22 kwi 2017

Rue CD Akuma

Po kolejnym strzale przestałam już cokolwiek słyszeć, znowu oprócz bicia własnego serca. Z każdym krokiem byliśmy coraz bliżej jakiegoś namiotu, niestety nie potrafiłam określać, do kogo on należał. Parę metrów przed naszym celem poczułam, jak Akuma zaczyna się o mnie opierać. Dobrze, że zdrowa noga znajdowała się po zewnętrznej stronie, dlatego też nie wywaliliśmy się. Czułam, jak raz się opiera, a potem walczy sam ze sobą, aby tego nie robić. Gdy wpadliśmy do namiotu dopiero wtedy słyszałam sygnał policyjny. Już widziałam te czerwone i niebieskie kolory na ich samochodach. Ale najpierw było trzeba się jakoś uratować. Wątpię, żeby Tobias miał zamiar znowu wrócić do więzienia, jeśli był tutaj. A jeśli nie, to jego wspólnicy czy pracownicy (nie obchodzi mnie kim byli dla siebie) raczej nie chcieli by zostać złapani, bynajmniej nie przed wykonaniem swojej roboty. W każdej chwili mogli tu wbiec ze spluwami skierowanymi w naszą stronę i bez problemu wcisnąć spust, aby śmiertelne kulki nas zabiły. Ale czy tak będzie? Szkoda, że nie potrafiłam przewidzieć przyszłości. Ale w tej chwili mnie to nie obchodziło. Moja noga poddała się, tak samo chłopak, z którym wylądowałam na ziemi. Cud, że chociaż w namiocie. Szybko obróciłam się w kierunku wejście i z uwagą obserwowałam zbliżające się cienie. Kiedy wejście się poruszyło instynktownie wzięłam do ręki pistolet i wycelowałam we wroga. Usłyszałam krzyk, a potem tylko wołania, żeby się zatrzymali, że to policja, że nie uciekną, ale mi się wydawało, że już dawno jacyś zdążyli wsiąść do furgonetki i odjechać, a policja nawet pewnie tego nie zauważyła.
- Gdzie cię postrzelili? - zapytałam widząc leżącego Akumę, który zaciskał zęby i trzymał się za bok.
- Gdzieś pod żebrem – wysyczał. Nie zwracając już uwagi na ból nogi czy na cienie na zewnątrz namiotu odkryłam miejsce krwawienia, lekko podciągając jego koszulkę. Musiałam siłą zabrać jego ręce, który kurczowo trzymały się rany. Przeklęłam pod nosem, po części nie wiedziałam co robić, ale z tego co pamiętam, zawsze trzeba zatrzymywać krwawienie. Nie byłam tego pewna, ale nic innego nie przyszło mi głowy. Rozejrzałam się po pokoju i szybko sięgnęłam po przypadkowe ubranie.
- Mam nadzieję, że to nie twoja ulubiona bluza czy coś – mimo, iż to miało być zabawne, w takich okolicznościach nawet się na to nie zwraca uwagi. Przycisnęłam ubranie do rany próbując zatamować krwawienie. Akuma zaczął przeklinać pod nosem i dalej zaciskając zęby oraz powieki. Kiedy drzwi do namiotu się uchyliły chciałam szybko chwycić pistolet i postrzelić ta osobę, ale w porę zauważyłam, że to był Pik.
- Spokojnie – powiedział do mnie, a ja szybko wróciłam do zaciskania rany przyjaciela. - Tutaj! - krzyknął gdzieś w bok, ale się tym nie zainteresowałam.
- Tylko nie trać przytomności – przygryzłam dolną wargę. Okropnie się czułam mając świadomość, że to moja wina. Równie dobrze mogłam spłonąć razem z resztą w tamtym cyrku, zamiast siedzieć tutaj i przyprowadzać same zagrożenie na te tereny. Gdyby nie ja, chłopak w tej chwili nie byłby postrzelony. Kto wie, czy to tylko "draśniecie"? A co, jeśli na prawdę coś mu się stało? Jeśli jednak coś stało się z jego żebrem, albo jakimś organem? Co wtedy?!
Do namiotu wbiegli jacyś ludzie, nawet nie zdążyłam chwycić pistoletu, aby się obronić, a już mnie odciągnęli od przyjaciela, którym się zajęła jakaś trójka obcych mi ludzie. Dwóch próbowało pomóc mi wstać, ale widząc nogę szybko przynieśli noszą i mnie na nie położyli. Po przyniesieniu drugich dla Akumy wywieźli nas z namiotu. Nim się drzwiczki zamknęły widziałam tylko jak wsadzają mojego przyjaciela do karetki. Potem tylko zamknęłam oczy i sama nie wiem czy tak szybko zasnęłam, czy straciłam przytomność. Pewnie zasnęłam, skoro potem mi się śnił koszmar z główną rolą przypisaną Tobias'owi. Pojawił się znikąd na terenie cyrku i razem ze swoimi ludźmi zaczął zabijać wszystkich, którzy tylko wyszli ze sowich namiotów. Próbowałam uciec z Akumą, ale on pierwszy poległ, kiedy zamiast strzelić mu w żebro, przestrzelił mu plecy i płuca na wylot.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz