1 maj 2020

Shu⭐zo CD Lennie

Pogodzić się? Czy to w ogóle było możliwe? Jeszcze wyjdzie z tego większa kłótnia i na tym się to skończy. Nie chciałem na siłę się z nikim dogadywać. Co może jeszcze to ja mam przepraszać?
Nie byłem zadowolony tą prośbą Lenniego. Nie chciałem tu nawet za bardzo z nim iść. Nie chciałem teraz tu stać i patrzeć na jego minę. Nic mi się nie podobało, ale... To w sumie lepiej, żeby rozstać się w dobrej relacji. Chce czy nie, ten człowiek będzie jedynym dziadkiem naszego dziecka. Nic takiego nie zmieni. Byłoby dobrze, gdybyśmy przynajmniej się dogadali. Wciąż kłócąc się z myślami, patrzyłem na chłopaka, aż w końcu odwróciłem głowę w stronę drzwi i westchnąłem.
- Niech ci już będzie. - wymamrotałem trochę niechętnie, ale gdzieś w głębi siebie cieszyłem się, że podjąłem taką, a nie inną decyzję. Teraz tylko jak się mam do tego zabrać? Lennie słysząc moją odpowiedź, od razu ucałował moje dłonie, a później mnie przytulił.
- Jesteś kochany. - dodał jeszcze. Wyglądał na zadowolonego.
- Nie przesadzaj. To nic takiego. - powiedziałem i odsunąłem się od niego, czekając, aż w końcu zapuka do drzwi.
- Oj no nie dąsaj się psinko. - odezwał się rozbawiony, poczochrał mnie po głowie, a później zapukał do drzwi. Prychnąłem cicho z założonymi rękami. Nie dam mu tej satysfakcji, uśmiechając się. Jeszcze później będzie chciał, nie wiadomo czego. Nie czekaliśmy długo. Ojciec Lenniego praktycznie od razu nas wpuścił. Oczywiście przywitał się ze swoim synkiem, przytulił go, a ja tam tylko skinąłem głową na przywitanie. Nie zamierzałem się silić na uprzejmości. W ogóle starałem się nie rzucać w oczy i być najciszej, jak tylko potrafię. Ciągle tylko się zastanawiałem, na co się zgodziłem, a w zasadzie, na co niemożliwego się zgodziłem. Jak mam to zrobić? Co mam się tu zacząć płaszczyć i przepraszać? Niestety mój szacunek do starszych nie jest jakiś wysoki. Kto mnie miał go w ogóle kiedykolwiek nauczyć? Moi rodzice, może ojczym? Śmiechu warte.
Zamarłem, gdy zauważyłem, że obaj się na mnie gapią. Na chwilę się wyłączyłem i co? Już czegoś chcą, a myślałem, że w spokoju będą między sobą rozmawiać... Uśmiechnąłem się niepewnie.
- Ale o co chodzi? - spytałem, bo w życiu sam się nie domyśle, co ode mnie chcieli.
- Dobrze cię widzieć. - odezwał się jego ojciec. Zareagowałem na to słabym uśmiechem. Byłem już zmęczony. Nie wiedziałem nawet jak tu się odezwać. Cała atmosfera wydawała mi się dość sztywna, mimo wszystko. Lennie starał się jakoś i mnie i jego zachęcić do głębszej konwersacji, ale nie ma się co oszukiwać, to mu nie wyjdzie.
Gdy usiedliśmy w trójkę przy stole, chciałem się jedynie położyć, przespać. Czułem, że zaraz znów dopadną mnie wieczorne nudności. Co prawda nie były one już takie mocne, jak w poprzednich dniach, ale dla mnie dalej były nie do zniesienia. Zacząłem tam przysypiać, gdy Lennie opowiadał coś ojcu. Nie umiałem się skupić ani w ogóle ogarnąć. Jednak nagle rozbudziło mnie, kopnięcie w nogę. Od razu bardziej się wyprostowałem na krześle i spojrzałem w bok na Lenniego. Jego ojciec właśnie wstał od stołu i plecami do nas grzebał w jakiejś szafce. To o co jemu może chodzić? Spojrzałem na niego pytającym wzrokiem, a ten w odpowiedzi wskazał mnie, a później swojego ojca, po czym złożył dłonie w serduszko, wciąż się we mnie intensywnie wpatrując. Gdy tylko zrozumiałem, o co mu chodzi, od razu przewróciłem oczami i oparłem głowę na dłoni. Może i wcześniej się zgodziłem, ale to były tylko słowa. Ten jeszcze raz mnie szturchnął. Za nim w ogóle na niego spojrzałem, nadepnąłem mu z całej siły na stopę, a gdy już raczyłem spojrzeć ten i tak pokazał mi to samo, co wcześniej, ale tym razem jakoś bardziej stanowczo i poważnie. Przez chwilę wbijaliśmy w siebie nawzajem niezadowolone spojrzenia.
- Jaką chcecie herbatę? - spytał ojciec Lenniego, wyciągając szklanki z szafki. Obaj równocześnie na niego spojrzeliśmy.
- Najzwyklejszą. - mruknąłem jedynie, podpierając głowę na dłoni. W zasadzie nie chciało mi się pić.
- Kawę. - odpowiedział Lennie, wtedy również znów przeniosłem na niego wzrok.
- Pytał o herbatę. - odezwałem się trochę złośliwie. Poza tym, co on sobie wyobraża? Nie będzie mi w nocy spać, a przecież z rana mamy iść do Chinatown. Niech to sobie wybije z głowy. - Żadnej kawy.
- To chcę po prostu wodę. - odpowiedział głównie mi, równie złośliwym tonem. Czyli to tak się bawimy? Dobrze. Ja tak mogę cały dzień. Jednak nie zrozumiałem jego posunięcia, gdy nagle wstał. - Zostawię was na chwilę. Muszę zajrzeć tam, gdzie król chodzi piechotą. - oznajmił, posyłając mi wredny uśmieszek. - Poza tym Shu, nie chciałeś czasem czegoś powiedzieć mojemu ojcu? - od razu uniosłem brwi, słysząc to pytanie. "Ktoś tu ma jakieś omamy słuchowe." Tyle chciałem powiedzieć.
- Cóż takiego? - włączył się tatuś Lenniego. Świetnie.
- W zasadzie to... - zacząłem, ale zupełnie nie umiałem skończyć. Byłem zły na Lenniego. Jak mógł mnie tak wkopać?! Niech nawet nie myśli, że ujdzie mu to płazem. Jeszcze przyjdzie taki moment, że się odegram.
- Zaraz wrócę. - położył rękę na moim ramieniu ze wciąż tym samym triumfalnym uśmiechem. Podniosłem na niego wzrok, ten jeszcze szczerzej się uśmiechnął. W odpowiedzi pokazałem mu środkowy palec, a ten mi język, po czym poszedł zamknąć się w łazience (Ach, miłość jest taka piękna). Pewnie nie wróci, dopóki nie porozmawiam z jego ojcem.
Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. On zalewał herbatę, a ja gapiłem się prosto w stół, przygryzając dolną wargę. Biłem się ciągle z myślami. Już ani trochę nie chciało mi się spać. Jak tu zagadać? Ukradkiem spojrzałem na mężczyznę, a po sekundzie znów na stół. Zrobiłem tak jeszcze parę razy, aż w końcu wstałem z miejsca. Raz kozie śmierć. Jak coś znów się z nim zacznę kłócić.
- Wiem, że to dla pana ciężkie i... W pewnych chwilach najzwyczajniej jest to trochę przytłaczające. Trudne do zaakceptowania, a nawet i zrozumienia. - przerwałem na chwilę, opierając się o blat i zerkając na niego. Ten jednak milczał, wpatrując się w kubki parzącej się herbaty. Chciałem jakiś ładny wstęp zrobić, ale było to o wiele trudniejsze, niż myślałem. Jednak postanowiłem kontynuować. - Tyle się działo. Najpierw związek, wypadek, zaręczyny i nasza mała kłótnia. - od razu się skrzywił na moje słowa. - Teraz dziecko. - dodałem, spokojnie się w niego wpatrując.
- Przejdź może do sedna. Co jeszcze? - pewnie spodziewał się, że wyskoczę z jakąś kolejną niespodzianką. Chociaż... Co może być jeszcze, aż tak szokujące, jak zaręczyny czy ciąża, jak chodzi o parę gejów? Nic nie przychodzi mi do głowy, ale wolę się nad tym nie zastanawiać.
- W zasadzie nic. - oznajmiłem, spokojnym tonem. - Chcę się wytłumaczyć i przeprosić. - oświadczyłem. - Poza tym też powiedzieć, że... Wszystko zależy od punktu widzenia. Gdyby pan przestał widzieć w nas dwójkę gejów, a po prostu dwójkę kochających się ludzi... Życie stałoby się prostsze. - uśmiechnąłem się i wzruszyłem ramionami. - Tyle. Nie byłoby tylu krzyków.
- Mój syn miał mieć... - przerwałem mu.
- Miał mieć na pewno ukochaną osobę, a z nią dziecko i szczęśliwe życie. Nie sądzi pan, że wszystko już jest na wyciągnięcie ręki? On jest szczęśliwy, ma dla kogo żyć, a za jakiś czas... - przerwałem na moment, wciąż się w niego wpatrując i jednocześnie kładąc dłoń na brzuchu. - Zostanie pan jednym dziadkiem tego dziecka. Ono nie będzie miało nikogo bliższego poza mną, Lenniem i właśnie panem. - sam nie wiem, czy docierały do niego moje słowa. Wpatrywał się tempo w blat, jednocześnie opierając się o niego dłońmi. W zasadzie nie miałem pojęcia, co jeszcze powiedzieć. W ogóle nie byłem przygotowany na żadną z nim rozmowę. Po chwili wydał z siebie głębokie westchnienie. - Czas podjąć męską decyzję i przestać się w końcu cackać z tą sprawą. - dodałem i szturchnąłem go w ramię z uśmiechem. - To tylko kwestia nastawienia, a ja naprawdę chcę żyć ze świadomością, że i pan i Lennie jesteście szczęśliwi z tego związku. Chce, żeby mimo wszystko to była kochająca się rodzinka. - wtedy już spojrzał na mnie. - Pan na pewno też tego chce, więc - wyciągnąłem rękę w jego stronę. - Jak będzie? - spytałem. Nie musiałem długo czekać na odpowiedź. Wszystko stało się jasne, gdy z uśmiechem uścisnął mi dłoń.
- Witam cię w rodzinie, Shu. - dodał jeszcze, co kompletnie mnie wtedy wzruszyło.
- Oooo. To najpiękniejsze, co pan mógł mi powiedzieć. - od razu go przytuliłem i zacząłem płakać. Nienawidzę się za tą szczególną nadwrażliwość w tym okresie. Nie minęła nawet chwila, a do środka wszedł Lennie.
- Coś czuję, że dużo mnie ominęło. - odezwał się, cicho się śmiejąc. Jego tata wyglądał na trochę zmieszanego zaistniałą sytuacją. Nie dziwię się.
- Twój tata jest kochanym człowiekiem. - nie umiałem się od niego odkleić, ale udało mi się też wciągnąć Lenniego do wspólnego przytulasa, więc było naprawdę cudownie. Już nawet nie myślałem o tym, w jaki podły sposób mnie tu zostawił.
Gdy już się uspokoiłem, wszyscy wróciliśmy do stołu. Dostałem swoją herbatę, zrobiłem parę łyków, a później tuliłem się do ramienia Lenniego. Czekała nas jeszcze rozmowa naszego wyjazdu i powrotu do cyrku. Teraz trochę szkoda było mi tu zostawiać jego ojca samego. Samotność jest okropna, a szczególnie, gdy gdzieś z tyłu głowy, odzywa się ta nieprzyjemna świadomość, że gdzieś tam dobrze się żyje twoim znajomym i rodzinie. Sam też niejednokrotnie na własne życzenie się odgradzałem od reszty. Nie za dobrze na tym wyszedłem... Może lepiej będzie, jak zostaniemy?

(Lennie~)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz