29 sie 2017

Le Bleuet CD Midas

Zarówno zachowanie jak i wygląd mężczyzny silnie mnie zaniepokoił. Wiem, że nie wiele uczuć pokazuje po sobie, ale tym razem mocno było widać, że nie wiele brakowało, a narobiłby do gaci.
- A może... boi się wróżek? - pomyślałem i zaśmiałem się w duchu. Ta wizja była naprawdę zabawna, ale zaraz przyszła inna... już nie taka śmieszna – Albo przyszłości? - puściłem tą myśl mimochodem i wszedłem do środka namiotu. Wszechobecny przyjemny zapach kadzidełek i świeczek zapachowych wprowadził mnie w przyjemny nastrój. Po chwili jednak stwierdziłem, że kadzidełek paliło się zdecydowanie za wiele, przez co zaraz zaczęło mnie z lekka mdlić. U wejścia aromaty mieszały się z aromatem nocy, lecz w środku unosiła się lekka mgiełka dymna, która powodowała u mnie ból głowy i osłabienie. Wziąłem się jednak w garść. Wszedłem głębiej do pomieszczenia i moim oczom ukazał się stoliczek w samym kącie namiotu. Przy nim siedziała pogrążona w mroku kobieta, a raczej dziewczyna, co zauważyłem jak stanąłem zaraz przy jej stoliku. Otulona była masą chust przypominających te cygańskie. Bogato zdobione w dzwoniące elementy sprawiały tylko większe poczucie tajemnicy i mroku w tym miejscu.
- Witam Cię, krawczyku, w moich skromnych progach – wyrecytowała obrzucając mnie serdecznym spojrzeniem swoich jasnych oczu... oczu tak niepodobnych do żadnych, jakie dotąd widziałem – Nie widzę, dlatego mam taką jasną mgiełkę na oczach – wyjaśniła, a mnie przeleciał dreszcz.
- Skąd Pani wiedziała, że tego nie wiem? - spytałem, na co wróżka spojrzała na mnie błagalnym spojrzeniem. Od razu wyczułem gafę – Ach, no tak... jest Pani wróżką – zachichotałem i podrapałem się po karku, zakłopotany – Widziałem osoby nie widome, ale żadna z nich nie miała czegoś takiego. Stąd moje nie wiedza – wyjaśniłem, na co dziewczyna kiwnęła głową.
- Rozumiem. Nie wszyscy niewidomi posiadają coś takiego – wskazała palcem na swoje źrenice – A teraz, proszę siadaj – wskazała mi krzesło zaraz na przeciwko siebie. Zająłem posłusznie wskazane mi miejsce – Bardzo miło mi Cię poznać, krawcze – powiedziała sympatycznie – Mam na imię Melania – przedstawiła się – Nie musisz mi się przedstawiać. Znam Twoje imię – dodała – To przyjemne uczucie spotkać bratnią duszę – na to stwierdzenie zdziwiłem się. Dziewczyna roześmiała się lekko – Już spieszę z tłumaczeniem. Można powiedzieć, że to taka dodatkowa informacje z mojej strony. Pamiętasz może Twoje przeczucie co do " deszczu zapomnienia "? - spytała. Nie czułem się pewnie z faktem, że taka osoba, która nie powinna wiedzieć pewnych rzeczy, wie je, ale próbowałem potraktować ją jak osobę, z którą o wszystkim rozmawiałem. Jak to nazwała Melania, z bratnią duszą.
- No, tak – potwierdziłem – Pamiętam.
- To nie zwykłe przeczucia babcinych wróżek, ale o tym za chwilkę. Muszę się upewnić, że moje wzmianki się zgadzają – powiedziała po czym jednym ruchem ręki rozłożyła talię kart na stole w jednym rządku – Wybierz trzy karty – nakazła. Ja przystąpiłem do wyboru, który był iście nie przypadkowy. Troszkę zajęło mi zastanowienie się nad każdą z kart. W końcu dokonałem wyboru i położyłem je przed Melanią. Jasnowłosa wzięła pierwszą kartę, odwróciła ją i przejechała po jej powierzchni.
- Czyżby alfabet dla niewidomych? - pomyślałem.
- Tak, jak myślałam – uśmiechnęła się triumfalnie – Miałeś w rodzinie czarownicę – oznajmiła. Moje źrenice momentalnie zyskały rozmiar ziarenek piasku.
- Co takiego? - spytałem zszokowany – Jak to możliwe...?
- Możliwe, możliwe. Nie znasz swojego ojca, a to właśnie od jego strony pochodzi ta moc. Konkretniej od jego matki, która już nie żyje. Teraz masz tylko przebłyski, ale prawdziwa zabawa zacznie się, kiedy uzyskasz osiemnaście lat – zaśmiała się – Ta moc musi mieć naprawdę sporą siłę skoro wyczuwam ją tak dobrze. Jako takich mocy przewidywania przyszłości nie będziesz miał, ale zdecydowanie większe wydarzenia będziesz w stanie wyczuć, szczególnie jeśli będą na złym i demonicznym podłożu. Poza tym... wydaje mi się również, że będziesz miał wizję tego, co się stanie, kilka chwil przed zdarzeniem. To tak wprowadzając Cię w świadomość i Twojej mocy – skończyła swój wywód, a ja jedynie czułem, jak sztywnieję coraz bardziej i analizuję.
- Nie dziwię się, że Midas wyszedł stąd taki blady... - powiedziałem do siebie w myślach.
- Też się nie dziwię – zachichotała dziewczynka, na co ja prawie spadłem z krzesła – Sam chciałeś przyjść do wróżki – rzuciła z wyrzutem – Wolałbyś trafić na jakiegoś starego babsztyla bez pojęcia? - spytała, urażona.
- Oczywiście, że nie, ale... ja muszę to przetrawić – powiedziałem półszeptem czując jak opuszczają mnie siły od zapachu kadzidełek i informacji, jakich się dowiaduję. Jaka moc? Jaka babka? Jakie przewidywanie przyszłości kilka sekund przed zdarzeniem?
- Może przejdziemy zatem do naszego głównego celu? - zapytała – Rad na temat mocy mogę udzielić Ci później, choć uważam, że to nieodpowiednia kolejność, ale... - machnęła ręką – A zatem... poza tym, że w rodzinie miałeś czarownicę, miałeś również silny zawód miłosny, który zwalił Cię z nóg... dosłownie! Przez kilka miesięcy nie byłeś w stanie nic ze sobą zrobić, popadłeś w depresję i lęki społeczne, która sprawiały, że każde niepowodzenie lub złe słowo na nowo zamykały Cię na świat – oznajmiła. Słuchałem jej z uwagą. Wszystko się zgadzało, co do joty. Byłem jednak zbyt skupiony, by oddać się jakimkolwiek emocjom. Słuchałem więc dalej z uwagą. Melania wzięła do ręki kolejną kartę – Obecnie starasz się za wszelką cenę być ideałem i dawać sobie radę sam, ale tak naprawdę pragniesz uwagi i miłości, ale kogoś z goła innego od mamy i przyjaciół – wyrecytowała bez emocji, by po chwili spojrzeć na mnie zalotnym spojrzeniem i dodać – I chyba nie muszę Ci mówić o kogo uwagę zabiegasz... - na ten dodatek słowny, moje serce od razu zaczęło szybciej bić, a twarz oblała się zapewne obfitym rumieńcem. Odwróciłem głowę na bok. Odetchnąłem. Myśl o mojej relacji z jasnowłosym była wspaniała, ale... nigdy nie mógłbym pomyśleć, że zechciałby być dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Musiałem się przyznać... zakochałem się w nim, mimo że był cichy i nie umiał okazywać pewnych uczuć wobec mnie. Podobała mi się w nim jego troska. Zawsze pytał o moje samopoczucie i zawsze krzywo na mnie patrzył, gdy się przepracowywałem. Często mnie przytulał i nigdy mnie nie odtrącał, a ja tak kochałem, kiedy mnie obejmował i kiedy czułem, jak mi od niego ciepło. Na myśl o tym, uśmiechnąłem się do siebie. Był taki uroczy i kochany, ale... co z tego skoro to mogło być zwykłe odwdzięczanie się za pomoc w otworzeniu na świat? Co z tego skoro to mogła być zwykła przyjaźń, ale taka prawdziwa, oparta na miłości do swojego kumpla?
- Co do przyszłości... - zaczęła, jakby czekając, aż powrócę do krainy żywych i świadomych – Przybędzie Ci wiele nowych obowiązków, ale i wiele nowej siły – uśmiechnęła się – Będą mocne wzloty, ale i mocne upadki, z których będziesz musiał umieć się wygrzebać, ale jeśli będziesz ufał swoim uczuciom i przeczuciom, zawsze wyjdziesz cało ze szwanku. Uważaj! - podniosła głos – Ktoś z Twoich bliskich Cię zdradzi, lecz na Złotym Chłopcu możesz polegać. Będzie jedną z osób, na której będziesz mógł najbardziej polegać – odetchnąłem z ulgą. To była nawet miła przepowiednia – I pamiętaj... ufaj swoim uczuciom – podkreśliła i uśmiechnęła się – To by było na tyle – złożyła zgrabnie wszystkie karty i zaczęła je tasować – A co do mocy... masz jeszcze trochę czasu i nie bój się zmian, jakie będą zachodziły u Ciebie. Nie będą groźne, a panowania szybko się nauczyć. Zdolny z Ciebie uczeń – uśmiechnęła się. Ja jedynie podniosłem się powoli z krzesła, podziękowałem, pożegnałem się i wyszedłem. Byłem w takim szoku, że... nie myślałem kompletnie o niczym, jak tylko o tym, by położyć się spać i nie myśleć o tym wszystkim, jednak... czekało nas jeszcze tyle atrakcji.
Kiedy wyszedłem z namiotu na świeże powietrze, od razu mi się polepszyło, jednak nadal kręciło mi się w głowie. Midas czekał lekko z boku z rękami w kieszeniach spodni. Podszedłem do niego, lekko nieprzytomny.
- I jak? - zapytał, a ja bez mniejszych ogródek wpadłem na niego. Zaraz rozłożył ręce na boki, nie wiedząc, co ma robić. Oparłem wygodnie głowę o jego klatkę piersiową i objąłem go rękami.
- Dziękuję, że jesteś, Midas – szepnąłem ochrypniętym głosem. Mężczyzna milczał, ale po chwili przytulił mnie do siebie tak mocno, jak nigdy. Czułem, jak przykłada twarz do mojej głowy i wdycha zapach moich włosów. Przejechał dłonią po moich plecach. Westchnąłem na ten przyjemny dotyk.
- Co Cię tak wzięło na takie wyznania? - zapytał ze śmiechem złotooki.
- Wróżka poleciła, abym ufał swoim uczuciom – wyjaśniłem – Więc im ufam – dodałem. Magik westchnął. Czułem, że się uśmiecha.
- Co ja z Tobą mam, Bławatku? - zapytał, nie oczekując odpowiedzi. Zachichotałem na to określenie. Z jego ust brzmiało tak życzliwie – Jesteś zmęczony? - zapytał – Nie wyglądasz zbyt dobrze...
- Troszkę, ale zaraz mi przejdzie... jak tylko zajmę się czym innym – odpowiedziałem i odsunąłem się od przyjaciela.
- To co powiesz na kolejny los? - spytał wyciągając z kieszeni woreczek. Z chęcią sięgnąłem do środka.
- Dom Luster – powiedziałem z radością, a Midas tylko lekko się uśmiechnął.
- No to idziemy! - dodał i poszliśmy na poszukiwania, tym razem Domu Luster.
Miałem pewność, że tam zapomnę o całych tych przepowiedniach, a przynajmniej na chwilkę, żeby móc cały wieczór miło spędzić. W końcu... miało mnie czekać więcej obowiązków, więc warto się pożądnie wybawić. Nie było bardzo dużej kolejki, ale mimo to czekaliśmy dobre 15 minut. W tym czasie rozmawiałem z chłopakiem na temat kreacji do " Złotej Kaczki ", które już powoli kończyłem. Koniecznie chciałem z nim pójść na pierwszą próbę ze strojami, żeby się pochwalić, co pięknego uszyłem... szczególnie ze złotych nici i guziczków. Chwilę dyskutowaliśmy po czym w końcu zostaliśmy wpuszczeni do środka.

< Midas? Gomene, ale... na końcówkę już nie miałam weny ;-; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz