28 kwi 2017

Rue CD Akuma

Myślałam, że zapadnę się pod ziemię. Chciałam schować twarz pod kołdrę, ale stwierdziłam, ze to był by zły pomysł. Mógłby jeszcze pomyśleć, że jego widok mnie zawstydza, kiedy się całkowicie odwrotnie; obrzydza mnie, kiedy próbuje... nie zachowywać się jak lekarz. Jedyny plus tej całej sytuacji było podejście Akumy, który mu dogryzał, co było zabawne. Z trudem powstrzymywałam się od śmiechu. Odwróciłam wzrok, aby nie oglądać naburmuszonej twarzy mężczyzny... znaczy Tony'ego, a rozbawionej miny przyjaciela. Miałam ochotę stąd wyjść i już nie wrócić, bynajmniej nie w obecności lekarza. Nosz kurde... nie dość, że nie w moim typie, to jeszcze za stary dla mnie! Czy ja jestem Miu? Czyli moją starszą siostrą? Chyba tak się nazywała, ale nie byłam pewna. W końcu ostatni raz ją widziałam jakieś... zaraz... chyba dwanaście lat, ale nie jestem pewna. Ona zawsze dobierała sobie nie tylko o wiele starszych mężczyzn, ale i wysoko postawionych. Jestem w stu procentach pewna, że gdybym była nią, od razu bym rzuciła się na tego lekarza. Niestety na ową myśl miałam ochotę wymiotować.
- Mów, jak wolisz – na jego twarzy wpełzną wymuszony uśmiech. Widziałam, jak zaciska palce na notatniku, aż mu koniuszki pobielały.
- Dobrze, Toniuś – zaśmiał się wrednie chłopak.
- Ale dzieci... - mruknęłam pod nosem.
- Mówiłaś coś? - Akuma udał, że tego nie słyszał. Odwrócił się w moją stronę głowę, a ja spojrzałam na zauroczonego moją osobą lekarza. Zastanawiałam się, jak się go pozbyć. Powiedzieć mu prosto w twarz, że go nie chcę, nie lubię, nie jest w moim typie, jest dla mnie za stary... no nie wiem... trochę mi go szkoda... Wiem. Może jeśli zobaczy, że nie jestem nim nie tylko nie zainteresowana, ale i jestem zajęta, może sobie odpuści?
- Tak kochanie – nacisnęłam mocno na ostatnie słowo, a oczy obojga facetów praktycznie wychodziły z orbit. No cóż, nie mam innego wyjścia. Została mi tylko nadzieja, że to wypali. - Zachowujesz się jak dzieciak – wbiłam w niego wzrok modląc się, aby mnie nie wydał. - Już cię dawno temu prosiłam, abyś czasem się mnie słuchał – sadziłam, ze zrozumie przekaz, w końcu głupi nie był.
- Jesteście parą? - zapytał lekarz, a ja energicznie pokiwałam głową. "Oby się udało" pomyślałam modląc się, aby jak najszybciej stąd wyszedł.
- Oczywiście, powiedz mu kiciu – ponownie wbiłam w Akumę wzrok dając mu do zrozumienia, że jeśli to spartoli, zabiję go.
- Tak, cukiereczku - wymusił na sobie kłamliwy uśmiech i skierował się do lekarza. - Toniuś, to jest moja dziewczyna - wskazał na mnie, a ja się uśmiechnęłam promiennie. "Jeśli zaraz nie wyjdzie, puszcze pawia". Nigdy w życiu bym nie pomyślała o Akumie, jako o moim chłopaku. I on raczej także, ponieważ nasze słowa były tak wymuszane, że tylko ktoś, kto nas nie zna, dałby się na to nabrać. Tak, jak w tej chwili lekarz. Nie musi wiedzieć, że udajemy i przechodzi nam to przez gardło zbyt ciężko. O wiele bardziej wolałam na niego krzyczeć "psychopata", czy jakiś "pączku", "grubasie". Miałam ochotę to jak najszybciej zakończyć, zanim będzie nam się kazał całować. Pf... Chyba się specjalnie wywalę z łóżka.
- No dobrze, to może wam nie będę przeszkadzał - powiedział nieco zasmuconym głosem, po czym wyszedł z sali. W tym momencie Akuma spojrzał na mnie morderczym wzrokiem.
- Kochanie?! Kiciu?! - wyglądał, jakby miał zamiar zwrócić. Wzruszyłam ramionami.
- Szkoda mi go było. Nie miałam serca mu powiedzieć, że mnie nie kręci, a nadziei nie chce mu robić - wytłumaczyłam.
- Ale dlaczego ja?! - prawił mi wyrzuty? No ładnie... jeszcze się rozliczę.
- A z kim? Ze ścianą?!
- Nawet!
- Zachowujesz się jak dziecko, pączku - prychnęła kładąc głowę na poduszkę.
- Ale nie mam tak głupich pomysłów, parówko.
- Ale jednak mi pomogłeś - zaśmiałam się.
- Pierwszy i chyba ostatni raz... - prychnął z wyrzutem.
- Jęczysz jak baba z okresem - westchnęłam. - Nawet gorzej! - dodałam.
- Czy ja wyraziłem zgodę, na taką scenkę?
- Nie, bo nie miałeś głosu. Po za tym skoro ci tak przeszkadza, to po co się zgadzałeś? - zapytałam odwracając w jego stronę głowę.

<Akuma? Musiałam się go pozbyć XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz