29 cze 2017

Akuma CD Irys

Na moment zastanowił się nad wypowiedzią Irysa. To było pytanie, czy raczej stwierdzenie, choć z uniesionymi brwiami? Z nadzieją, że stwierdzenie, milczał, popijając kolejny łyk lodowatej kawy. Rozjaśniła mu umysł, umożliwiła przypomnienie sobie nawet tego, że na imprezę poszedł bez Rue i spotkał dziewczynę ogromnie do niej podobną. Oraz to, że zamiast wypić jednej ogromnej mieszaniny, wychlał jeszcze cztery i parę piw. Boże, dlaczego???
- A więc... co robisz w cyrku? - spytał, chcąc dowiedzieć się czegoś jeszcze. Wcześniej tak gorąco, teraz przyjemne zimno szczypało jego skórę na rękach aż do połowy ramion, policzki oraz szyję. Zaczął zastanawiać się nad tym, co właściwie sprowadziło tutaj tego chłopaka. Irys. Kojarzyło mu się to z kwiatem, ale nie był pewien, czy dobrze myśli. Nie tylko dlatego, że skutki dzisiejszej oraz wczorajszej ( głośny śmiech ) zabawy nadal lekko odczuwał, ale także dlatego, iż najzwyczajniej w sprawie roślin, a tym bardziej kwiatów, jest zielony. Nie licząc drzew, na nich zna się nawet dobrze, las to jedno z jego ulubionych miejsc. Zawsze świeżo, otoczenie setek, a może i tysięcy lub więcej, wysokich pni sprawiało, iż nawet brak śpiewających ptaków, co dało się zauważyć w zimie, stawał się bezproblemowy. Normalny, niesprawiający zawodu.
- Ja... tańczę - wyznał, a błysk, jaki pojawił się na moment w jego oku, całkowicie zaprzeczył lekkiemu wahaniu przed wypowiedzeniem tego jednego, aczkolwiek skomplikowanego i skrywającego w sobie wiele tajemnic, słowa. A więc tańczy. Ale co? Break dance? Street dance? Balet? O tak, już sobie wyobraża go w różowym tutu, skaczącego na scenie niczym wyrafinowana i delikatna primabalerina. Ale bądźmy poważni i rozważni, przecież występowanie płci przeciwnej do kobiet, jest naturalne. Inaczej nie istniałyby duety, tak wiele dziewczyn zostałoby bez swoich tanecznych partnerów...
- Pokazałbyś kiedyś? -spytał z nadzieją, kręcąc koła dnem kubka na stole, wpatrując się w coraz bardziej jaśniejszą przez zwiększoną ilość promieni słonecznych ( których z resztą i tak wiele nie było ) falującą brązowo-kremową ciecz, której zapach trafiał do jego nozdrzy i uszczęśliwiał całego. Czymże byłby ten na co dzień szary świat bez kawy, nadającej mu tyle barw? Skoro Irys, jak wywnioskował po tym majestatycznym i drapieżnym jednocześnie, błysku w oku, musiał lubić to, co robi, dlaczego nie miałby pokazać, an co go stać? Może aktualnie ma jakąś kontuzję? Ewentualnie nie ma ochoty? Lub nie ma żadnego układu, który mógłby przedstawić? W takim razie, jakim cudem znalazłby się w cyrku? To byłoby niedorzeczne, chyba nigdy nie doszło do czegoś takiego, by ktokolwiek dołączył do cyrku bez pokazania swoich zdolności. Nie licząc pracowników, to już inna kwestia. Zupełnie inna, inny świat, inne zasady i prawa obowiązujące jego członków.
- Hmmm... - zastanowił się lub tak też udawał. Miał nadzieję, że jednak się zgodzi, tego typu rozrywka może się kazać zacieszna, o ile można to tak nazwać.

< Irys? No mi też nie najlepiej wyszło... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz