30 sie 2018

Vivi DO Cal

Był to taki sam poranek jak każdy. Dalej nie miałem swojego upragnionego wolnego. O nieee... Musiałem się męczyć z tym małym szczurem. A on znowu swoje ,że się nie zemścił więc jeszcze nie jest zobowiązany mi duszę oddawać. Też coś... Dzieciak po prostu dostał cykora. Trzeba było nie robić paktów z demonami. Co do zemsty zwątpiłem ,że kiedyś ją wykona. Pokręciłem głową i podniosłem się siadając na gałęzi ,na której przed chwilą leżałem. Musiałbym go zabić a jednak kontrakt z nim zabrania mi to zrobić do czasu aż się nie zemści... Fuknąłem niezadowolony, zeskakując przy tym na ziemię. Przemieniłem się w najzwyklejszego białego kota i lekkim krokiem ruszyłem z powrotem do cyrku. Usiadłem przy namiocie chłopaka upewniając się ,że nie wyszedł i ostrożnie przecisnąłem się pod materiałem. Wskoczyłem na jakąś szafkę siadając na niej. Zajęty liczeniem monet nawet nie zauważył mojej obecności. Polizałem zmierzwione futro na barkach. Jak mogłem mu dać nauczkę za zbywanie mnie przez ten cały czas... Wymyślenie czegoś satysfakcjonującego mnie nie zajęło mi zbyt długo. Moment później zrzuciłem z siebie kocią powłokę ,a że dzięki naszej umowie miałem dostęp do jego głowy tam się znalazłem. Uśmiechnąłem się zadowolony patrząc przez oczy chłopca. Ostrożnie zmusiłem go do wyjścia z namiotu i udania się do lasu. Wyczuwałem jego zdziwienie. Jednak długo nie myślał o tej sytuacji znajdując dla siebie racjonalne wytłumaczenie. Gdy stanął przed lasem momentalnie przejąłem kontrolę. Teraz już czułem jego przerażenie w momencie gdy poczuł jak jego kości się przesuwają i zmieniają miejsca oraz położenie. Chwilę później można było słyszeć trzask łamiących się kości i chłopak upadł na ziemię. Gdy się znowu podniósł nie wyglądał już jak człowiek. Był wielkim śnieżno-białym lisem posiadającym wspaniałych 9 ogonów. Chciał krzyknąć ,ale jedyny dźwięk ,który z siebie wydał brzmiał raczej jak zawodzenie rannego zwierzęcia. Ruszyłem w przód uzyskując całkowitą kontrolę nad ciałem. Oj ciekawe jak Cal się czuł w roli pasażera ,który jedynie może bezsilnie patrzeć na to co się dzieje dookoła niego. Przyśpieszyłem kroku nieopodal wyczuwając zapach ludzi.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

"Nasza" wycieczka po lesie skończyła się dokładnie o północy. Do tego czasu zdążyłem rozprawić się z przynajmniej 5-osobami i jeszcze paroma zwierzętami leśnymi. Usiadłem koło trupa sarny nie planując się wylizywać. W końcu to nie było moje ciało. Gdy uznałem ,że mogę go tu tak zostawić na pastwę losu opuściłem jego umysł a jego ciało po chwili wróciło do normy. Jedynym mankamentem był fakt iż było one obryzgane krwią ,która też znajdowała się w ustach jak i na rękach, całe posiniaczone, pocięte iii brakowało ubrań. Usunąłem się do cienia nadal nie przyjmując żadnej fizycznej formy i obserwowałem co się teraz wydarzy. 

<Caaal?> No hej ostrzegłam cię, że ten twój pomysł był fatalny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz