30 lip 2017

Rue CD Akuma

Smiley zaczęła mi opowiadać o wszystkim co działo się w cyrku, zaczynając od podpalonych namiotów (musiała nie zauważyć, że my wtedy jeszcze tu byliśmy), zahaczając o naszą nieobecność; tutaj się na prawdę rozgadała się. Dowiedziałam się, że nas szukali po całym mieście, niektórzy w lesie, aż zawiadomili policję, a ona niby FBI. Postanowiłam jej nie wspominać o tym co nas spotkało, mówiąc tylko tyle, że nie było łatwo. Zrozumiała przekaz "nie chcę o tym rozmawiać" i nie próbowała mnie do tego namówić. Opowiedziała o nowych sztuczkach, nowych pracownikach i cyrkowcach, o występach... to mi przypominało wiedzę w pigułce. Zdawało mi się, że czas płynął bardzo szybko, a minęło raptownie pięć minut, podczas których to kolejni cyrkowcy - nasi znajomi - się zbierali i nas witali. Powiem, że to było przyjemne uczucie i miłe z ich strony, ale ja raptownie poczułam się senna. Oparłam się o kule i potakiwałam głową co jakiś czas się wyłączając. W końcu dołączyłam do chłopaka, który chyba nie wiedział co ze sobą zrobić.
- Powinniście odpocząć - powiedział Pik, za co mu w duszy podziękowałam. Chociaż jeden już nas nie będzie męczył. Przytaknęłam, a mężczyzna reszcie kazał się rozejść. Została ze mną tylko Smiley, która miała mi oddać Mike.
- Jestem ci wdzięczna, że się nią zajęłaś - powiedziałam łagodnym głosem kuśtykając na tych cholernych kulach. Akuma szedł w milczeniu, rozglądał się po wszystkich namiotach. Przypomniało mi się, kiedy pomylił swoje łóżko i wszedł do mojego namiotu, a ja go potraktowała zimną wodą z wiadra. Zmęczenie zmieszało się z rozbawieniem i pewnie gdybym mogła, roześmiałabym się głośno.
- To nie był problem. Bardzo grzeczna, chociaż ciągle mi wybiegała z namiotu i szła do twojego - zaśmiałam się cicho pod nosem.
Zostawiliśmy Akumę pod jego namiotem oznajmiając mu, że przyjdę jeszcze do niego. Skinął głową i wszedł do środka, a ja pomknęłam na jednej nodze do namiotu koleżanki. Chciałam zobaczyć moją kotkę, ale jej tam nie było.
- Jest u ciebie. Na pewno - uśmiechnęłam się. - Poradzisz sobie? - zapytała, na co skinęłam głową i się z nią pożegnałam. Wyszłam z jej namiotu i wzrokiem odnalazłam swój. Po drodze dokładnie przyglądałam się temu miejscu. Nic się nie zmieniło, prócz kilku nowych namiotów. Wszystko było na swoim miejscu. Weszłam do siebie, a tam na posłaniu znalazłam białą kulkę z zamkniętymi oczkami. Usiadłam obok niej i się jej przyjrzałam. Była taka słodka, do tego wydawało mi się, że nieco urosła, albo chociaż przytyła. Czym ty ją karmiłaś? przeszło mi przez głowę. Rozejrzałam się po pokoju. Znajdował się tu jeden wielki bałagan. Ubrania porozrzucane, tak jak wszystkie rzeczy. Czy jest możliwość, że wtedy, gdy nas szukali, zawitali do naszych namiotów? A pod wpływem złości, że nas nie było, postanowili wszystko zdemolować? Nie zadręczając się zbędnymi myślami pogłaskałam kota. Poruszyła uszami, a po jakimś czasie otworzyła niebieskie oczka. Wstała i wskoczyła mi na kolana.
- Ja też tęskniłam - przytuliłam ją do siebie i jeszcze raz rzuciłam okiem na to wszystko. Nie miałam ochoty siedzieć w tym bałaganie, tym bardziej, że nie chciało mi się tego sprzątać. Wstałam z kotem w jednej dłoni i za pomocą kuli wyszłam z namiotu. Skierowałam się do przyjaciela, on także miał tak okropny syf?

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz