11 sie 2017

Rue CD Amor

Chłopak był jednocześnie cichy i nieśmiały, ale także rozgadany. Jestem pewna, że kiedy tu się przystosuje i poczuje się jak w domu, rozdana się do końca. No i był ciekawy. W końcu wyszliśmy z lasu, a przed nami rozciągnął się teren z namiotami o różnych kolorach, a na samym końcu, bliżej miasta, mogliśmy zobaczyć chorągiewkę i sufit naszego cyrku.
- Zaprowadzę cię do Pika - powiedziałam czując pod stopami ponownie miękką trawkę, a nie malutkie kamyczki, które mi się wbijały.
- Kto to? - zapytał chłopak idąc obok mnie i uważnie się wszystkiemu przyglądając. Jego przyglądanie kojarzyło mi się ze zbieraniem faktów i ich analizowanie.
- Jest reprezentantem naszego cyrku i prawą ręką Papy - wytłumaczyłam.
- Yhym... - pokiwał twierdząco powoli głową. - A Papa to... - powiedział nieco niepewnie.
- Założył ten cyrk - nie lubiłam mówić tego słowa, ponieważ "Papa" kojarzył mi się ze Smerfami, tymi słodkimi niebieskimi stworkami z białych czapeczkach i spodnio-butach. W dzieciństwie uwielbiałam oglądać, kiedy pojawiał się Gargamel i Klakier.
Tak jak powiedziałam, zaprowadziłam chłopaka do Pika. Był on w bufecie i rozmawiał z Light'em, który kręcił w dłoni nóż. Podeszłam do nich przerywając im rozmowę i zapoznając z nowym chętnym do dołączenia.
- Świetnie, im nas więcej, tym lepiej! - powiedział z szerokim uśmiechem obejmując Amor'a. - Ale najpierw pogadamy - po tych słowach wziął go na dwór. Zawsze lubił rozmawiać o takich sprawach na świeżym powietrzu. Wymieniłam parę zdań z Light'em o tym, jak go znalazłam w lesie i jak mojej Mice nie spodobał się kot chłopaka. Połykacz sztyletów odszedł, a ja zostałam przy bufecie z moją kotką, która prawie zasnęła na ramieniu. Postawiłam ją na ziemi, a sama zaczęłam się zajadać kawałkami mięsa, które wbijałam sobie na wykałaczkę do szaszłyków. Poczułam nagle pazurki na swojej łydce i zostałam zmuszona do podzielenia się jedzeniem z Miką. Po parunastu minutach skierowałam się do wyjścia z bufetu, kiedy w progu natknęłam się na nowego.
- I jak? - zapytałam ciekawa trzymając w ustach wykałaczkę i bawiąc się nią językiem.
- Chyba dobrze - Pik poklepał Amor'a po plecach z szerokim uśmiechem. - Oprowadzisz nowego, prawda? - skierował się do mnie, na co skinęłam głową. - Świetnie. Zajrzę do Gatt'y, jak jej idzie nowy słoń - poszedł w kierunku cyrku. Odprowadziłam go kawałek wzrokiem, po czym spojrzałam na chłopaka.
- Widzisz? Każdy jest przyjmowany - odparłam z delikatnym uśmiechem. Wyjęłam z ust wykałaczkę i wyrzuciłam ją do kosza, który stał obok. - Jak pierwsze wrażenie? - zapytałam.
- Bardzo miły i rozgadany - odpowiedział.
- I nieco szalony - dodałam. - To co chcesz wpierw zobaczyć? Cyrk, łaźnie, bufet, przejść się po terenie namiotów, możemy potem pójść do miasteczka. Ładne i ciekawe. No i są jeszcze ciekawe miejsca - zaczęłam wymieniać.

<Amor?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz