1 cze 2017

Smiley CD Vulnere

Wsłuchałam się dokładnie w to co miała do opowiedzenia o sobie Vulnere. Kryminały trochę mnie zainteresowały chociaż, mało kiedy czytała o tym książki czy cokolwiek by o tym wiedziała. Zainteresowanie roślinami i medycyna były dla mnie rzeczą jasną. Zwłaszcza po tym jak zauważyłam no i poczułam w jej namiocie zapach przeróżnych ziół.
Wchodząc na temat w którym zaproponowałam przejażdżkę dziewczynie. Vulnere zastanowiła się przemyślała wszystko dokładnie, jak to mogłam się tego spodziewać.
- Jasne, czemu by nie. Znam drogę nad mały staw, gdzie drogą do niego jest prosta może liczy że dwa zakręty i nic więcej - odparłam ucieszona. - To jak idziemy? -spytałam się podekscytowana.
- No to chodźmy... - odparła.
Poszłyśmy w stronę stajni, gdzie były nasze konie. Co prawda Szafir nie był mój, ale tylko ja się nim zajmowałam, więc mogłam go traktować jak swojego własnego konia.
- Poczekaj chwilkę Vulnere. Muszę iść przebrać ubrania. Nie chce, aby i te zniszczyły się - zaśmiałam się na samą myśl o tym jak nie które z moich ubrań wyglądały. Po nie spełna dziesięciu minutach byłam gotowa. Nie wzięłam kasku, a mówiąc szczerze to miałam go może z raz założone. Wsiadłam na konia, sykając pod nosem przez ból, który zafundowałam sobie wczoraj.
- No to komu w drogę temu czas. Czy jak to się tam mówi - uśmiechnęłam się.
Na pierwszej prostej zaczęłam wyobrażać sobie, że jestem na scenie. Tak więc długo nie czekając, stanęłam na równe nogi na grzbiecie konia po czym stanęłam na rękach.
- Jak pojedziemy obecnym tępem to droga zajmie nam z jakiś kwadrans, a pędząc galopem z jakieś osiem. Także do ciebie należy wybór jak szybko chcesz się tam dostać - powiedziała stojąc na rękach. Jednak gdy skończyłam odbiłam się najwyżej jak mogłam robiąc przy tym salto w powietrzu i lądując na grzbiecie Szafira...

<Vulnere?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz