22 wrz 2018

River DO Rose

Ciepłe promienie wschodzącego słońca wpadły przez okno mojej przyczepy i wybudziły mnie ze snu. Otworzyłam powoli oczy i pierwsze co zobaczyłam to tyłek mojego kota stojącego dosłownie przed moją twarzą.
- Dzięki Shadow - powiedziałam cierpko - uwielebiam takie widoki o poranku.
Kocur na moje słowa odwrócił głowę i spojrzał na mnie ze złością swoimi przenikliwymi żółto-zielonymi oczami:
- Patrz i podziwiaj - prychnął.
Pół śpiąca zwlekłam się z łóżka i zaparzyłam sobie kawę. Powoli przełykałam każdy łyk, delektując się moim ulubionym smakiem. Kiedy skończyłam kawę, zrobiłam sobie szybkie śniadanie, ubrałam się w czarną koszulę zapinaną na guziki, oraz krótką spódniczkę w kratkę, która należała kiedyś do mojej matki i wyszłam z przyczepy.
Byłam chyba jedyną osobą, która postanowiła tak wcześnie wstać, oprócz mnie nie było widać żywej duszy. Przechadzałam się spokojnie wzdłuż przyczep, namiotów oraz atrakcji cyrku. Byłam tutaj zaledwie od paru dni, więc nie zdążyłam jeszcze zwiedzić wszystkich miejsc, a musiałam przyznać, że cyrk był ogromny. Czułam się jakbym była w jakieś niezwykłej krainie, to wszystko było takie bajkowe i piękne, tak bardzo się różniło od tego szarego, starego domu, o zniszczonym przeciekającym dachu i obdartych ścianach, w którym mieszkałam przez ostatnie kilkanaście lat.
Nagle usłyszałam krótki, urwany krzyk, przerywający poranną ciszę. Niezastanawiając się pobiegłam w tamtym kierunku. Z jednej strony bałam się sprawdzić co to, ale jeśli... jeśli komuś się coś stało? Nie mogłam tego tak zostawić. Kiedy dobiegłam na miejsce, ujrzałam strasznie bladą i przestraszoną dziewczynę, wskazującą palcem w jedno miejsce i powtarzającą w kółko:
- Zabij to, zabij to, zrób to, błagam!
Spojrzałam w kierunku, w którym wskazywała dziewczyna o fioletowych włosach i ujrzałam czarnego, dosyć dużego pająka, który siedział sobie spokojnie na pajęczynie. Podeszłam powoli do niego i wzięłam go na ręce. Spojrzałam na przerażoną dziewczynę, patrzyła teraz na mnie jak na jakiegoś potwora. Odeszłam kawałek od namiotu i wypuściłam go na wolność. Kiedy wróciłam, odezwałam się do niej z lekkim uśmiechem:
- Już nic ci nie zrobi. On bardziej boi się Ciebie niż ty jego.

<Rose?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz