27 kwi 2017

Vulnere CD Smiley

Gdy tylko dziewczyna o różowych włosach opuściła jej mieszkanie, zabrała się do sprzątania i dalszego rozpakowywania się. Zaczęła od posprzątania łóżka, a co się z tym wiązało, walizki. Przenośną zamrażarkę stawiła na podłodze obok gniazdka, gdzie także podłączyła telefon. Wiedziała, że chociaż pomieszczenie jest dobrze wyposażone, będzie musiała zainwestować w kupno jakiejś pułki na swoje rośliny. Bez nich rozstawionych dosłownie wszędzie, czuła się nieswojo.
Niemal całą godzinę chodziła w te i wewte, niosąc resztę ubrań, kolejne książki oraz całą resztę swojego wyposażenia. Nieźle się przy tym namęczyła, więc gdy spojrzała na mokrą i w niektórych miejscach podłogę pokrytą jasnobrązowym błotem, westchnęła przeciągle. Posprzątanie tego bajzlu zajęło jej trochę czasu, nim w końcu opadła na łóżko i sięgnęła po swój laptop. Przeglądała dość długo różne strony internetowe, w tym Twittera oraz inne portale społecznościowe. Na niemal każdym odwiedziła stronę dotyczącą niedalekich tragedii. Jedna strona internetowa całkowicie byłą temu poświęcona. Można było ustalić, gdzie aktualnie się znajdujesz i czy w zasięgu niecałych stu kilometrów nie zdarzyło się nic podejrzanego, jak chociażby kradzież. Sprawy sięgające aż po morderstwa oraz porwania wymagające okupu zdarzały się na prawdę rzadko, prawie w ogóle. Nim postanowiła w końcu położyć się spać, nie mogła zmrużyć oka. Wpatrywała się w nagi sufit, którego praktycznie nie widziała. Jedynie niewyraźny zarys przy łączeniu ze ścianami, poza tym to ciemność. Zaczęła się zastanawiać nad swoim spotkaniem ze Smiley. Nie wiedziała dlaczego, ale zaczęła ponownie analizować jej osobę. Kim byli pozostali chłopacy, którzy tak się o nią martwili? Którzy omalże nie wtargnęli do namiotu w momencie, gdy była bez bluzki? Swoją drogą - ciekawe, czy stali przed nim i podsłuchiwali rozmowę. W końcu weszli w takim momencie... Ziewnęła. Nareszcie senność zaczęła ją ogarniać. Mimo tego nadal czuła nadmiar energii. Kolejnym tematem jej rozmyślań stało się to, jakim cudem sama zaproponowała spotkanie. Robiła to tak rzadko, że teraz o tym myśląc czuła się dziwnie. Chociaż wiedziała, że postąpiła słusznie, to inaczej niż zwykle, i właśnie to ją przytłaczało. W głębi duszy chciała poznać bardziej tą całą Smiley, ale z drugiej strony stanowczo temu protestowała. Lubiła swoje towarzystwo, i to bardzo. Każda dłuższa chwila spędzona z kimś innym, niż ona sama bądź jakieś zwierzę, czy bliska jej osoba było dla niej niekomfortowe.
Obudziła się dość wcześnie, bo o równej siódmej. Parę godzin do spotkania... Postanowiła, że pierw skorzysta z toalety i się umyje, wczoraj ewidentnie o tym zapomniała. Całość zajęła jej pół godziny. Z nadal mokrymi włosami ubrała się i jak zwykle, wypiła poranną kawę, by następnie ubrać luźną bluzę zakładaną przez głowę oraz jej ukochane glany i wyjść na zewnątrz. W kieszeni wciąż miała telefon, na którym przed chwilą sprawdziła godzinę. Dochodziła ósma. Postanowiła, że zajmie się w ten czas Hadesem, po czym weźmie go na krótką przejażdżkę. Tak też zrobiła. Ubierając mu uzdę, zrezygnowała z siodła. Tak będzie nie tylko szybciej, ale i wygodniej. Tyle, że gorzej z wchodzeniem na grzbiet wierzchowca. Musiała próbować trzy razy, zanim się jej udało. W końcu mogła z zadowoleniem kłusować przez las, poznając przy okazji niektóre ścieżki. Było och bardzo dużo, ku jej zdziwieniu. Wydeptane. Najwyraźniej ktoś często przechadzał się tymi samymi drogami. A może to leśniczy? To także prawdopodobne...
Gdy w końcu uporała się z wyszczotkowaniem końskiej sierści, wyłożeniem złocistego pokarmu konia w rogu boksu oraz nasypanie nieco owsa, pognała do swojego namiotu po pieniądze konieczne do zakupów w aptece. Było to niemal pięć stów. Musiała zaopatrzyć się w maści na skaleczenia oraz stłuczenia, wodę utlenioną bo ta, którą posiadała już się wyraźnie kończyła, leki na np.: przeziębienie oraz parę innych pierdół. Najlepsze to, że całą kasę, jaką ma zamiar wydać na swoją pracę otrzymała od Pika ( teoretycznie od Papy ). Minus był taki, że musiała mu pokazać paragon, więc nici z darmowej pożyczki... Ponieważ na zewnątrz na niebie widniały jedynie białe chmury oraz mimo, iż był wiatr, było w miarę ciepło, postanowiła nie zabierać ze sobą kurtki. A więc została przy swojej szarej bluzie, którą wcześniej ubrała. Wsunęła pieniądze do kieszeni czarnych jeansów, po czym pobiegła w miejsce, gdzie powinna spotkać się z Smiley. Wydawać by się mogło, że przecież skoro wstała o siódmej, wszystko powinna na spokojnie załatwić tymczasem pędziła w wyznaczone miejsce, by się nie spóźnić Mimo wszystko ujrzała już czekającą na nią postać. Wiedział ,ze powinna się jakoś przywitać. Zamiast tego zatrzymała się przy niej i spytała się:
- I jak, lepiej ci już?

< Smiley? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz