2 sie 2018

Akuma CD Mefoda

Czułem lekkie poczucie winy za to, że chłopak przeze mnie się rozpłakał. Przecież takiego człowieka byle gówno nie smuci... Jednak skoro twierdzi, że to ze szczęścia, to co mam niby powiedzieć? Że mu nie wierzę? Przecież bliskie relacje opierają się na zaufaniu, a on chyba by mi powiedział, gdyby coś go trapiło, smuciło i tak dalej, prawda?
- Okay, to jak, idziemy? - odsunął mnie delikatnie od siebie, patrząc na mnie z lekkim uśmiechem i błyszczącymi oczami. Jak po piciu normalnie. Poczułem znajome ukłucie w sercu, po piciu. Alkohol niszczy życie, po chu*a ludzie po niego sięgają? Po te wszystkie narkotyki,... Ale sam nie byłem lepszy. I nie jestem. W końcu tata miał na mnie jakiś wpływ, od papierosów po picie.
- Idziemy - uśmiechnąłem się szeroko. To dziwne, ale czułem się tak... lekko? Tak, po tym wszystkim, co się zdarzyło, znacznie mi ulżyło. Chociaż pojawiły się i nowe obawy, takie jak cały ten proces pomocy Mefody. Przecież to nie będzie łatwe. Czy ja chcę tak naprawdę, żeby było lepiej? Przecież właśnie do tego dążę... Czy on nie widzi tego, ile mam tłuszczu na brzuchu, udach, ramionach? Nie widzi tego, jak okrągłą mam twarz? Musiałby być ślepy, żeby tego nie dostrzegać.
- A więc, kiedy się widzimy? Chyba, że chcesz jeszcze dzisiaj coś robić? - spojrzał na mnie, idąc ciągle przed siebie wręcz tanecznym krokiem, co wywołało u mnie lekki śmiech.
- Sam nie wiem... Wiesz, moglibyśmy jutro. Jestem trochę zmęczony - skłamałem. W rzeczywistości wręcz padałem z nóg. A co mógłbym mu powiedzieć? Mniejsza z tym, ehh... Mam teraz inne zmartwienia na głowie - muszę zdobyć coś nowego do ubrania. Moje trzy koszulki, jedna bluza i dwie pary spodni ( w tym jedne do kolan ) to chyba nie za dużo i on na pewno zauważy, że coś jest nie tak z kasą u mnie... O ile już się to nie stało. Tak, zdecydowanie, muszę iść dzisiaj jeszcze do Pika po wypłatę i kupić coś na mieście. Ale przecież już wszystko będzie wyzamykane... Ehh, już wiem, co będę robił rano.
- Wiesz, będę wolny pewnie dopiero gdzieś tak od południa, muszę iść coś załatwić na miasto - naprawdę nie chcę go okłamywać, tym bardziej, że mu obiecałem szczerość. Ale co ja mam poradzić, że nie nadaję się do obietnic i zawsze je łamię? Życie jest do dupy...
- Iść z tobą? - spojrzałem na niego zszokowany i natychmiastowo zaprzeczyłem głośnym "Nie!". Boże, jak źle to zabrzmiało...
- Wybacz, ale to raczej coś naprawdę osobistego. Może kiedyś ci powiem - oznajmiłem, biorąc głęboki wdech. Uniósł ręce w geście niewinności.
- Jeśli nie chcesz, nie naciskam. Mamy czas, spokojnie i powoli. Zresztą, wolałbym, gdybyś mi o tym powiedział z własnej chęci ,a nie z mojego przymusu - oznajmił, a ja uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością. Już się bałem, że będzie naciskał, ale najwidoczniej źle go oceniłem. Uśmiechnąłem się szeroko w ramach podziękowania. Ale za co ja właściwie dziękowałem? Za to, że postanowił wje*ać sięw moje życie, ale nie tak bardzo?
Akuma, ogarnij dupę - ON CHCE CI POMÓC. CHCE DLA CIEBIE JAK NAJLEPIEJ, A TY ZACHOWUJESZ SIĘ JAK JE*ANA KSIĘŻNICZKA I ROBISZ TYLKO PROBLEMY.
< Mefoda? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz