Ubrałam się i wyszłam z namiotu na dwór. Moje imię ponownie się rozległo, a słońce mnie oślepiło. Szybko zasłoniłam twarz i przetarłam oczy.
- Ile można spać? - usłyszałam głos Pik'a. Przewróciłam oczami i uśmiechnięta do niego podbiegłam.
- Nie spałam - powiedziałam. - Tylko czytałam - po tych słowach rozejrzałam się po terenie. Wiele namiotów, a przede mną jeden ogromny. Chciałabym już wystąpić... ale na razie nie mogę. Jestem tu nowa, stary, czyli ten dawniej... same wspaniałe wspomnienia... ale nie wrócą.
Pik poszedł w swoją stronę, a ja do środka namiotu, aby go zwiedzić. Był piękny, kolorowy, wiele miejsc na siedzących i dla występujących. Przypominał mi ten stary, który spłonął. Ciekawe, czy tutaj też nie zmieniając wystroju, u nas się tego nie robiło, a jak już, to raz i porządnie. Uważano, że namiot jest zbyt duży, aby codziennie go zmieniać.
Wyszłam na zewnątrz i poszłam do miasta. Rozglądałam się po wszystkich ludziach, budynkach. Dzień nie był chłodny, taki letni. wystarczyły mi więc ubrania, które miała na sobie. Wyglądałam tutaj nieco jak klown, ale w końcu jestem z cyrku, prawda? Zawsze się wyróżniałam, ale tutaj podoba mi się to. Szłam przez rynek, tutaj była masa rzeczy, ubrania, niepotrzebne bibeloty, doniczki z kwiatami, bransolety, rożne kolczyki i wisiorki, ozdoby do ubrań, warzywa, owoce... wiele tego było, na prawdę. A ludzi jeszcze więcej niż się widziało na pierwszy rzut oka. Musiałam się czasem na prawdę przeciskać, aby coś zobaczyć. Gdy udało mi się wyjść z tłumu, przypadkiem wpadłam na kogoś. Temu komuś wypadło coś z ręki, ale zdążyłam złapać.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz