19 cze 2017

Rue CD Akuma

Jak się czują niewinne osoby zabierane przez policję? Teraz wiem, a nie potrafię tego opisać. Strach o to, co się może stać, jest wymieszany ze złością na tych idiotów, którzy aresztują tych, co nie trzeba. Do tego dochodzi lekka ciekawość, jak to się wszystko dalej będzie dziać. Większość ludzi na ich miejscu pewnie by uciekła, zaczęła krzyczeć, że są nie winni, ale po co? To i tak nikomu nic by nie dało, a tylko by pogorszyło sprawę. No właśnie, za co chcą nas ukarać? No dobra, jedziemy w zakrwawionym aucie, które wygląda jak po wojnie, żadne z nas nie ma prawa jazdy i jesteśmy ranni, ale przecież mamy wytłumaczenie! Tylko oni nie chcą nas słuchać, w tym jest problem. Cóż... później będą musieli, bo na sto procent nas przesłuchają. Wątpię, aby byli to ludzie Tobias'a, chociaż są tak samo brutalni i nienormalni jak oni, to jednak żaden z nich nie przypomina tego, którego widziałam w tamtym budynku. Ale on mógł ich mieć więcej, może ma inne kontakty, jeśli tak, pewnie już nas szukają. 
- Wsiadać do auta! - popchnęli Akumę do przodu, do mnie podszedł jakiś chłopak, na którym miałam się oprzeć, ale wolałam poskakać na jednej nodze, mimo, iż nawet to sprawiało mi ból. No ale co miałam zrobić? Bałam się, że gdy chociaż go dotknę, Akuma nie wytrzyma i rzuci się na wszystkich. Widziałam już jak zachował się w szpitalu, nie chce powtórki i kolejnych kłopotów. 
- Ale czekaj! Za co? - oczywiście nikt mi nie odpowiedział, popchnęli tylko lekko, abym się streszczała i wsiadała do radiowozu. Spojrzałam bezradna na przyjaciela, który właśnie pakował głowę do auta. W pewnym momencie poczułam się jak w takich filmach kryminalnych, w których brakuje tylko strzelaniny na środku miasta i zamordowania postaci pobocznych, tak jak w tej chwili glin. 
- Rusz się młoda – któryś z nich szturchnął mnie najpewniej bronią. Fuknęłam na niego i podskoczyłam do otwartych drzwi. Skoro Akumie nie pozwolili mi pomóc, to żaden z nich tego nie zrobi. Nim usiadłam zdążyłam zobaczyć jak dwóch policjantów otwiera nasz rozwalony samochód i wyjmuje z nich dokumenty. Teraz jesteśmy pogrzebani żywcem. Jeżeli nie dostarczymy żadnych dowodów i nikt nam nie uwierzy, wszystko będzie się działo na nasza niekorzyść. Musimy coś zrobić...
Wsiadłam do policyjnego samochodu obok chłopaka, który właśnie miał kajdanki na rękach. Mi nie mogli założyć, musiałam się podtrzymać. Ale dlaczego wcześniej tego nie zrobili? Bali się czy jak? Spojrzałam na chłopaka, był tak samo bezradny jak ja, tyle, że w jego oczach widziałam gniew, w moich zapewne był strach. Oparłam się o siedzenie, kiedy z trzaskiem zamknęli samochód. Ktoś wsiadł za kółko i przekręcił kluczyk. 
Warczenie samochodu zmieszało się z hukiem wystrzałem, a następnie z krzykiem człowieka. Instynktownie zniżyłam głowę, tak samo Akuma. Nasz kierowca już nie ruszył nawet kierownicy, bo leżał na siedzeniu z krwawiącą raną na czole. Kryjąc się za przednimi siedzeniami spojrzeliśmy na to, co działo się za oknami. Ludzie z mundurach zaczęli się kryć za wozami i posyłac pociski w...
- Idą po nas – usłyszałam głos chłopaka. Spojrzałam w jego stronę, gdzie za oknem widziałam prawie takie same jeepy, jak nasz. Kuloodporne, na bank. Wszyscy siedzieli w środku i strzelali z otwartych okiem w kierunku policjantów, którzy padali jak muchy. W tej chwili jedyną dla nas ucieczką było ruszeniem tym samochodem, w końcu był odpalony, ale ja nie pojadę, nie ma szans. Nie dość, że noga mi na to nie pozwala, to na dodatek prędzej zginiemy z mojego kierowania, niż przez Tobias'a. To Akuma musiał siąść za kółkiem, ale miał związane ręce. Szybko przysunęłam się do martwego kierowcy i sprawdziłam jego kieszenie, aż w końcu poczułam klucze. - Szybko – powiedział chłopak. Ręce mi się okropnie trzęsły, ale udało mi się trafić do dziury, przekręcić kluczyk i uwolnić jego ręce. Szybko dostał się do przodu, mimo grymasu bólu na jego twarzy. Wystarczyło tylko puścić hamulec i wcisnąć gazu, a już po chwili pędziliśmy między budynkami próbując zgubić tych, którzy nas gonili. 

<Akuma? Scena pościgu!>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz