7 sie 2018

Akuma CD Mefoda

Bałem się tak cholernie, że to powie. Że zaproponuje wypad na miasto, by coś zjeść. Kurwa, czy ja naprawdę nie mogłem po prostu zaproponować chociażby spaceru? Pójścia nad tę cholerną rzekę? Jestem takim debilem, sam się w to wpakowałem... Ale, być może on ma racje? Być może faktycznie coś ze mną jest nie tak? Wciąż jestem za gruby, ale być może on próbuje mi wskazać drogę, jak zacząć żyć zdrowo i jednocześnie być chudym? To znaczy, stać się. Nie wiem, siłownia, dieta,... Ale żeby wyglądać dobrze, muszę jeść tyle, co nic. Przecież nawet podczas największego wysiłku fizycznego nie uda mi się spalić kalorii z owej diety, o której przed chwilą myślałem. I zgrubnę jeszcze bardziej. Kurde, dlaczego to musi być takie trudne? On ma wręcz idealne ciało, więc nie ma się czym martwić. Widać zarysy mięśni, nie jest ani trochę spasiony. A ja? Świnia, to mało powiedziane. Słoń też. Wieloryb? Mógłbym się nad tym zastanowić...
- A więc? - spytał, patrząc na mnie chytrze. Miałem ochotę mu przywalić, bo on chyba specjalnie chce jednak sprawić, bym czuł się ze sobą jeszcze gorzej.
- A więc co? - spytałem, nie wiedząc z jakiego powodu, dość agresywnie. Wręcz to warknąłem. Miałem po prostu dość tego, że on i parę innych osób próbuje mi wmówić, że jestem chudy. Czy on do ku*rwy nie widzi, jak bardzo jestem gruby? Naprawdę będzie go to cieszyło, gdy zgrubnę jeszcze bardziej???
- Hayato, proszę cię, nie wygłupiaj się. Musisz coś jeść... - poczułem, jak krew we mnie się gotuje. Rzuciłem mu miażdżące spojrzenie. Wypuściłem z dłoni koszulkę, którą miałem właśnie złożyć. Tak, zakupy udane, powiedzmy.
- Ty mi ku*wa nie mów, co ja mam robić. Nie widzisz jak ja wyglądam? Czy ty naprawdę chcesz, żebym czuł się ze sobą jeszcze gorzej?! - wykrzyczałem ze złością. Kiedyś ataki agresji zdarzały mi się dość często. Odkąd trafiłem do rodziców, nie miałem ich prawie w ogóle. Ten wybuch jest chyba pierwszym od dawna. Naprawdę dawna. Mefoda wstał, podchodząc do mnie. Wyglądał na pewnego siebie i jakimś cudem, jego rysy twarzy były ostre, chociaż biła od niego...delikatność? Chyba tak. Ujął moje nadgarstki, za co miałem ochotę mu solidnie przywalić.
- Słuchaj mnie teraz uważnie, dobrze? Nie denerwuj się, bo złość piękności szkodzi, a ty jesteś zbyt piękny, byś to sobie robił - przyglądałem się mu z rosnącym szokiem i złością. No, bo właśnie nazwał mnie pięknym i było to dość...specyficzne wyznanie? A po drugie, chyba chciał mnie zmanipulować i po prostu skłamał. Ja nie jestem piękny. I nigdy nie byłem. - Jesteś tak cholernie piękny i nie wierzę, że mógłbyś tego nie widzieć. Masz piękne kolorowe włosy, wręcz idealną cerę, zajebiste ciało, chociaż moim zdaniem nadal znacznie za chude. Wygląd to nie tylko kilogramy, których zresztą masz zdecydowanie  z a  m a ł o. Piękno to też gesty, mimika, słowa, zachowanie, sposób w jaki traktujesz drugiego człowieka, siebie samego. I problem tkwi właśnie tutaj - siebie traktujesz jak gówno, ale dlaczego? Nie zasłużyłeś na to. Twierdzisz, że nie jesteś piękny i już wiem, czego brakuje ci do ideału - traktujesz się okropnie. Chcesz być piękny? Dlatego podejmij walkę ze samym sobą, pozwól sobie cieszyć się życiem, a nie zamartwiać nierealnymi stwierdzeniami na swój temat. Wiem, że będzie trudno, ale kto powiedział, że będzie inaczej? Musisz spiąć dupę i postawić się losowi, który zbyt łaskawy dla ciebie nie był. A ja ci w tym pomogę - mówił, a mi odebrało mowę. Z jednej strony naprawdę chciałem pomocy. A z drugiej wciąż brzydziłem się samym sobą, nie chciałem uwierzyć w żądne jego słowo na mój temat. Za chudy? Niech się cieszy, że nie zobaczył mnie bez ubrań. Wtedy by się mnie wstydził, mojego tłuszczu.
< Mefoda? Nah, wkleiłam to, możesz się cieszyć XDD >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz