3 cze 2018

Lennie CD Nice

Słuchając Nice, wyobrażałem sobie sceny spania pod mostem, ratowania kotki, przyjęcia jej do rodziny... piękna historia, niczym wyjęta z bajki. Na chwilę mnie omamił spokój i jej głos, znowu zatraciłem się w swoich myślach, a raczej w jej historii. Jeśli dalej będę tak się zawieszał, na pewno stwierdzi, że jej nie słucham. Zajęło mi chwilę, nim jej ostatnie słowa doszły do moich uszu. Gdy zrozumiałem, że teraz była moja kolej, dziewczyna siedziała wygodnie opierając się o drzewo i czekając na moją historię. Podniosłem się na łokciach i zacząłem się zastanawiać, nad jakimś ciekawym i zabawnym wspomnieniem.
- No dobra. Opowiem ci moje pierwsze znikanie przedmiotów.
Gdy już opanowałem pierwsze machanie różdżką i wyjmowanie z kapelusza królika, postanowiłem zająć się czymś ciekawszym i cięższym. W telewizji uwielbiałem oglądać występy magików. Bardzo spodobała mi się sztuczka z magiczną szafą, w której wszystko znika, gdy ją okręcisz, a potem wraca. Postanowiłem spróbować. W drodze do pokoju chwyciłem pierwszą lepszą rzecz, którym był telefon mamy. Wtedy jeszcze nie myślałem o tym, że jeśli go zniszczę, lub zgubię, rodzice skręcą mi kark. Wyjąłem z szafy wszystkie ubrania, wstawiłem do środka mały okrągły taborecik, postawiłem na niego telefon i zamknąłem szafkę na klucz. Wypowiedziałem zaklęcie, jakie usłyszałem w telewizji, machnąłem różdżką i otworzyłem szafkę. Telefon dalej tam był, dlatego postanowiłem użyć tym razem własnego zaklęcia. W momencie, w którym wypowiadałem zaklęcie, kot zeskoczył z rynny na mój parapet. Udało się, telefon zniknął. Byłem szczęśliwy jak nigdy. Miałem go zaraz przywrócić na miejsce, gdy usłyszałem dzwonek telefonu mamy. Był blisko i dochodził jakoś z góry. Rozejrzałem się po pokoju, ale niczego nie dostrzegłem. Zbliżałem się do okna, a dzwonek był coraz głośniejszy. Wychyliłem się i spojrzałem na górę. Dzwonek zdecydowanie dobiegał gdzieś stamtąd. Zamiast wtedy pomyśleć i spróbować cofnąć czas, żeby telefon wrócił do szafy, ja ze strachu, że rodzice się dowiedzą, zacząłem włazić na dach. Chwyciłem się rynny i się podciągnąłem, trochę ją wyrywając. Wszedłem na dach i idąc po dzwoniący telefon, zrzuciłem parę dachówek. Gdy miałem już przedmiot, zacząłem schodzić, ale to było trudniejsze. Całkowicie straciłem panowanie. Ześlizgnąłem się z dachu, wywaliłam paręnaście dachówek i nim zacząłem spadać na ziemię, złapałem się rynny. Ona niestety także zaczęła się odrywać. Koniec końców wylądowałem w szpitalu na jakieś trzy dni ze złamaną nogą i miesięcznym szlabanem.

<Nice?>
PS: Wracam 10 czerwca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz