6 maj 2020

Vivi CD Robin

Podniosłem na niego wzrok znad wielkiej truskawki.
- Cóż... To długa historia... W sumie pomógł mi ten cholerny demon. Wiesz, o kim mówię prawda. - spojrzałem na niego, mrugając, a on mi przytaknął. - Cóż zaraz jak zniknąłeś, miałem zamiar zacząć cię szukać... Jednak Riddle nie był zbyt pomocny. Zawlókł mnie do Las Vegas do kasyna, musiałem udawać kobietę. O mały włos mnie nie sprzedał jakiemuś zboczeńcowi... Przynajmniej ten mały demon dał nam informacje gdzie mamy was szukać. Potem to przedzieraliśmy się przez dżunglę amazońską... Eh to było najgorsze. Jedynie myśl, że w końcu cię odnajdę, pchała mnie do przodu. - znów ugryzłem truskawkę. Straszne było to, że była niewiele większa ode mnie. - Niestety na miejscu nie było po was żadnego śladu. Kompletnie mnie to przeraziło, Riddle się kompletnie nie przejął. A ja już myślałem, że więcej cię nie zobaczę. - położyłem po sobie uszy i zaskamlałem. Białowłosy znów pogładził mnie po główce.
- Już tu z tobą jestem i wszystko wróciło do normy. Naprawdę nie musisz się już o mnie martwić... - ciepło się do mnie uśmiechnął, w tym momencie moje serduszko przyspieszyło. Spuściłem główkę, próbując ukryć rumieńce na mojej twarzy za truskawką.
Mniej więcej zjadłem połowę tej truskawki i odsunąłem już od siebie.
- Ahm... Nie chce już Robin.
Zaskoczony na mnie spojrzał i niepewnie się uśmiechnął.
- Vivi jesteś pewien? - wziął tę truskawkę. - Nie zjadłeś za dużo.
Pokiwałem łebkiem.
- Teraz jestem znacznie mniejszy więc... Będę te jadł mniej... To nic takiego. Nie musisz się o mnie martwić.
Przez parę kolejnych dni zauważyłem, że może jednak moje słowa nie bardzo go uspokoiły. Naprawdę cały czas był ze mną. Wszystko mi podawał, nosił mnie, karmił. Nie, żeby mi się to nie podobało... Tylko... Było to dość dziwne i inne niż przeważnie. To ja się nim miałem zajmować i ta sytuacja była co najmniej dziwna.
Robin starał się nie odstępować mnie na krok, lecz i ja i on mieliśmy w pewnym stopniu swoje zajęcia. Przy czym ja nie bardzo miałem jak pracować, będąc uzależniony od pomocy innych. Przynajmniej mogłem jako tako pisać... Więc w sumie coś tam pracowałem... W jakimś stopniu. Niestety Robin też musiał się zająć obowiązkami. No a do tygrysów nie chciał mnie ze sobą wziąć. Czyli niestety zostałem sam z papierami. Chwilę coś bazgrałem, aż moje malutkie ramionka się nie zmęczyły, przez co musiałem odłożyć długopis. Chyba na złość przedmiot stoczył się z biurka, spadając gdzieś za szafkę.
- N...no chyba nie... - ostrożnie zbliżyłem się do brzegu biurka. I co miałem teraz począć?
Mój wzrok padł na krzesło. Ostrożnie się nachyliłem, sięgając rękami do oparcia. Zabrakło mi dosłownie milimetra. Straciłem równowagę, spadając na siedzisko. Raczej nie chciałem, by to tak wyszło, lecz cel został spełniony. Obecnie znajdowałem się bliżej ziemi.
- ... Skoro przetrwałem upadek na siedzisko to jak zeskoczę na ziemię, raczej mi się nic nie przytrafi.... - wymamrotałem do siebie, zaniepokojony spoglądając na dół. - Okej nie ma się czego bać. Przecież jesteś demonem. Nic ci się nie stanie idioto... - motywując się tymi słowami, zacząłem się zsuwać po nodze od krzesła na dół. Chociaż stanąłem na ziemi kompletnie bez żadnego urazu.
- Tylko żebym teraz odnalazł to pióro. - położyłem się na ziemi przy szafce, pod którą się wtoczyło. W pewnym momencie usłyszałem za sobą jakiś szmer. Podniosłem łebek, rozglądając się i strzygąc uszami. Nie zobaczyłem niczego, co by mogło wzbudzić moje obawy. Wzruszyłem ramionami, sięgając po przyrząd do pisania. Znów usłyszałem szmer, aż się uderzyłem w głowę, gdy tak się poderwałem do góry i akurat coś chwyciło mnie za nogi, zębami wyciągając spod szafki. Zaraz się odwróciłem.
- SZCZUR?! - ze strachem w oczach spojrzałem na dwa razy większego ode mnie szkodnika. Nie chciałem umierać. Przecież nie może mnie zjeść! - N-nie jestem smaczny! Błagam cię! Nie zjadaj mnie! - ze strony szczura raczej nie było widać zrozumienia. Po prostu się na mnie rzucił z kłami i pazurami. Żegnaj o okrutny świecie! Nie zasłużyłem na to! Nie jedz mnie! - ze strony szczura raczej nie było widać zrozumienia. Po prostu się na mnie rzucił z kłami i pazurami. Żegnaj o okrutny świecie! Nie zasłużyłem na to!

( Robin ratuj swoją kruszynkę)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz