21 sie 2018

Akuma CD Mefoda

- Ehhh, no dobra, niech ci będzie - mruknąłem, bo co innego mógłbym zrobić? Powiedzieć, że tego nie zrobię i zdenerwować go/ zasmucić, a przede wszystkim zawieść? Oczywiście, jeśli tylko jego intencje są szczere... Trudno mi uwierzyć w to wszystko. No, bo jak mogłoby być inaczej? Chyba każdy z podobną samooceną by mnie zrozumiał.
- No i pięknie - uśmiechnął się promiennie. To trochę dziwne, ale od jakiegoś czasu ciągle to robi - uśmiecha się tak szeroko, jakby zaraz miała mu odpaść połowa twarzy. Gościu, czy ty się do chu*a dobrze czujesz, czy jak?
- Ta... - mruknąłem jedynie, odwracając się. Poczułem zawód, że to ja pierwszy szedłem w kolejce, jednak cóż, mówi się trudno. W momencie, gdy nadeszła moja kolej, poczułem jakby gulę w gardle? To było naprawdę podejrzane. Po prostu, co ja miałem powiedzieć? Bagietka i tyle? Przecież ona chyba pomyśli że chcę się jeszcze bardziej stoczyć i być gorszy od wieprza. Boże, dlaczego to wszystko musi być tak kaloryczne?
- Bagietka, proszę - odezwałem się w końcu, udając, że zastanawiam się nad wyborem. Serce mi biło szybko jak chyba nigdy dotąd. Zaraz zjem coś, co jeszcze bardziej zwiększy moją masę ciała. Brawo ja...
- Proszę bardzo - uśmiechnęła się kasjerka, podając mi długą bułkę. Boże, przecież ja nawet tej połowy nie mogę zjeść... Zapłaciłem za, w końcu, moje pieniądze, po czym oddaliłem się na drugi koniec piekarni. Mefoda mrugnął do mnie okiem, z niecierpliwością czekając na swoje jedzenie. W końcu i on je otrzymał. Podszedł do mnie, machając na boki bagietką. Parsknąłem śmiechem, nie dowierzając w to, jaki dziecinny potrafi być ten chłopak. Ile on to miał? Dziewiętnaście? Dwadzieścia lat? Tak, chyba tak.
- Nie wierzę - parsknąłem po raz kolejny, odwracając się i kierując w stronę wyjścia z piekarni.
- A ja wierzę w ciebie, i że to zjesz, i że dasz radę, i jestem z ciebie cholernie dumny - powiedział szeptem do mojego prawego ucha, gdy otwierałem drzwi. Zadrżałem na całym ciele i chyba porządnie się zarumieniłem. Dlaczego ja muszę być taki blady?! Wyszedłem pośpiesznie na zewnątrz, oddychając "świeżym" powietrzem. Unikałem wzroku blondyna, bo sytuacja sprzed paru sekund wydała się dla mnie dość... specyficzna?
- To jak, jemy? - jego mina była jednoznaczna - bawiła go moja reakcja. Westchnąłem głośno, stając przed jednym z największych wyzwań w moim życiu. A było ich dużo, naprawdę. Momentalnie wspomnieniami wróciłem do Rue. Coraz bardziej za nią tęskniłem. Przebywanie w miejscu, gdzie jest tyle wspomnień związanych z nią jest dosyć trudne. Tyle emocji, tyle myśli, tyle przygód, tragedii, decyzji,... Mogę mieć pewność, że nikt mi jej nie zastąpi i nigdy w życiu nie przeżyję czegoś podobnego z drugą osobą. W jakimś momencie chyba nawet byłem w niej zauroczony, albo mi się tylko teraz tak wydaje...
- Ej - chyba zauważył, że się zamyśliłem, gdyż zaczął mi machać dłonią przed twarzą. Zamrugałem parokrotnie, no tak. A więc... dla Rue. W niemej odpowiedzi zbliżyłem do nagle suchych ust bułkę, po czym wziąłem duży kęs. Chyba to jedyne, co mogłem zrobić w tej sytuacji dla niej. Spróbować przywrócić swoje życie do poprzedniego stanu. Chciałaby tego.
- No i pięknie - powtórzył się, uśmiechając szeroko.
< Mefoda? Głowa mnie boli chodź do mnie :c >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz