22 kwi 2017

Vulnere CD Smiley

Wsłuchiwała się w słodki głosik ( tak, tak właśnie o nim myślała ) dziewczyny o przesłodzonych, różowych włosach. Znaczenie jej wypowiedzi nieco ją zirytowało. Zastanowiła się na moment, czy aby nie miała na celu urażenia tymi słowami wcześniejszego upadku Vulnere. Cóż, p r a w i e upadku, w końcu otrzymała pomoc. Gdy się oddaliła, czarnowłosa uśmiechnęła się ledwo zauważalnie pod nosem. Może i słowa nie miały na celu jej urazić, ale gdyby tak było, zaśmiałaby się głośno w duchu. " Nie chciałabym, abyś się pobrudziła błotem"... Słodziutki - jak dla niej przesadnie - wygląd dziewczyny zupełnie nie pasowałby do tego typu słów. Chyba, że taka różnica byłą celowa. To byłoby ciekawe. Nie odwracając się za siebie, ruszyła dalej.
Oczywiście jej plany dotyczące poznania okolicy legły w gruzach - niemalże trzy godziny spędziła w lesie. Chociaż to także można zaliczyć jako wycieczkę terenoznawczą, prawda? Pośród drzew panowała przyjemna wilgoć oraz chłód, właściwie to również bardziej miły, niż drażniący. Większość dziewczyn pewnie popadłaby w paranoję zważywszy na ich kręcące się wiecznie w takich okolicznościach włosy, ale jej to nie przeszkadzało. Bo kto powiedział, że to złe? Prychnęła pod nosem na samą myśl o tym. Pierwsza jej myśl na ten temat - "lafiryndy". Ale cóż...nie oceniaj książki po okładce, jak to się mówi. Szła dalej. Szelest liści, gałęzi, trawy i nie wiadomo jeszcze czego, odzywał się niemalże zawsze gdy stawiała kolejny krok. Niemalże tylko dlatego, gdyż od czasu do czasu zdarzyło jej się nadepnąć na miękki mech bądź jakiś korzeń drzewa wystający z ziemi. Na jej nos kapnęła kropla wody, pozostałość po niedawnym deszczu. Z resztą to już nie pierwszy raz. Nasłuchiwała dźwięków otaczającego ją ze wszystkich stron życia. Szum drzew, śpiew pojedynczych ptaków gdzieś w oddali, jakieś przebiegające zwierzę, prawdopodobnie zając sądząc po wydawanym pojedynczym dźwięku skakania... Niezliczona ilość odgłosów dosięgała ją z każdej możliwej strony. W pewnej chwili drzewa się skończyły, weszła ponownie na teren cyrku. Namioty, teraz to one stały się jej siedzibą. I musi się do tego przyzwyczaić, jednak sądząc po jej zdziwieniu, gdy je zobaczyła, nie nastąpi to zbyt szybko. Po chwili zdołała się ogarnąć i przypomnieć, że przecież to normalne. Od teraz tak. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że stanęła w miejscu. Poszła więc dalej, chcąc dojść do swojego namiotu. Oczywiście drogi nie pamiętała. Zamiast tego usłyszał ciche rżenie, postanowiła więc sprawdzić, co u Hadesa. W końcu nie ma nic lepszego do roboty. Gdyby było inaczej, natychmiast by ją wezwano, chociażby o byle co. Miała przy sobie telefon, już zdążyła się umówić, że w razie czego trzeba do niej dzwonić Dwadzieścia cztery na dobę... Westchnęła, gdy tylko o tym pomyślała. Wizja ściągnięcia jej o trzeciej w nocy z łóżka tylko dlatego, że ktoś ma chore gardełko mocno ją zirytowała. Gdy tylko weszła do środka stajni, poczuła silny zapach słomy, końskiej sierści, odchodów oraz wszystkiego innego, co mogłoby tam jeszcze pachnieć w ten sposób. Skierowała się prosto do boksu swojego rumaka, gdy usłyszała czyjś stłumiony głos. Czyżby ktoś tu jeszcze był? W każdym razie musiał ją usłyszeć. Jej buty robiły duży hałas, gdy tak wcześniej tupała, chcąc pozbyć się chociaż trochę błota.
- O, cześć! To znowu ty...- jej wypowiedź mogła wydać się chłodna różowowłosej, którą zauważyła na końcu stajni. Zastanowiła się, czy to jej naturalny kolor. I co w ogóle ona tutaj robi? Ma własnego konia? Opiekuje się jakimś? A może przyszła tak po prostu? Nie zważając na prawdę, wsunęła się do boksu Hadesa, który był pochłonięty jedzeniem wcześniej przez nią przygotowanym.

< Smiley? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz