22 cze 2018

Vogel CD Smiley

Zakłopotany słowami dziewczyny, chwyciłem się za tył głowy, odwracając przy tym wzrok. Spanie razem nie wchodzi w grę. Obydwoje pewnie nie czulibyśmy się zbyt dobrze, tym bardziej że mimo dwuosobowego łóżka, ono jest dosyć małe. Przymknąłem oczy, przez co momentalnie zatrzymałem się na szerokim holu sierocińca. Po tym krótkim momencie, kiedy to odpłynąłem myślami, w końcu rozwarłem powieki, błądząc przy tym tępym wzrokiem po okolicy. Wbrew temu, co przedstawiają te szare, chłodne mury i opiekunowie, wnętrze jest naprawdę pięknym odwzorowaniem dziewiętnastowiecznego stylu. Kąciki moich ust same uniosły się delikatnie do góry. Kiedy na powrót spotkałem przed swoim wzrokiem Smiley, przypomniałem sobie o jej pytaniu.
- Coś się na pewno wymyśli -rzuciłem szybko, żeby przerwać w końcu panującą między nami ciszę.
Dziewczyna również dłużej nie czekając, bąknęła coś cicho pod nosem, by następnie mogła zrównać ze mną kroku. Spojrzałem na nią przez ramię, a ona odwzajemniła moje spojrzenie, po czym sięgnęła szybkim ruchem do mojej twarzy. Zdezorientowany uchyliłem się lekko, próbując przy tym uniknąć jej dotyku, lecz ta szybko mnie złapała, a właściwie mojej okulary, które równie szybko ściągnęła z mojego nosa. Zdziwiony jej poczynaniami, zwolniłem odrobinę. Patrząc się na nią i na jej ruchy, obserwowałem to, jak zaczyna czyścić szkiełka moich okularów swoją chusteczką, po czym oddając mi je, zaczęła się śmiać.
- Co się tak patrzysz, jakbym zrobiła coś niedobrego? -podała mi moją rzecz, a ja powoli odebrałem ją z jej rąk.
- Nie, po prostu... Dzięki -odwzajemniłem jej ciepły uśmiech.
Dłużej nie czekając, w końcu wyszliśmy z tego miejsca. Kiedy tylko przekroczyliśmy bramę i odeszliśmy jeszcze kilka metrów dalej, Smiley głośno odetchnęła z wyraźnie słyszalną ulgą. Nie dziwię się, w końcu, ona tam spędziła część swojego życia, a ja wychodząc na rozmowę telefoniczną, już zaobserwowałem zachowanie tych wszystkich pracowników. Dokładniej trzech zakonnic, które będąc z dość pokaźną grupą dzieci na podwórzu, otoczyły jednego, małego chłopca i zaczęły nim dosłownie miotać. Na szczęście lub nie, jedna z nich spostrzegła mnie w oknie i doprowadziła do porządku swoje koleżanki. Na samą myśl o tym i o innych tragediach rozgrywających się w tamtym miejscu robi mi się niedobrze, a dreszcze przechodzą przez całe moje ciało. Właśnie wtedy wpadłem na pomysł z rozluźnieniem obecnej sytuacji, który wykorzystuje praktycznie zawsze w takich sytuacjach.
- Może pójdziemy na jakiś deser? -tym razem nie ja jeden to zaproponowałem.
Patrząc się na siebie, po krótkiej chwili zaczęliśmy się donośnie śmiać. Kiedy już skończyliśmy, powtórnie spojrzeliśmy na siebie.
- Ja jestem za -odezwała się pierwsza, przecierając kącik oka, jakby od łzy -może pójdziemy do kawiarni po drugiej stronie miasta? Tam na pewno zapomnimy o tym, co tutaj się wydarzyło.
- Masz rację -delikatnie odchyliłem głowę do tyłu -to miejsce już na pewno będzie mnie przez najbliższy czas prześladowało.
- Aż tak zapadło ci w pamięć? -zapytała się, powstrzymując śmiech.
- Proszę cię, przecież to miejsce jest jak z horroru -kiedy to powiedziałem, w mojej głowie od razu narodził się pomysł filmu na podstawie tego sierocińca. Zacząłem obmyślać całą scenerię, role, a nawet historię, dlaczego to miejsce jest nawiedzone.
Przechodząc przez miasto, wstąpiliśmy jeszcze do trzech sklepów z ubraniami. Stwierdziłem bowiem, że dobrze by było mieć jednak z tego miejsca jeszcze jakieś pozytywne wspomnienie. Tak oto kupiłem sobie nową bluzę, natomiast Smiley zakupiła sobie kolejne szklane kulki do swojej kolekcji. Kończąc nasze rozmowy na bardzo miłe tematy, w końcu doszliśmy do kawiarni, gdzie wręcz odczułem ulgę. Siadając na krześle, rozprostowałem plecy, po czym wręcz przewiesiłem swoje wątłe ciało przez oparcie.
- Aż taki zmęczony? -zapytała, siadając wprost naprzeciw mnie.
Uniosłem powoli głowię, a następnie spojrzałem na nią sarkastycznie.
- Gdzie tam zmęczony? Ja po prostu sprawdzam miękkość tego krzesła! -w odpowiedzi dziewczyna zaczęła kręcić głową, choć dobrze widziałem jej delikatny uśmieszek -Hej Smiley, zauważyłaś?
- Co takiego?
- To, że praktycznie odwiedziliśmy już każdą kawiarnię w tym mieście? -kiedy to powiedziałem, zaczęła się zastanawiać, po czym wesoło skinęła głową.
- Masz rację, ta jest ostatnia, ale co w związku z tym?
- To, że może na cześć tego osiągnięcia, złożymy sobie jakieś wielkie zamówienia? -zaproponowałem, pokazując przy tym rękoma niewidzialną górę jedzenia.
Smiley zaśmiała się cicho, kiwając przy tym głową, co znaczyło tyle, że się zgodziła.

<Smiley?> Przepraszam, że tak długo czekałaś oraz to, że te opowiadania są coraz gorsze x)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz