27 lip 2017

Rue CD Akuma

Wstałam z łóżka i chwyciłam swoje kule, które były nieco mokre. Mimo, iż mogłam sobie poradzić bez nich, skacząc na jednej nodze, to jednak na mokrych kafelkach to nie było zbyt mądre jak i bezpieczne. z łatwością mogłabym się wywrócić i chociaż wcześniej twierdziłam, ze amputacja nogi byłaby lepsza, nie chciałam stracić swej kończyny. Czy dalej byłabym akrobatką? Nie wiadomo, chociaż pewnie tak, ale to by było o wiele trudniejsze. Zapewne przez pierwsze dni nie radziłabym sobie, gdyż z przyzwyczajenia używałam bym obydwu nóg, albo tej nieistniejącej.
- A ty wiesz, że prysznic bierze się bez ubrań? - zapytałam widząc jak ubranie przylega do jego skóry. Rozejrzałam się po sali, nie było tu nic praktycznie do zabrania, oprócz dwóch naszych plecaków, które nie wiadomo skąd się wzięły. A może ja już tego nie pamiętam? Akuma chyba nie rozstawał się ze swoim, ale skąd ja mam? Ktoś mi przyniósł? A może już go wcześniej miałam?
- Zapomniałem. Chciałem, żeby było mi ciepło - odpowiedział sarkastycznym głosem. Rzuciłam na ramię plecak, tak samo jak on i skierowaliśmy się do wyjścia.
- Ja tam wolałam wziąć ręcznik - wzruszyłam ramionami.
- Skąd? - zaśmiałam się.
- Poszłam do pielęgniarki - Akuma zmierzył mnie wzrokiem, na co się tylko uśmiechnęłam. Wyszliśmy z sali nie pozostawiając po sobie żadnych śladów, oprócz pościelonych łóżek. Raczej dla każdego nowego pacjenta dają nowe, świeże, bynajmniej wyprane, prawda? Po drodze spotkaliśmy parę pielęgniarek, którym musieliśmy się przedstawiać, bo nie chciały nas wypuścić, bynajmniej mnie, widząc zabandażowaną i usztywnioną nogę oraz to, jak się potykam na kulach; tak, potykam, dalej się do nich nie przyzwyczaiłam. Niezbyt wiedzieliśmy jak wyjść ze szpitala, okazało się, ze znajdowaliśmy się na trzecim piętrze i dopiero lekarz pokazał nam windę, byśmy nie męczyli się po schodach. Dla niego akurat musiałam podać nazwisko lekarza, który powiedział mi, że mogę wracać do domu. Po tym spokojnie zaszliśmy do recepcji oznajmiając, że wychodzimy, a ona to gdzieś zapisała i arkusze schowałam do szuflady.
Wyszliśmy na zewnątrz. Od razu zaciągnęłam się świeżym powietrzem wyciągając ręce ku górze.
- Świeże powietrze - westchnęłam. Akuma najwidoczniej także był zadowolony z przybycia na zewnątrz, gdzie chłodny wiatr owiewał nasze ciała; jego ubranie prawie wyschło, ale nie do końca. Słońce co jakiś czas chowało się za białymi puszystymi chmurami. Wątpię, aby padało.
- Bierzemy taksówkę? - zapytał chłopak, na co rzuciłam mu mordercze spojrzenie.
- Nie - lekko się uśmiechnął, chyba się domyślał, dlaczego tak zareagowałam. Wtedy także postanowiliśmy wrócić do cyrku pojazdem, z tym, że to rzekomo Pik po nas przyjechał, a raczej zamaskowany Tobias. Teraz łapanie taksówki znajdowało się na końcu listy rzeczy, które chciałabym zrobić.
- A dasz radę? - wskazał na nogę. Pewnie skinęłam głową i mocno łapiąc kulę zaczęłam iść przed siebie. Chłopak zrównał ze mną kroku. Obserwowałam całe miasto. Z jednej strony chciałam sobie przypomnieć jak to wszystko wyglądało, gdzie się znajdywały moje ulubione kawiarnie i sklepy, bo o dziwo... nie pamiętałam. Coś w głowie zasłoniło mi te wspomnienia, ale nic nie okazało się obce. Wystarczył jeden rzut oka, a przypomniałam sobie o pysznym czekoladowym torciku w kawiarni "Marzenie", cudne róże w kwiaciarni "Tuli", najlepszą kawę i obiady w restauracji "Omega", najlepsze imprezy w pubie "Ruda Zołza". Z drugiej jednak strony bałam się, że zaraz coś złego się stanie, jak kolejny wystrzał z pistoletów, od którego od dzisiaj będą mi krwawić uszy, lub samochód wyjeżdżający z rogu z nieokreśloną prędkością, zmierzający wprost na nas. Ta myśl mnie nieco zmroziła, zaczęłam nawet rozglądać się za siebie.
- Spokojnie. Wszystko już minęło - usłyszałam głos chłopaka, który dotknął mojego ramienia. Przeszły mnie dreszcze, ale nie strąciłam go, jaki miałam wcześniej zamiar. Zamiast tego tylko spojrzałam na niego, skinęłam głową i lekko się uśmiechnęłam. Milczałam, moje usta się skleiły z suchości. Znowu zaczęłam oglądać miasto. Rzucały mi się w oczy znajome twarze, które mnie nie zauważały. Może to dobrze? Nie mam ochoty na rozmowy, chciałabym w końcu wrócić do cyrku, do swojego namiotu, wziąć do rąk moją Mikę, z którą nie wiadomo co się dzieje.
- Ej, może zetnę włosy na krótko? - miała to być myśl, ale moje usta same ułożyły i wypowiedziały to zdanie.
- I pomalujesz je na zielono? Pasowałoby ci - zaśmiał się, na co lekko go szturchnęłam, ale także się cicho zaśmiałam. Wyobraziłam sobie kręcone krótkie włosy podchodzące pod lekkie afro, w kolorze świeżej trawy.
- Serio mówię. Całe życie mam ten warkocz - chłopak wzruszył ramionami.
- Nie jestem fryzjerem - podniósł ręce w geście obronnym. - Robię tylko warkocze - dodał.
- No właśnie. Jak będę miała krótkie już mi ich nie zrobisz - chlipnęłam z lekkim uśmiechem.
Podniosłam wzrok i zauważyłam znaną mi chorągiewkę. Uśmiechnęłam się szeroko. Już blisko.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz