15 maj 2020

Shu⭐zo CD Lennie

Cieszę się, że przeżyliśmy ten lot. Cieszę się, że Lennie mi tam nie zszedł na zawał, a przede wszystkim cieszę się, że już za parę chwil będziemy na miejscu. Nie mogę się doczekać własnego powrotu do pracy i w miarę normalnej rzeczywistości, która nie będzie mi sprawiać za wiele niespodzianek. Chciałbym się już zająć kreacjami do ślubu. Mam parę pomysłów i przydałoby się je jak najszybciej zrealizować.
- Innym razem kochanie. Wiesz, ile jest do zrobienia? - spytałem, nie odrywając wzroku od szyby. Lennie od razu westchnął.
- Jeszcze nawet nie dojechaliśmy, a ty już chcesz coś robić. - mruknął niezbyt zadowolony, nie przestając się bawić jednym z moich pasemek.
- Ślub sam o siebie nie zadba.
- Ślub, nie zając. Nie ucieknie. - wymamrotał, wciąż się o mnie opierając. Gdyby to było takie proste. Niech już lepiej teraz idzie spać, a nie mnie denerwuje.
- A moja figura tak, a raczej z grubym mną ślubu nie będziesz chciał.
- Mamy wystarczająco czasu.
- A uwierz, że właśnie nie. To jest zdecydowanie za mało. - westchnąłem niezadowolony z założonymi rękami. Mógłby chociaż raz się ze mną zgodzić, to nie. Ciągle tylko "mamy czas", "bez pośpiechu" albo zacznie się śmiać. Czemu nie może, chociaż tej sprawy wziąć na poważnie?
- Musimy się o to przegadywać?
- Sam zacząłeś.
- Okej. - wyprostował się. - To nie było tematu. - puścił mnie, zsunął swój kapelusz na oczy i już do końca drogi się nie odezwał. W ogóle się nie ruszał, tylko oddychał. Rzuciłem mu jedynie niezadowolone spojrzenie. Tak mnie bardzo kocha, pomyślałem i przewróciłem oczami.
Oczywiście z autobusu wyszliśmy w mieście, a przejść do cyrku już musieliśmy sami. W drodze nie rozmawialiśmy za bardzo. Napięta atmosfera z autobusu trwała aż do tej pory. Jednak trochę się to zmieniło, gdy już na horyzoncie ukazało mi się cyrkowe obozowisko.
- I wróciliśmy. - podekscytowany puściłem swoją walizkę, rzuciłem się Lenniemu na szyję i go pocałowałem. - Wróciliśmy. Wróciliśmy. - podskoczyłem parę razy, by później od niego odbiec i jako pierwszy znaleźć się przy obozowisku. Mimo mojego wcześniejszego zmęczenia teraz czułem się świetnie. Rozpierała mnie energia. Jestem przekonany, że gdybym tylko chciał, obiegłbym dookoła ten cyrk z trzy razy. Jednak to nie jest odpowiedni czas na takie głupoty.
- Shuzo, a walizka?! - słyszałem za sobą, ale nie zamierzałem się zatrzymywać ani wracać. Nie teraz. Na pewno nie w tej chwili. W końcu wróciłem do domu i tylko to się liczyło. Pierwszą osobę, jaką w ogóle tam zobaczyłem, serdecznie uściskałem, a później bez słowa odszedłem, by załatwić wszystkie formalności. Znalezienie Pika nie było za bardzo trudne. Przesiadywał tam gdzie zwykle. Ja cieszyłem się na jego widok, on na mój, a następnie i Lenniego, który dołączył do nas parę chwil później.
- Lennie, co tak długo? - spytałem rozbawiony, gdy go zobaczyłem z dwoma walizkami. Nie mogłem się powstrzymać od cichego śmiechu.
- Racja. Następnym razem powinienem ją zostawić, byś sam się wracał. - odpowiedział złośliwie z uśmiechem na twarzy. Pokazałem mu jedynie język, a później wróciłem do rozmowy z Pikiem. Musieliśmy dogadać sprawę namiotów, gdyż chciałem, aby Lennie ze mną zamieszkał. Chociaż... Do tej pory nie wiem, czy to taki dobry pomysł. W kawalerce średnio nam szło to wspólne mieszkanie. Mieliśmy siebie nawzajem dość. Może warto od razu zaznaczyć, że jak coś to Lennie wróci do swojego namiotu? Pik rzecz jasna nie dopytywał, czemu chcemy tak, a nie inaczej. Ja z Lenniem również nie specjalnie chcieliśmy się z tego tłumaczyć.
Załatwianie formalności przebiegło bez przeszkód. Zostało nam tylko przeniesienie rzeczy Lenniego do mojej kolorowej graciarni. Musiałem mu tam zrobić miejsce, choć nie byłem do końca pewny jak. Ten mój bałagan nie bez powodu tak wygląda. Pomimo tego chaosu, jaki tam panuje, wszystko i, tak czy siak, posiada swoje określone miejsce. Mój kochany na szczęście nie ma za dużo rzeczy, a ja i tak muszę się zacząć znów powoli odnajdywać. W namiocie pierwszą rzeczą, jaka rzuciła mi się w oczy, była moja maszyna do szycia. Czułem się, jakbym od wieków nie trzymał igły w dłoni. Będę w stanie w ogóle znowu z niej zacząć korzystać? Na szczęście już niedługo się to zmieni i się przekonamy, o ilu rzeczach zdążyłem zapomnieć. Zacząłem wszystko wyciągać na wierzch, sprawdzać, czy jest w miarę na swoim miejscu. Nie zajęło to jakoś dużo czasu. W międzyczasie Lennie przyniósł swoje graty oraz nasze walizki. Gdy ja starałem się wszystko ogarnąć i jak najszybciej wszystko przygotować, by rozpocząć swoją pracę, ten położył się na łóżku. Myślałem, że pójdzie spać, ale się pomyliłem. Przez ten cały czas przyglądał się, co robię. Czasami zarzucał jakimś tematem do rozmowy, ale za bardzo nie umiałem się skupić. Jak dobrze jest wrócić na stare śmieci.
Nie wiem, ile nad tym przesiedziałem, ale gdy już skończyłem nas rozpakować, z szerokim uśmiechem na twarzy usiadłem koło maszyny. Chciałem już coś zacząć szyć. Jednak najpierw muszę znaleźć odpowiednie materiały i narysować całą ślubną kreację, by wszystko wyszło idealnie. O dziwo czułem się teraz i tutaj bardzo dobrze. Nawet nie czułem za dużego głodu, co wydało mi się trochę dziwne, ale zupełnie się nad tym nie zastanawiałem. Najważniejsze było to, co mogę zaraz zacząć robić. Niestety albo i stety Lennie w końcu trochę pokrzyżował moje plany. Gdy grzebałem w mojej jakże już słynnej szafie (w której choćby i wylądował mój były), by znaleźć moje stare cyrkowe ubranie, mój kochany podszedł mnie cicho od tyłu.
- O, mam. - odwróciłem się z tym pięknym niebieskim płaszczem w dłoniach. Zacząłem go oglądać. Wtedy mój narzeczony niespodziewanie mnie podniósł i przerzucił sobie przez ramię. Od razu puściłem ten płaszcz, a mina mi trochę zrzedła. Co on odwala?! - Lennie! Postaw mnieee. - zacząłem machać nogami, by jak najszybciej to zrobił.
- Miałeś czas dla siebie. Teraz idziemy się kąpać. - odpowiedział zadowolony, zabierając ręcznik z łóżka. A myślałem, że to już mamy obgadane.
- Nieeeee. Zostaw mnie. - za wszelką cenę chciałem znaleźć się na ziemi, a poddałem się, dopiero gdy już wyszedł ze mną na zewnątrz. Nie miałem innego wyjścia, jak już dać się mu tam zanieść.

(Lennie~?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz