26 maj 2020

Lennie CD Shu⭐zo

Patrzyłem na ten dziwny prezent, zastanawiając się, co powiedzieć. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że mógłbym dostać wełniane slipy, ręcznie dziergane na drutach. Nie powiem, że były brzydkie, bo miały jasny beżowy odcień wymieszany gdzieniegdzie z szarym kolorem, z drugiej jednak strony nie byłem pewny, czy taka bielizna była wygodna i niewidoczna pod spodniami.
- Na pewno w nich nie zmarznę – odezwałem się w końcu i kiedy spojrzałem w bok, zauważyłem, że jakieś dziewczyny uważnie nam się przyglądają. Zażenowany ich wzrokiem i szeptami, złożyłem prezent od ukochanego i schowałem go do kapelusza, w którym zniknął.
- Możesz dzisiaj je wypróbować – zaoferował. Usiadłem naprzeciwko niego, znowu się zastanawiając nad odpowiedzią.
- Jeśli będzie zimno – uśmiechnąłem się delikatnie, a on posłał mi podejrzane spojrzenie. Nie drążył jednak tego tematu i usiadł ponownie.
- Więc czemu cię tak długo nie było? Już chciałem iść cię szukać, martwiłem się.
- Byłem u Pika, na spokojnie udzieli nam ślubu, wystarczy data. A co do miejsca, stwierdził, że możemy zrobić je, gdzie chcemy, a samo wesele może się odbyć na powietrzu, jeśli będzie ładna pogoda – wyjaśniłem.
- Czyli teraz musimy znaleźć to miejsce – spojrzał na wyjście z bufetu. Po chwili wstałem i pociągnąłem go za rękę, wychodząc na zewnątrz.
- W sumie, to chyba coś znalazłem. Przejdźmy się – trzymając go za dłoń, ruszyliśmy między namiotami. Po kilku minutach wyszliśmy z ich terenu, okrążyliśmy pole namiotowe i wtedy dotarliśmy do polany. Była to zwyczajna łąka, na której znajdowało się niewielkie jeziorko, kilka potężnych drzew i pachniało świeżymi kwiatami, w tym momencie rozkwitniętymi, chociaż w nie dużej ilości. Lekki wiatr smugał liście i trawę, które poruszały się w bezmelodyjnym tańcu, a zachodzące słońce rzucało pomarańczowo-fioletowy blask na cały krajobraz. - Sam teren jest w miarę równy, więc nie powinno być problemów z ustawieniem krzeseł – powiedziałem, robiąc kilka kroków do przodu i niebędącym pewnym, jakie uczucia wzbudziła polana w moim narzeczonym. - Ale zrozumiem, jeśli wolisz inne miejsce lub jakieś pod dachem. Tak naprawdę to propozycja innego pracownika, ponoć zna tutaj cały teren jak własną kieszeń – dopiero teraz odwróciłem się do Shuzo, aby sprawdzić, czy podoba mu się moja propozycja.

<Shu?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz