16 cze 2018

Mefoda CD Akuma

Serce tłukło się w mojej piersi, jakby zaraz miało z niej wyskoczyć, przebijając się przez żebra. Sparaliżowany stałem tak, nie wiedząc co zrobić, gdy koń wyrzucił do przodu nogi, rzucając dziko głową i rżąc głośno. Ocknąłem się dopiero w momencie, gdy Akuma krzyknął cicho. Jeśli coś by się mu stało, nie darowałbym sobie tego.
- Wołga! - zawołałem i nie wiem, czy na moje polecenie, czy też z własnych chęci, klacz stanęła na ziemi wszystkimi odnóżami. Mimo tego nie uspokoiła się, wydawała się bardziej zdenerwowana, niż spanikowana. Jakbym zrobił coś nie tak. A może zrobiłem? Nie byłem pewien. Oddaliłem się nieco, by dać zwierzęciu przestrzeń i pokazać, że nie mam zamiaru zrobić jej nic złego. Ta przebierała kopytami w miejscu sprawiając, że trawa była wyrzucana w powietrze. Zarżała głośno, stawiając małego dęba.
- Ciichooo... - mówiłem do niej kojącym głosem. Gdy nieco się uspokoiła, zacząłem bardzo powoli podchodzić, stale przemawiając do niej spokojnym i opanowanym głosem, chociaż w środku drżałem niczym małe dziecko. Nie miałem bladego pojęcia, co w nią wstąpiło, ale to już druga akcja w tym tygodniu. Być może jest chora? Albo boi się lisów, czy czegoś podobnego? Są gdzieś tutaj w ogóle lisy?
- Co jej odje*ało? - spytał Akuma, a ja popatrzyłem na niego, był cały blady, jego głos "chwiał" się niczym u pijaka. Wyglądał na takiego bezbronnego, wystraszonego, nawet mimo Shiro - tak, zapamiętałem w końcu jego imię, ale to nie oznacza, że potrafię je wymówić - który stał obok niego, bacznie przyglądając się Wołdze. Lub mi. Trudno było dostrzec prawdziwy punkt skupienia jego uwagi. Ale on ma porąbane oczy, jak na haju.
- Nie mam bladego pojęcia. Może przestraszyła się czegoś za drzewami... - nie potrafiłem zrozumieć zachowania klaczy i zbytnio się w to nie zgłębiałem, bo po co? Jednak twarz chłopaka pozostała jakby skupiona. Serio, aż tak się tym przejął? Nie wierzę w tego gościa... Ręce opadają.
- Spokojnie, konie tak czasem mają - wytłumaczyłem, wspominając parę przypadków, gdy zwierzę z dupy zaczęło wierzgać, skakać, drzeć się jakby je obdzierano ze skóry, czy też nawet kopać lub gryźć. Te bestie potrafią kopnąć, uwierzcie. Cud, jeśli przeżyje się taki cios. Może to i brzmi śmiesznie, ale jeśli koń stanie ci na palcach, masz już po nich.
- To nie zmienia faktu, że to było dziwne. Może skończysz już to lonżowanie i pójdziemy nad rzekę? - spytał, a ja westchnąłem jedynie na zmianę tematu. Je*any manipulant. Pokiwałem głową na znak, że się zgadzam, po czym  powoli zacząłem podchodzić do klaczy, która już stała spokojnie parę metrów ode mnie. Ku mojej uldze, dała się pogłaskać po łbie, a potem po szyi. Kreśliłem małe kółka na jej sierści, co nieco ją uspokoiło - rozluźniła mięśnie i położyła jedną z tylnych nóg na szpicu kopyta. Opuściła nieznacznie łeb, patrzyła przed siebie sp[od przymrużonych powiek. Oddychała już normalnie, a wręcz jej oddech stał się wydłużony. Spa?
- Pójdziesz po tą linę, którą przywiązywałeś ją do boksu? - spytałem, już nie chcąc wdrążać do jego życia nazw, których i tak nie zapamięta. Pokiwał głową, a ja odpiąłem lonżę, trzymając za kantar. Po chwili i Akuma, i Shiro wyłonili się ze stajni z czarnym sznurem. Podał mi go, a ja podpiąłem go do metalowego kółeczka.
Droga do rzeki upłynęła szybko, z początku kolega był zdziwiony, że nie jadę na Wołdze, ale powiedziałem mu, że nie wszędzie trzeba jechać na koniu.
< Akuma? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz