6 kwi 2017

Rue CD Azucar

Miałam dzisiaj cudowny proroczy sen, jak moja kotka wchodzi na drzewo, a ja po drodze na nie łamię parę gałęzi i spadam w przepaść. Ta... cudownie. Gdy tylko wstałam automatycznie poszłam wziąć krótki prysznic w łaźni. Krótki, ale trwający dwadzieścia minut. Nie czułam się za dobrze, głowa mnie bolała i byłam zmęczona. Sądziłam, że letnia woda mi pomoże, ale ani ona ani ciepła, gorąca i zimna nic nie zadziałały. Cóż, zaraz powinno mi przejść. Jeśli nie, będę leżeć chora przez dwa dni i tyle.
W trakcie powrotu do namiotu oszukałam swój mózg, że czuje się dobrze. Częściowo to podziałało, ponieważ głowa mnie już nie bolała, został tylko sen. Miałam zamiar położyć się na godzinę, kiedy ktoś do mnie zadzwonił. Była to Miia, stara znajoma, którą poznałam tydzień temu. Pracowała ona w cyrku, ale dorabiała częściej w mieście, przez co rzadko ją widziałam tutaj. Dzwoniła do mnie prosząc o pomoc przy malowaniu stajni. Zgodziłam się, nie tylko nie miałam co robić, to do tego musiałam się jakoś rozerwać, aby ie czuć zmęczenia. Podała mi adres.
Szybko znalazłam się w określonym miejscu. Konie były na łące, niektóre właśnie trenowano na lonży. Miia dała mi puszkę farby i duży pędzel po krótkiej wymianie zdań. Po drodze nakarmiłam dwa konie kostkami cukru, które wzięłam ze sobą, kiedy zachodziłam do namiotu aby przebrać się w coś, co mogę ubrudzić. Były to długie brązowe spodnie i stara szara cieniutka bluzka na długi rękaw z lekkim dekoltem. Zabrałyśmy się do pracy.
- Orient! - usłyszałam, po czym dostałam w plecy pędzlem z farbą, a następnie usłyszałam jej śmiech.
- Czyli tak się bawimy - stwierdziłam wysmarowując jej szyję i trochę policzek, a ona mi czoło. Po paru minutach i ubrania były ubrudzone i teraz zamiast mieć na sobie brązowo szary strój, wyglądałam jak w niebie - czyli bialutkie ubranko. - Tyle farby poszło - złapałam się za głowę widząc końcowy efekt. Czarnowłosa machnęła olewacko ręką.
- Właściciel śpi na pieniądzach, powiemy, że farby nie starczyło tyle - wzruszyła ramionami, po czym kontynuowałyśmy swoją. Pożegnałyśmy się po trzech godzinach. Ponieważ stajnia znajdowała się na końcu miasta, musiałam przejść przez rynek, gdzie wielu ludzi patrzyło na mój strój. Ja ich tylko witałam uśmiechem na twarzy, kiedy przypadkiem wpadłam na Azucar'a z psiakiem na smyczy.

<Azucar?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz