Serio nie wiesz, od kogo to? Na tanie nie wyglądają - posłał mu ostrzegawcze spojrzenie, jakby właśnie miało się wydać, że jest dilerem narkotyków o światowej skali. Pokręcił przecząco głową.
- Do twarzy ci w nim - stwierdził  w końcu, czerwień to zdecydowanie jej kolor, stwierdził to z uznaniem. Uśmiechnęła się szeroko na komplement. I chyba miała odpowiedzieć podobnym, gdy zmarszczyła czoło. Jej wzrok skupiony był  na jakimś punkcie w pudełku. Zerknął tam. Kartka? Zdziwił się. Wyciągnęła lewą rękę i podniosła nią śnieżnobiałą kopertę. Gładka, bez żadnego słowa na niej. Wymienili zaniepokojone spojrzenia, jakby wszystko miało się zepsuć właśnie w tej chwili.
- Od Mirabeth - powiedziała cichym głosem, jakby bała się wymienić tego imienia. I w tym momencie stało się coś nieprawdopodobnego. W jednej chwili siedzieli w namiocie ćwiczebnym, a w drugiej przed nimi wykwitł las. Dżungla, światło wręcz oślepiało. Zamarł, co właśnie się stało? Rozejrzał się wokół, wstał tak nagle, że omal co się nie wywalił. Rue też już stała. Czy ona też to widzi? Może to jakieś halucynacje, czy coś podobnego? Istnieje coś takiego jak halucynacje zbiorowe? Albo grupowe? Bo ona też to musiał widzieć. Rozglądała się tak jak i on po otoczeniu.
- Co? - tylko tyle wydobyło się z jego ust, nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Jakim prawem to ma miejsce? A może właśnie śpi? Lub też zemdlał? Stracił panowanie nad umysłem, czy coś podobnego? Bo to jest niemożliwe, to nie może się dziać!
- Gdzie my jesteśmy? - spytała Rue piskliwym głosem. Nie odpowiedział, nie był w stanie. Teleportacja? Te naszyjniki umożliwiają teleportację?
- Czytaj co jest w kopercie - powiedział z nadzieją, że być może jej treść coś wyjaśni. Spojrzała na swoje dłonie, jakby dopiero teraz uświadamiając sobie, że trzyma w nic papier. Chaotycznymi ruchami wyciągnęła z niej CZARNY papier. Kto normalny na takim pisze? I czym? Kredką?
- Gra się rozpoczęła, turniej nadal trwa, ostatnia para tutaj zginęła, wam to szanse da. Wypełnijcie te trzy cele, na głazie po jednym widnieje, trudów czeka wiele, za pierwszym podążajcie tam, skąd wiatr wieje. Istoty tu są inne, strzeżcie się tego wszystkiego, choć nie wszystkie śmierci winne, niektóre są podobne waszych, z świata małego.

< Rue? Za błędy przepraszam, autokorekta w telefonie jest jakaś popieprzona ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz