2 sie 2018

Mefoda CD Akuma

Będąc już w cyrku, szybko się rozstaliśmy. Myślałem jeszcze, czy czasem nie zabrać by go tak na coś do jedzenia na stołówkę, jednak postanowiłem, że zrobię to jutro. I tak wszystko by pewnie zwymiotował, jestem pewien, że to robi.
Skierowałem się do swojego namiotu, właśnie skończyłem ćwiczenia z moją kobyłą, która teraz skubie sobie trawę na wybiegu. Postanowiłem wziąć szybki prysznic, tak też zrobiłem. Czysty i odświeżony, sprawdziłem godzinę na wyświetlaczu telefonu - dochodziła czternasta. Może wpadłbym zobaczyć, co u Akumy? Być może już wrócił...
Zacząłem szukać jego namiotu, zdziwiłem się, gdy znalazłem go w części należącej do tych bardziej uzdolnionych artystów. Ciekawe, nie wydaje się być kimś, kto lubi pokazywać się przed publiką... Zapukałem w metal i odczekałem moment.
- Wejść! - rozległo się wołanie, a ja uśmiechnąłem się lekko i wszedłem do środka.
- Cześć - przywitałem się z chłopakiem, który stał do mnie tyłem. Odwrócił się szybko, spoglądając na mnie z niekrytym zaskoczeniem. Jego pies podreptał do mnie, obwąchując mnie dokładnie. Wyciągnąłem dłoń w jego stronę i zaczęłam głaskać go po łbie. Wygląda jak siedem nieszczęść, ale to w zasadzie całkiem przyjazny psiak.
- Umm, hej. Nie spodziewałem się ciebie, wybacz - oznajmił, pokazując porozwalane na łóżku rzeczy. Głównie ciuchy. Rozejrzałem się na boki i zdziwiłem się, nie dostrzegając żadnych osobistych rzeczy. Żadnych zdjęć, kwiatków, nawet telefonu, nic. Trochę dziwne. Może się jeszcze nie rozpakował? W końcu jest tutaj z powrotem dopiero od jakiegoś czasu...
- Nie przejmuj się, u mnie jest sto razy gorzej. Cud, jakbyś znalazł podłogę - zbyłem wszystko machnięciem dłoni. Zaśmiał się głośno, po czym wrócił do układania ubrań, w czym musiałem mu przeszkodzić. Składał je niedbale w kostkę, układając jedno na drugie.
- Widzę, że przegląd szafy aktualizowany - zaśmiałem się, a on jedynie prychnął, nie przerywając swojej czynności. Usiadłem na łóżku, jakbym nie robił tego dopiero pierwszy raz w życiu, przyglądając się jego ruchom. Starałem się odegnać od siebie myśli, że jestem tutaj tak wcześnie dlatego, że chciałem zobaczyć chłopaka wcześniej. Ale taka prawda. Boże, życie jest takie problematyczne...
- A więc? Co dzisiaj robimy? - spytałem energicznie, mając nadzieję, że tym razem to on coś wybierze. No, dawaj... Nie mamy wieczności!
- Sam nie wiem, a na co masz ochotę? Tylko proszę, żeby to nie wymagało dużego wysiłku, jest tak gorącooo... - przedłużył ostatni wyraz, przez co wydał się mi małym dzieckiem proszącym o coś swojego rodzica. Boże, chyba właśnie osiągnął skalę słodkości, gdy zamknął przy tym oczy. Westchnąłem na swoje zachowanie, jaki ma jestem debilem.
- No, to sam nie wiem. Możemy iść do parku, weźmiesz psa. Albo do kina. Albo po prostu na miasto, znowu do jakiejś kawiarni, albo na ławkę, czy coś - proponowałem, a on na chwilę się zastanowił.
- Chodźmy może na rynek? Chciałbym posłuchać, jak ktoś tam gra. Zawsze grali! - zaproponował, a ja uśmiechnąłem się szeroko, no bo w końcu podjął pierwszą samodzielną decyzję!
- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że to zaproponowałeś - miałem ochotę skakać ze szczęścia, ale chyba bym go przestraszył. Zaśmiał się na moje dziecinne zachowanie, gdy pisnąłem po prostu na początku swojej wypowiedzi, niczym właśnie pięcioletnia dziewczynka, która dostałą wymarzoną lalkę na swoje urodziny. A tam.
- Też chciałeś tam iść? - spytał, a widząc radość wypisaną na jego twarzy, aż nie mogłem zaprzeczyć. Dobra, mieliśmy być ze sobą szczerzy, ale to jedno niewinne kłamstwo!
- I to jak! Kocham grajków ulicznych! - skłamałem. Zawsze rzucałem w nich chlebem. Tak, jestem skończonym dupkiem i idiotą, ale kurde... No właśnie? Ale co? Ale nic, po prostu jestem kretynem i tyle w temacie. Ale jeśli to jest to, na co on ma ochotę, to jasne. Po chwili wpadłem na jeszcze lepszy pomysł.
- Ale, kupujemy po bułce czy czymś innym do jedzenia i jemy, okay? - spytałem, a uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy. Kurde, proszę cię, zgódź się, no! To dla twojego dobra przecież jest!!!
- Nie może się obejść bez tego? Właśnie...
- Tylko mi nie mów, że właśnie jadłeś, bo oboje dobrze wiemy, że nie. Dlatego albo idziemy zjeść i do centrum, albo też w ogóle nie - postawiłem sprawę jasno, patrząc na niego chytrze. Nie wiem, czy szantaż do dobra metoda, ale jestem pewien, że zadziała.
< Akuma? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz