14 kwi 2017

Blade CD Naamio

Blade przechadzał się po pobliskim lesie. Było bardzo gorąco, dzień był bezwietrzny, a na bezchmurnym niebie ledwo widzianym przez Keitha przez rozłożyste korony drzew widniało wielkie, złociste słońce. Śpiew ptaków sprawiał, że Blade stawał się coraz bardziej poirytowany. Nigdy nie lubił tych małych puszystych żyjątek. Nie potrafił zrozumieć jak ktokolwiek może lubić te skrzydlate stworzenia. Przez ich ciągły świergot nie potrafił znaleźć przyjemności w swoim spacerze. Idąc usłyszał głosy dochodzące ze starego kościoła. Postanowił sprawdzić co się tam dzieje. Podszedł pod okno z wybitą szybą i rozejrzał się w poszukiwaniu właścicieli głosów. Zobaczył trójkę osób stojącą pod jedną ze zburzonych ścian budynku. Dwójkę dziewcząt w tym Naamio - znaną mu z widzenia akrobatkę również pracującą w cyrku, oraz jednego chłopaka chyba trochę starszego od Keitha.
- Rodzice cię szukają, choć macocha dziwnie się zmieniła i chce żebyś wróciła, a ojciec, eh, jak to on nie zauważył, dopiero po jakimś czasie.-mówił chłopak. Blade odwrócił się i postanowił kontynuować swój spacer. Nie miał zamiaru podsłuchiwać rozmów na temat czyichś problemów rodzinnych.
- Powiedzcie rodzicom, że u mnie wszystko w porządku i narazie nie wrócę. Usłyszał jeszcze ostatnią wypowiedź należącą chyba do Naamio po czym odszedł w tym samym kierunku który od początku był celem jego wędrówki. Po mniej więcej godzinie drogi zauważył, że pogoda stała się trochę bardziej znośna- temperatura opadła, a słońce nie przeszkadzało tak bardzo jak przedtem. Jednakże w powietrzu wciąż było pełno owadów. Blade odetchnął z ulgą. Dobrze, że wziął ze sobą sprej przeciwko tym wstrętnym insektom. Przed wyjściem z namiotu się nim spryskał, jednak obawiał się, że środek mógł przestać działać. Po użyciu spryskiwacza, kątem oka zobaczył małą kasztanową wiewiórkę wbiegającą między krzaki. Postanowił za nią pójść. Sam nie wiedział w jakim celu, jednakże opcja robienia czegokolwiek innego niż włóczenie się bez celu po lesie bardzo przypadła Keithowi do gustu. Niestety w pobliżu nie było żadnej innej możliwej drogi by nadążyć za ruchliwą istotką, musiał więc iść tą samą trasą co wiewiórka. Zaczął przedzierać się przez gęste, cierniste krzewy zasłaniające dalszą drogę. Ostre kolce oraz poplątane pędy krzewów utrudniały przejście, jednakże po kilku minutach szarpaniny udało mu się przejść na drugą stronę. Dopiero wtedy zauważył dziewczynę z cyrku którą godzinę temu zobaczył w kościele. Przypomniał sobie rozmowę ciemnowłosej z pozostałą dwójką. Nie wiedząc co powiedzieć palnął:
- Może przyjdą po ciebie i zabiorą stąd, uważaj trochę Naamio- Dopiero po chwili zorientował się, że mogło to zabrzmieć jakby podsłuchiwał wcześniejszą rozmowę akrobatki.
- Uważam, dzięki że się martwisz ktosiu. -Odpowiedziała dziewczyna. Przez chwilę zapadła długa niezręczna cisza i gdy już Blade chciał odwrócić się i odejść Naamio powiedziała:
-A tak w ogóle skąd znałeś mój pseudonim cyrkowy?
-Pracuje w tym samym cyrku co ty. -Blade powoli odsunął się i odwrócił po czym postanowił wrócić do cyrku.
-Emm, no to cześć… -Powiedziała Naamio widząc, że rozmówca bez wypowiedzenia ani słowa odszedł.
***
Następnego dnia Blade postanowił poćwiczyć trochę przed swoim wtorkowym występem. Naszykował się po czym wyszedł z namiotu. Dzisiaj była (przynajmniej dla Keitha) o wiele lepsza pogoda. Było dość ciepło, wiał lekki wiatr na niebie widniało kilka małych, puszystych chmurek. Blade wkroczył do Sali cyrkowej. Były tam już jakieś cztery osoby w tym Naamio. Postanowił poćwiczyć dziś połykanie mieczy. Na następny występ przygotował trudniejszą sztuczkę. Tym razem będzie musiał połknąć miecz przedtem ogrzany palnikiem. Udał się do magazynu by przynieść ostrza. Po powrocie do Sali zauważył, że doszło jeszcze kilka cyrkowców, którzy najwyraźniej także postanowili trochę się podszkolić. Po znalezieniu wolnego miejsca do ćwiczeń, zaczął powoli wkładać nagrzany miecz do gardła. Musiał się skupić bardziej niż zwykle gdyż dawno nie trenował sztuczki z ogrzanym mieczem. Aktualnie dawał albo zwyczajne występy, albo połykanie miecza podobnego kształtem do krisa (rodzaj sztyletu). Następnie przeprowadził miecz przez przełyk i żołądek. Po kilku sekundach zaczął ostrożnie wyjmować miecz z powrotem. Powtarzał tę czynność jeszcze kilka razy. Po nie całej godzinie stwierdził, że dziś może już przestać ćwiczyć, więc postanowił udać się z powrotem do swego namiotu. Wychodząc zauważył, że przy wyjściu Sali cyrkowej stoi Naamio która najwyraźniej przed chwilą zauważyła Keitha.

<Naamio?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz