25 kwi 2017

Rue CD Akuma

Mimowolnie uśmiechnęłam się na jego słowa, próbując sobie wmówić, że ma rację; to była wina Tobias'a. Żadnego z nas i tego się trzymajmy. Ta... Pięknie jest obwiniać kogoś innego niż samego siebie. Człowiek od razu czuje się lepiej, a to całe obwinianie (nawet, jeśli to prawda)może spowodować tylko stres...
Tak. Wmawiaj to sobie zawsze, obwiniaj kogoś innego, a ci ulży. Na prawdę. Tak było teraz ze mną. Na słowa chłopaka słabo się uśmiechnęłam; wdrapując się na łóżko musiałam jakoś wstać, a potem na nie wleźć, a z jedną nogą sztywną jak deska był problem. Plus był taki, że chociaż nie bolała, bynajmniej nie tak, jak na samym początku.
- Myślisz, że zaraz ktoś przyjdzie? - zapytałam, chociaż to miało być same do siebie w myślach. Najwidoczniej moje struny głosowe powróciły i dały o sobie zdać aż za nad to. Akuma cicho prychnął chowając się pod białą pościelą, która była bardzo cieniutka i leciutka, ale w jakiś sposób milutka i cieplutka.
- Powinni to zrobić już dawno – odpowiedział. Kiedy odwróciłam głowę w jego stronę, on praktycznie schował się pod tą kołdrą.
- Zimno ci? - bardziej się zaśmiałam, ale on tylko chwilę się powiercił na łóżku i wyjrzał, niczym mały kotem szukający swojego tuńczyka, którego właśnie wyczuł i chciał podwędzić komuś.
- A tobie nie? - pokręciłam przecząco głową. Nie było mi ani zimno, ani ciepło. W sumie to nic nie czułam.
Nagle drzwi do sali się otworzyły, a przez nie weszła jedna kobieta ubrana w biały fartuch i trzymająca jakiś notes w ręku. Stukając butami o kafelki wywołała dziwny ukłucia w mojej głowy. Tak, jakby zamiast chodzić po podłodze, chodziła po mojej głowie i to w ostrych szpilkach. Szybko złapałam się za głowę chowając pod pierzyną. wyjrzałam dopiero wtedy, kiedy stała w miejscu. Zadała nam pojedynczo pytania na temat tego, jak się czuliśmy i naszych ran.
- Ile tu już jesteśmy? - zapytałam zaciekawiona, czy znowu spędziliśmy (znaczy ja znowu) tutaj parę dni, czy może nam się wydaję i jest to nowy poranek.
- Dwa dni. Dosyć krótko, jak na postrzały - stwierdziła zapisując coś w swoim notesie. Po zadaniu jeszcze paru innych pytań na temat rodziny (chciała wiedzieć, czy mają kogoś powiadomić, ale nie było u żadnego z nas takiej potrzeby) zajęła się sprawdzaniem tych dziwnych przyrządzeń. Co zabawniejsze, dopiero teraz zauważyła leżący na ziemi sprzęt. Była cała czerwona ze złości, ale jedyne co zrobiła to postawiła go, sprawdziła i znowu wszystko podłączyła do Akumy ostrzegając go, że następnym razem wsadzi mu zastrzyk w tyłek na uspokojenie. Wizja wypinającego się chłopaka w stronę pielęgniarki, która trzymała ogromną, długą i ostrą strzykawkę sprawiła, że musiałam chociaż pod nosem się za chichrać. Przyjaciel spojrzał na mnie z ironią, ale kobieta albo nie usłyszała, albo zignorowała (pewnie to drugie).
- A za ile będziemy mogli wyjść? - zapytał chłopak, kiedy kobieta szykowała się do wyjścia.
- Na pewno nie szybko - stwierdziła. - Oboje będziecie pod opieką, potem czeka was rehabilitacja, jeśli nie chcecie wylądować na wózkach - najwidoczniej dalej była zła na chłopak, ponieważ miała ostry i surowy ton. Po tym wszystkim aż przeszły mnie dreszcze, kiedy wyszła trzaskając drzwiami.
- No to super, dwie kaleki narażeni na sadystkę, która wbija igły w tyłki - stwierdziłam z cichym śmiechem.
<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz