27 cze 2017

Vulnere CD Smiley

To, co mówiła Smiley wydało mi się wyjęte niczym z jakiejś książki. Główna bohaterka o ciężkiej przeszłości, którą zdążyła lub wciąż stara się zaakceptować, o przyjaciołach, którzy wyciągnęli ją z opresji i wręcz uratowali życie. Potrafiąca sobie poradzić nawet na ulicy, chociaż sama przyznała, że łatwo nie było, a życie wiele jej wtedy nie dawało. Raczej uprzykrzało codzienność, zamiast ją ulepszać. Vulnere zbytnio nie wiedziała, co powiedzieć. Zdawała sobie sprawę, że dom dziecka, czy jakikolwiek inny "schron" dla ludzi, to ogromne wyzwanie dla każdego, przynajmniej przez pewien okres czasu. Ale nie spodziewała się, że usłyszy całą jej historię, w dodatku tak... okrutną, zwłaszcza dla dziecka. W końcu postanowiła się odezwać, choć jej głos brzmiał nie tyle niepewnie, co jakby... z wahaniem. Bała się, że poprzez użycie nieodpowiednich słów może zranić Smiley, która już swoją drogą czuła się zakłopotana, to od razu było widać. Ukojenia poszukała w końskiej sierści, kciukami powoli i delikatnie zakreślając coraz to większe, jednak wciąż małe, okręgi po bokach szyi zwierzęcia.
- To, co powiedziałaś jest... sama nie wiem, co powiedzieć. Przykro mi z powodu tego, co się wydarzyło - starała się, by jej głos nie brzmiał aż tak współczująco. Brzmiałoby to jak z jakiegoś kiepskiego dramatu, którego bohaterowie popełniają na końcu samobójstwo, a fabuła kręci się wokół nieudanej miłości. "Czy ja opisuję Romeo i Julia?" - pomyślała, w duchu cicho się śmiejąc.- I nie musisz przepraszać za to, że mówisz. Przecież każdy czasem odczuwa potrzebę wygadania się - dodała po chwili. Cóż, tyle, że ona chyba jest wyjątkiem. Nie lubi rozmawiać o swoich problemach, zmartwieniach, nawet o nich wspominać w trakcie konwersacji. Eh. Jej towarzyszka jedynie skinęła głową na znak, iż rozumie. Zupełnie jakby to był rozkaz, być może swoją ciekawością wzbudziła ból po dawnych czasach? Znowu poczuła się nieswojo, dawno nie przebywała w czyimś towarzystwie tyle czasu. To zaczynało się już na niej odbijać, zaczynała się krępować. Gdy tylko ujrzała dopiero co poznane namioty, wydała wewnętrzny okrzyk szczęścia. Mimo, iż nawet lubiła Smiley, to odczuwała silną potrzebę zostania samej. Ironia. Doprawdy.
Po wyczyszczeniu swoich koni, napojeniu, nakarmieniu oraz przykryciu ich delikatną, cienką derką ( w przypadku Vulnere, gdyż zapowiadało się na ciepłą noc pełną nieznośnych owadów ), obie dziewczyny rozeszły się do swoich namiotów, zakończając spotkanie paroma słowami:
- To co, do jutra?
- Do jutra - odpowiedziała czarnowłosa, idąc już w kierunku swojego mieszkania. Wchodząc do środka zapaliła światło, po czym podeszła do jednej z szaf i wyciągnęła z niej pudełko zapałek oraz papierosa. Odpaliła zapałkę, podstawiła ogień pod zawinięty rulon zapełniony tytoniem, po czym zgasiła ją i zaczęła rozkoszować się nadal mocnym, jednak nie tak, jak na samym początku jej znajomości z nałogiem, dymem. Chwilą zajęło jej znalezienie kosza na śmieci, który okazał się być jeszcze w sklepie w mieście, trzeba będzie sobie takowy załatwić. A więc po parunastu minutowej tułaczce pomiędzy namiotami odnalazła łaźnię, gdzie znalazła zarówno poszukiwany prysznic, jak i upragniony kosz na śmieci oraz toaletę. Super.
Obudziła się dwie godziny przed czasem wyznaczonym na spotkanie. Zdążyła się przebrać, oporządzić i zająć się swoim pupilem oraz krótko pospacerować.
- Będę musiała ogarnąć, gdzie jest jakiś wybieg - westchnęła sama do siebie, przecież Hades rozniesie boks, jeśli jeszcze chociażby dzień nie będzie mógł swobodnie pobiegać\ na trawie. Czy chociażby piasku, czymkolwiek... A ponieważ bladego pojęcia nie miała, gdzie Smiley ma zamiar ćwiczyć, poszła do stajni i z ulgą stwierdziła, że właśnie tam przebywa.

< Smiley? ;3 >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz