28 sie 2018

Cal CD Rose

Co za dzień. Nie sądziłem, że w środku nocy spotkam jakąś wróżbitkę. Rozumiem, jakby ten durny demon mnie znalazł albo chociaż, że jakiś duch mnie postanowił nawiedzić. Ale nie! Przez jakąś babę straciłem większą część swojej forsy. Tyle chodzenia i roboty na darmo. A teraz mnie tu jeszcze zostawiła. Wręcz zniknęła jak jakaś zjawa. Heh, nazywam ją zjawą, ale z tego, co wiem, nazywa się Rose. Poszedłem w stronę swojego namiotu wciąż zirytowany tym wszystkim. Oczywiście w środku. Na zewnątrz wyglądałem tak samo spokojnie, jak wcześniej. Kostka z każdym krokiem zaczęła coraz bardziej boleć. Przegiąłem dzisiaj. Laska nie pomagała. Bolało strasznie. Jednak zdołałem dojść do swojego namiotu. Pomimo tego, że byłem już zmęczony, wziąłem się za przeliczanie swoich monet. Tak to już jest. Dbam o swoje rzeczy, a kasa zawsze mi się może przydać. Warto mieć oszczędności. Zasnąłem z twarzą na stoliku. Po prostu ledwo co policzyłem dwie monety. Została cała połowa sakiewki. A ja już spałem jak zabity.
Rano ~ 9:00 ~
Podniosłem głowę znad sakiewki z monetami. Nie mogłem się skupić na liczeniu. Koniec z końców wstałem z miejsca. Skierowałem się do bufetu. Potrzebuję jakiejś kawy i coś przeciwbólowego. Noga bolała mnie jak diabli. Nawet już ta laska mi nie pomagała. W końcu usiadłem gdzieś przy stoliku w kącie i wzrokiem zmusiłem jakiegoś gościa, żeby przyniósł mi mocną kawę. Oczekując na napój, zacząłem masować sobie ręka tę kostkę. Parę chwil później, gdy już otrzymałem kawę. Przy stoliku gdzieś w środku zobaczyłem moją znajomą ze wczoraj. Zerkała na mnie co jakiś czas znad swojego talerza. Za bardzo mi to nie przeszkadzało. Z każdym łykiem mocnej kawy, wiedziałem coraz więcej na jej temat. Dziewczyna zaczęła o mnie myśleć, gdy tylko wszedłem. Z nudów wziąłem do wolnej ręki zwykłą monetę. Zacząłem się nią bawić. Przekładałem sobie ją w palcach. Raz moneta była w mojej dłoni, a parę chwil później znikała. Wręcz rozpływała się w moich palcach schowanych pod skórzaną, czarną rękawiczką. Dziewczyna jak zahipnotyzowana obserwowała, co ja wyrabiam z tą monetą. Po paru chwilach moneta zniknęła na dobre. Kubek z kawą był już pusty. Od razu wstałem i pomimo przeszywającego mnie bólu, poszedłem w stronę dziewczyny. Parę sekund później już siedziałem naprzeciwko niej.
- Nie przyszłemu tu na głupie pogaduszki.- podparłem głowę ręką, a między dwoma moimi palcami wystawała ta złota moneta.- Pozwól, że to ja będę mówił.- powiedziałem od razu, gdy tylko zobaczyłem, że chce się do mnie odezwać.- Radzę nie zawracać sobie mną głowy. Znam cię lepiej niż ty sama.- poprawiłem rękawiczkę. Moneta znowu zniknęła.- Naprawdę. Wolę to załatwić pokojowo, a nie za pomocą gróźb. Mogę być dla ciebie zwykłą osobą z cyrku. Jednak mogę też stać się twoim największym koszmarem. Wybór zależy od ciebie.- skończyłem. Dziewczyna widocznie była skołowana. Złożyłem ręce razem i wyciągnąłem przed nią. Po chwili ciszy rozłożyłem je. Momentalnie wyleciał z nich piękny biały motyl. Dziewczyna, gdy tylko go zobaczyła, od razu wręcz spadła z krzesła z krzykiem.
- Radzę trzymać się z dala i traktować mnie jak powietrze.- mruknąłem do wróżbitki.- Auf wiedersehen.- pożegnałem się i opuściłem bufet. Daleko nie odszedłem. Usiadłem na jakiś skrzyniach, wciąż masując tę kostkę. Zaczynałem wątpić, że to było zwykłe skręcenie, ale co ja tam wiem. Nigdy jeszcze nic takiego mi się nie stało.

<Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz