5 lip 2017

Vulnere CD Smiley

Zdziwiona spojrzała na różowowłosą dziewczynę, czy wyczytała pytanie z jej twarzy? Skąd wiedziała, że niema bladego pojęcia, gdzie jest jakiś wybieg? Być może to oczywiste. A być może właśnie to jest jej moc, w końcu spotkała już paru ludzi w swoim życiu, którzy jakieś posiadali. Sama taką miała, chociaż niezbyt przydatną i mocno przybijającą, zwłaszcza gdy przechodziło się obok domu starców czy szpitala.
- Dzięki - uśmiechnęła się i odbezpieczyła drzwiczki boksu. Wiedziała, że Hades bacznie obserwuje każdy ruch jej dłoni, pewnie idiota zapamięta dokładnie, co trzeba zrobić, by mieć szansę na swobodny spacer. Zaśmiała się w duchu, dobrze znała tę sztuczkę, wystarczy gumka recepturka, nienawidzi ich i nie warzy się tknąć. Uchyliła drzwi o położyła dłoń nad chrapami czworonoga, przekładając ją pod jego łbem. Co prawda przywykła do prowadzenia wierzchowca bez kantara i dotykania go - wystarczyło, żeby szła, a on szedł obok, jednak miała obawy co do tego, jak zareaguje na inne konie i wolała go trzymać, tak na wszelki wypadek. Może i jest czasem skory do bójek, jednak nie powinien od razu atakować. To może zabrzmieć brutalnie, ale najwyżej kopnie któregoś z koni, gdy podejdzie za blisko i zlekceważy ostrzeżenia. Tyle, że zwierzęta często się kopią. Przynajmniej na drugi raz, jeśli nie zacznie atakować, odejdzie i zostawi Hadesa w spokoju. Pozwoliła, by jej towarzyszka prowadziła, w końcu to ona znała drogę. Wyczuwała spokojny, choć nieco podekscytowany, bo nie tak głęboki, oddech ogiera pod palcami. Jego kopyta uderzały w kamienie i piach i impetem, nie mógł się doczekać zielonej trawy w swoim pysku i przestrzeni do biegania. Gdy ujrzała sporą zagrodę, poczuła ulgę. Pasło się w niej spokojnie może z pięć koni - mniej, niż się spodziewała, w zasadzie to dobrze. Krótkie, radosne rżenie wyrwało się z gardła Hadesa. Już widziała go galopującego, mocno uderzającego o podłoże pośród soczystej zieleni. Smiley otworzyła wejście, a Vulnere odsunęła się od szyi zwierzęcia i pozwoliła mu pognać przed siebie. Wystrzelił jak z procy, podnosząc wysoko ogon niczym arab i rzucając łbem na boki, znalazł się już na swojej trasie, prawdopodobnie przypadkowej. Parę koni zastrzygło niespokojnie uszami, ich zdziwienie spowodowane było nie tyle ogromną energią towarzysza, co jego nieznajomym wyglądem, zapachem. ogólnie się nie znały i najwyraźniej nie spodziewały spotykać nowości. Jednak opuściwszy łeb ponownie zaczęły skubać trawę, wolno posuwając do przodu lub stojąc w miejscu. Jeden z nich był na prawdę ładny, nienagannie siwa klacz, niczym albinos.
- Nazywa się Boni - powiedziała z szerokim uśmiechem Smiley, podążając za zafascynowanym wzrokiem czarnowłosej. Spojrzała na nią i zobaczyła, że wskazała palcem na wybieg. Popatrzyła się w wyznaczone miejsce i ujrzała czarnego konia - a to bliźniak, Berg. Są przeznaczone do akrobatyki - wyjaśniła. Bardzo się od siebie różniły, ale w świecie zwierząt nie ba raczej ustalonej reguły, jak ma wyglądać rodzeństwo.
Smiley zajęła się Szafirem, po czym razem z gotowym do ćwiczeń wierzchowcem ruszyły do namiotu ćwiczeń. Vulnere bardzo ekscytowała się przewidywanym spektaklem, zapowiadało się ciekawie.

< Smiley? Jak wygląda Szafir? xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz