23 wrz 2018

Vogel CD Rose

Dziewczyna zaprowadziła mnie do swojego namiotu, aby móc mi na spokojnie wyjaśnić to wszystko. Po wejściu do środka niebieskooka jednym ruchem ręki nakazała mi usiąść na jednym z trzech siedzeń. Robiąc posłusznie to, co chciała, krótko rozejrzałem się po niewielkim pomieszczeniu, zwracając uwagę na niektóre rzeczy. Kiedy jednak zaczęła opowiadać o właściwościach jej mocy, słuchałem ją z wielkim zainteresowaniem, nie odrywając przy tym z niej wzroku. To, co mówiła, mogłem już sobie wyobrazić. Po skończonej kilkuminutowej wypowiedzi patrzyła na mnie, wyczekując przy tym jakieś mojej reakcji. Widząc to, odchyliłem delikatnie głowę do tyłu, próbując przyjąć to jak najdojrzalej.
- Mam tylko jedno pytanie... -zacząłem. Kiedy usłyszałem jej ciche przytaknięcie, na powrót na nią spojrzałem, unosząc przy tym prawą brew w geście niezrozumienia -Jeżeli masz taką moc, dlaczego tego nie zrobiłaś, teleportując się na dzisiejsze spotkanie? Na pewno byś wtedy zdążyła, a ja bym cię o to nie męczył -ostatnie słowa wypowiedziałem na jednym wydechu, przez co po skończonej wypowiedzi, musiałem nabrać sporo powietrza w swoje płuca.
W tym samym czasie widziałem jej zdziwione spojrzenie, idealnie komponujące się z małym grymasem na jej twarzy. Zamknęła szybko oczy, napinając przy tym mięśnie rąk, co z uwagą obserwowałem. Kiedy jej jedna brew zaczęła niebezpiecznie drgać, pomyślałem, że zaraz się na mnie rzuci z pięściami.
- Przecież powiedziałam ci, że nie mogę korzystać z tego zbyt często -powiedziała zirytowanym głosem, po czym otwierając oczy, powiedziała drwiąco -Nie jestem na tyle głupia, aby używać teleportacji do tak błahych rzeczy. Nie byłam zbyt daleko, więc mogłam się ze spokojem przejść.
- Ze spokojem? Z tego, co pamiętam, wpadłaś do namiotu, sapiąc przy tym, jak pies -zwróciłem jej uwagę, zastanawiając się przy tym, czy aby nie pokazać jej, jak właśnie wtedy wyglądała.
W odpowiedzi westchnęła głośno, po czym powiedziała krótkie "Dobra" i wstała z miejsca, podchodząc przy tym do małego stolika nocnego. Patrząc na jej ruchy, naszła mnie myśl, że takim sposobem delikatnie powiadamia mnie o tym, abym wyszedł. Na samą tę myśl uśmiechnąłem się zdawkowo pod nosem.
- Hej, możesz powtórzyć swoje imię? -zwiesiłem na moment głowę, po chwili jednak podnosząc ją w jej stronę.
- Przecież nawet się tobie jeszcze nie przedstawiłam -odpowiedziała lekko zmieszana, trzymając w ręku książkę z brązową okładką.
- Toteż proszę o imię -dziewczyna przekręciła oczami i od niechcenia rzekła.
- Nazywam się Rose, dlaczego tak bardzo chciałeś to wiedzieć?
- Rose... -powtórzyłem cicho, a następnie wstałem z miejsca -A więc Rose, dziękuję za tę rozmowę, mam nadzieję, że jeszcze się dziś spotkamy, ponieważ już muszę iść. Niestety Pik znowu coś ode mnie chce -mówiąc to, złapałem się za tył głowy.
Odwróciłem się w stronę wyjścia i będąc już w połowie po drugiej stronie, spojrzałem na nią przez ramię. Widziałem, że podeszła do mnie nieco bliżej, tak jakby mnie odprowadzała. Ponownie się uśmiechnąłem.
- Przepraszam za to, że byłem taki nachalny... Po prostu dzisiaj źle spałem i jakoś wyszło, że wybrałem sobie ciebie, aby trochę zejść z tonu. Obiecuję, że już taki nie będę.
- No mam nadzieję -niepewnie odwzajemniła uśmiech, po czym zniknęła za ścianką.
Odchodząc od jej namiotu, zacząłem zastanawiać się nad dzisiejszą pracą, jaką zada mi Głowa Cyrku. Próbowałem przypomnieć sobie naszą rozmowę z rana, lecz nic z tego nie wynikło. Zrezygnowany moją dzisiejszą postawą, ruszyłem w stronę mieszkania Pika, modląc się o to, aby zbytnio na mnie nie krzyczał, że nie żartowałem, kiedy powiedziałem mu, że go nie słuchałem. Będąc już tylko kilka metrów przed małym budyneczkiem, w którym to wbrew pozorom najrzadziej widziałem się z niebieskookim, zauważyłem coś dziwnego przemykającego pomiędzy konarami drzew. Zaciekawiony, patrzyłem na to miejsce przez kilka minut, aż w końcu ktoś mnie otrząsnął z tego transu. Jak się okazało, była to Diane. Podeszła do mnie, mając na swej twarzy niewinny, aczkolwiek przyjazny uśmiech. Niemalże od razu go odwzajemniłem.
- Kogoś szukasz Diane? -zapytałem, patrząc przy tym na to, co trzymała w ręku. Była to czerwona teczka.
- Tak, po czym to wywnioskowałeś? -odpowiedziała, podchodząc do mnie bliżej, informując mnie przy tym, abyśmy ruszyli przed siebie, co też zrobiliśmy.
- Widzę, że jesteś już trochę zmęczona, więc pewnie tego kogoś szukasz już od jakiegoś czasu.
- Oj trafiłeś w samo sedno -zaśmiała się melodyjnie, zakrywając przy tym usta dłonią.
- Więc kogo tak uporczywie szukasz?
- Zgadnij -powiedziała głosem, dający wiele niepewności.
Zamyśliłem się na chwilę, spoglądając przy tym to przed siebie w las, to na niebo pełne białych chmur zakrywających słońce. Była to dobra zagadka, którą nie wiadomo dlaczego, ale chciałem rozwiązać, choć nie można było tak naprawdę nazwać zagadką, ale czystym trafem i szczęściem. W naszym cyrku było wiele osób, których mogła obecnie poszukiwać.
- Mogę chociaż wiedzieć, czy ten ktoś jest pracownikiem, czy też występującym? Jeżeli to drugie, to z której grupy?
W tym momencie dziewczyna na chwilę się zamyśliła, przykładając przy tym teczkę do ust. Myślała pewnie o daniu mi najlepszej wskazówki, która mówiłaby już wszystko, ale jednak nie byłaby niczym specjalnym. Chyba jednak odwiodła od siebie ten pomysł, gdyż w końcu odpowiedziała.
- Jest występującym, który jest ściśle ze mną powiązany.
- A więc ktoś powiązany z twoimi występami? -dziewczyna szybko skinęła głową, oczekując przy tym mojej odpowiedzi. Niestety było to dla mnie na tyle trudne, że nie znałem jeszcze wszystkich imion, gdyż najczęściej nie mam ze wszystkimi styczności -Smiley? -dodałem niepewnie.
- Źle! Szukam Blue, ponieważ mam jej dać nowy spis harmonogramu ćwiczeń.
- Rozumiem -odpowiedziałem cicho, po czym ciągnąłem dalej -Widziałaś może gdzieś Pika? Mam do niego pewną sprawę.
- No właśnie, co do niego to kazał ci przekazać, że dziś masz zrobić sobie wolne. Sam musiał gdzieś pojechać na kilka godzin, więc pewnie wróci pod wieczór -kończąc swoją wypowiedź, przystanęła na moment -No cóż, to ja już lecę szukać dalej. Dziękuję za tę chwilę odpoczynku -rzekła, po czym odeszła w stronę cyrku.
Dopiero teraz zorientowałem się, że znajduję się w lesie, z którego widziałem delikatne prześwity terenu, na którym znajduje się cyrk. Westchnąłem zrezygnowany, stwierdzając przy tym, że mając dzień wolny od zajęć zawodowych, przejdę się do miasta. W końcu jeszcze nie odwiedziłem mojej ulubionej kawiarenki, a brak posmaku kawy w ustach przyprawiało mnie o dziwne uczucie. Ruszyłem więc w przeciwną stronę rozłożonego cyrku.

<Rose?> Mam nadzieję, że tę opowiadanie jest trochę lepsze od poprzednika xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz