17 cze 2018

Ace CD Smiley

Pokiwałem głową patrząc na nią. 
- No to możemy iść! Aaa too, w którą to stronę? 
Wskazała kierunek ręką stając obok mnie. 
- To będzie około 15 minut drogi.
Tyle chyba mogłem przejść. Wzruszyłem ramionami. 
- To kto pierwszy! - Zaśmiałem się odbiegając od niej kawałek. 
Stając na miejscu mogłem spokojnie powiedzieć, że ten pomysł był katastrofalny. Myślałem, że zaraz zasłabnę. Oparłem się o ścianę oddychając szybko. 
- Eh... Ta wygrałaś to nie było mądre z mojej strony... - Mruknąłem po czym wzruszyłem ramionami. 
Pokręciła głową. 
- Odsapnij chwilę, ja poczekam na ciebie w środku. 
Jak powiedziała tak i zrobiła. Gdy w końcu udało mi się złapać oddech przeciągnąłem się rozmasowałem mięśnie i stanąłem przed wejściem. Chwilę się wahałem. Może popełniałem ogromny błąd? Nieee teraz już nie mogłem tak myśleć. Nacisnąłem klamkę wchodząc do środka. Zamrugałem i się rozglądnąłem. Budynek nie był duży więc bez większej trudności znalazłem dziewczynę. 
- Jak o to chodzi to chyba se już poradzę. - Uśmiechnąłem się do niej. - Wrócę do ciebie jak coś znajdę. - Nie czekając na odpowiedź odbiegłem od niej. 
Przechadzałem się chwilę wzdłuż kojców. Wreszcie mój wzrok zatrzymał się na czarnym kocie. Kucnąłem spoglądając zwierzakowi w oczy. Były one kryształowo-niebieskie. Przypominające niebo. Ostrożnie wyciągnąłem rękę gładząc kota po głowie. Załatwianie formalności poszło dość szybko. I po mniej więcej dwudziestu minutach trzymałem kotka na rękach drapiąc go pod brodą.
- Bardzo Ci dziękuję - Spojrzałem na dziewczynę. 
Przechyliła głowę uśmiechając się promiennie.
- Nie ma za co. Tak apropos jak planujesz nazwać tą kulkę futra? 
- Jeszcze nie wiem, ale pomyślę nad tym. - Spojrzałem na kota zamyślony. 
- Dobrze ja muszę się zbierać odwiedź mnie jak coś wymyślisz. - Pomachała mi i poszła w swoją stronę. 
Ja nie chciałem jeszcze wracać. Uznałem, że zrobię sobie znowu spacer. Idąc szarymi ulicami zastanawiałem się nad sobą. Sam się czułem jakbym był czarnym kotem. Zauważyłem to już dawno.
Gdzie się zjawiałem działy się straszne rzeczy... Westchnąłem. Nie każdy to wiedział, ale po tym jak uciekłem z domu dowiedziałem się, że moja siostra się poważnie rozchorowała i niedługo potem zmarła. Moja pozostała rodzina za to straciła cały majątek. Jak dla mnie dziwny zbieg okoliczności. Ale potem działy się jeszcze dziwniejsze rzeczy. Każda osoba, która potem chciała mi pomóc źle kończyła. Te osoby bardzo często traciły kogoś bliskiego, zapadały na nieuleczalne choroby, traciły życie w przeróżnych wypadkach... I mógłbym wymieniać jeszcze dalej. Mocniej przytuliłem kota wzdychając cicho. Stanąłem obok przejścia przez ulicę. Nagle jakiś pies zaczął szczekać. Wszystko stało się tak szybko... Kot wyskoczył mi z rąk prosto na jezdnie. I po chwili... Głuche łup... Pisk opon... Zapach krwi... Patrzyłem na to wszystko przerażony. Wyciągnąłem drżącą rękę. Nagle wszystko stało się jasne... A jednak przynosiłem pecha. Stałem tak dość długo i nagle przez myśl przemknęła mi dziewczyna. A co jeśli jej też coś się stanie. Zanim zdążyłem się zorientować co się dzieje byłem już w połowie drogi. Nagle coś mi stanęło na drodze. Wróciłem się na ziemię mrugając. 
- Przepraszam... - Wymamrotałem wstając. - Nic ci...
Podniosłem się i zaraz złapałem dziewczynę rękami za twarz. 
- Ah to ty! Nic ci nie jest? Jesteś cała?
- Taaaak? No może teraz mi twarz zgniatasz...
Puściłem ją mamrocząc przeprosiny. 
- W ogóle wyglądasz strasznie... Coś się stało?
- N...nie no skąd...
- A gdzie twój kot?
- Kot... Jaki zaś ko... Ah teen uh... No gdzieś tu się kręci... - Wymamrotałem szybko odwracając głowę.

<Smiley? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz