22 kwi 2017

Rue CD Akuma

Postrzelił Akumę. Przebił mu plecy, płuca. Nie żył. Leżał na ziemi i nie oddychał, zamiast tego tylko zalewał się krwią. Gdy chciała się zatrzymać i mu pomóc, był coraz dalej. Tak, jakbym się od niego oddala i zamiast być blisko nie, biegnę wprost na mordercę, który celował w moją stronę broń. Chciałam krzyczeć, ale zamiast tego on strzelił.
W tym samym czasie usłyszałam dziwny dźwięk, jakby coś metalowego uderzyło o kafelki.
Szybko otworzyłam oczy i usiadłam na łóżku, a białe światło od razu mnie poraziło w oczy. Szybko złapałam się twarzy, jakbym chciała dotknąć oczu, ale tylko je zamknęłam i przycisnęłam do rąk. Przechyliłam się na bok, a po chwili leciałam w dół lądując na ziemi. Słyszałam tylko jakieś szuranie. Nim zdązyłam zrozumieć co się tak właściwie dzieje, poczułam czyjś dotyk, a potem swoje imię. Tyle, że było ono wypowiedziane tak słabo i cicho, że myślałam w pewnym momencie, że mam chory umysł. Ale gdy otworzyłam oczy zobaczyłam chłopaka, a z tyłu leżącą na ziemi jakąś dziwną maszynę.
- Dlaczego wstałeś?! Powinieneś leżeć! - mimo iż chciałam to wykrzyknąć, mówiłam równie cicho i słabo jak on. Tyle, że ja szybciej i bardziej energiczniej, jakby wstrzyknęli mi jakiś narkotyk.
- Nic ci nie jest? Jak się czujesz? Co my tu robimy? Co się stało? - zadawał miliony pytań, które zaczęły mącić mi w głowie. Musiałam mu zatkać usta ręką, aby się ucieszył.
- Spokojnie, tyloma pytaniami zaraz mi rozsadzisz głowę - skrzywiłam się na samą myśl o tym. - Najpierw to wróć na łóżko, nie powinieneś się z niego ruszać - dodałam.
- Ale czy tobie nic nie jest? - zapytałam ściągając moją rękę ze swoich ust. Zmarszczyłam brwi.
- Nic - byłam na niego zła, że w ogóle się ruszył stamtąd. Czy on nie pamięta o postrzale? A co, jeśli jeszcze mu nie wyjęli kulki i teraz mogła się przesunąć raniąc mu jakiś narząd? Na tą myśl miałam ochotę od razu wstać, ale nie mogłam tego zrobić. Moja noga była całą zabandażowana i usztywniona, nie mogłam nią poruszać, chyba, że tylko stopą. Potem aż do połowy uda było usztywniona. - Wracaj do łóżka! - szturchnęłam go. - Po za tym rozwaliłeś to coś - wskazałam na jakąś maszynę z dziwnymi sznurkami. W sumie, to ja też byłam to tego podpięta i to nie było ani trochę wygodne. Tym bardziej, że ręka mi się w tym poplątała.
- No i co - mruknął zły. - Co my tu robimy? - zapytał.
- Nie pamiętasz? - zapytałam zdziwiona. Brakuje jeszcze tego, żeby miał amnezję, chociaż w to wątpię, skoro o mnie pamiętał. W odpowiedzi pokręcił przecząco głową. Zaczęłam mu tłumaczyć o wczorajszym dniu, jak nas zaatakowali, postrzelili, jak próbowaliśmy walczyć, potem jak przyjechała policja i karetka nas zabrała... Ale on tylko pokręcił głową mówiąc, że nic nie pamięta. Raptownie zrobiło mi się okropnie przykro. Pociągnęłam nosem i go przytuliłam nie zwracając uwagi na usztywnioną nogę. - To moja wina, przepraszam cię. Przeze mnie cię postrzelili - zacisnęłam powieki próbując nie płakać, bo to by było głupie. Bynajmniej ja tak sądzę. - Gorzej, jeśli go jeszcze nie złapali. Dalej będzie mogło ci się coś stać, a ty nawet tego nie pamiętasz - zacisnęłam zęby. Byłam zła na niego, że nie pamięta i zła na siebie, bo to była moja wina. - I jeszcze zepsułeś jakąś maszynę, a jak ona jest na twoją astmę, to cię uduszę własnymi rękoma - mruknęłam mniej wyraźnie.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz