19 sie 2017

Rue CD Akuma

Zmarszczyłam czoło w gniewie.
- Nie słyszałeś, że na zaufanie trzeba sobie zasłużyć? - zapytałam nim który z nich jeszcze coś powiedział. Nie znam ich i nawet jeśli nikogo nie pamiętam, to chyba najlepszego przyjaciela chociażby rysy pamiętała, no nie? Albo chociaż coś by mnie tknęło w mózgu lub sercu, a tutaj nic, kompletnie. Zero, cisza, pustka! Mogliby dać mi spokój, z czasem ta amnezja chyba zniknie. Ale czy to na pewno amnezja? Bardziej bym stawiała, że od kogoś dostałam w łeb, wyrzucił mnie do lasu, a to zapomnienie to chwilowy wstrząs czy coś takiego. Jeśli ten... Akuma jest moim bliskim znajomym, to czego mnie nie posłuchał i przyprowadził ze sobą jakiegoś magika? Co, myśli że mnie zaczaruje? Śmieszne, takie rzeczy nie istnieją.
- To można wyleczyć jak typową amnezje, ale nawet to nie jest łatwe. Tym bardziej, że im więcej czasu upływa, tym mniejsza szansa na odzyskanie pamięci - powiedział mężczyzna. Czy oni mnie w ogóle widzieli? Chyba tak, skoro ten chłopak nie chciał mnie puścić. Cholera, czego oni mnie tu trzymają? To zaczyna być denerwujące. Ręce mi aż opadły, westchnęłam rozgoryczona. Wróciłam na materac i usiadłam na nim niczym naburmuszone dziecko. Poszukałam wzrokiem kota, leżał on przy psie, który smacznie sobie pochrapywał w kącie ignorując nas. Jemu to dobrze.
- A jeśli nie uda się wyleczyć jak amnezji? - kontynuacja tej bezsensownej rozmowy dochodziła do moich uszu. Nie wiedziałam czy mam im być wdzięczna, za pomoc w przypominaniu sobie kim jestem, czy może uciekać stąd jak najdalej. Równie dobrze to oni mogli mnie ogłuszyć, wrzucić do lasu i zaplanować to wszystko. Po co? Nie pamiętam niczego, co by mogło odpowiedzieć na to pytanie. Zostało mi tylko siedzenie tutaj i czekanie na cud, a raczej na jakieś olśnienie, dzięki któremu wszystko wróci do normy. Ciekawe gdzie moi rodzice. Wszystkie moje myśli i zamyślenia zostały przerwane przez dziwny cień, który pojawił się między mną, a facetami. Po chwili na twarzy cienia pojawiła się czaszka.
~ Nie słyszałeś, że leczenie z amnezji nic nie daje? - w mojej głowie rozbrzmiał śmiech. Oni też go słyszą? Czy może mój wstrząs jest poważniejszy niż myślałam? ~ Nikomu to się nie udało, bo ja trzymam w garście wszystkie wspomnienia - dodał. Mimo, iż głos brzmiał w mojej głowie, czułam jego chłód, jakby dyszał mi w twarz. Po chwili cień się uniósł i zaczął wędrować sobie po suficie. Nieźle, też bym tak chciała łamać grawitacje. Może udałoby mi się wtedy stąd uciec? Niczego nie pamiętam, a oni mnie trzymają jak więźnia i uważają się za rodzinę.
- Masz jej wszystko oddać, bo... - spojrzałam na chłopaka który miażdżył dłonie w pieści i ostrym wzrokiem podążał za tym czymś. Widziałam w nich ogień nienawiści i wściekłości, ale u tego drugiego widziałam coś na wzór strachu, zmieszanego z fascynacją, jak i obrzydzeniem. To można tak mieszać ze sobą uczucia?
~ Bo co? Zabijesz mnie? - znowu ten śmiech. Dałabym wszystko, aby już nigdy go nie usłyszeć, a ten stwór jakby czytając w moich myślach ponownie się zaśmiał, z tym, że przystanął na przeciwko mnie, jakby chciał pokazać, ze śmieje się prosto w moją twarz. Nie spuściłam wzroku, tylko odważnie mierzyłam się z nim. Poczułam na plecach dreszcze, gdyby mógł zamrażać wzrokiem (a może to robi?) jestem pewna, że w tej chwili zamieniłby mnie w kostkę lodu. Uniósł się do sufitu i stanął z tyłu nich. Akuma milczał jak reszta. Zacisnął wargi w kreskę, a po namiocie rozległo się szczekanie psa, który natychmiast ucichnął, gdy czaszka pojawiła się przed nim. Położył po sobie uszy i skulił ogon, ale nie drgnął. ~ Jeśli dasz mi coś cenniejszego niż jej wspomnienia, to może... - odwrócił się do młodego chłopaka z krzywym wyrazem twarzy, który chyba miał być uśmiechem.
- Co dokładnie? - demon wzruszył ramionami. Ja tylko przyglądałam się całej scenie, tak samo jak Pik. Milczał i patrzył na to coś, co mnie wystraszyło w lesie do tego stopnia, że nie potrafiłam przestać biec, aż nie walnęłam w drzewo (tak, dlatego wtedy się zatrzymałam i pozwolił sobie na sprawdzenie kto mnie gonił).
- Akuma, nie słuchaj go - mężczyzna w końcu się odezwał. Demon uniósł się na wysokość jego twarzy i złamał go za ramionami swoimi kościstymi rękami. Chwilę go mierzył wzrokiem, aż puścił. Pik spadł na dół, ponieważ stwór nieco go uniósł do góry.
~ Akuma, kochanie - mówił spokojnym głosikiem podlatując do chłopaka i dotykając jego twarzy. ~ Jeszcze mnie zawołasz - po tych słowach wyparował jak mgła. Został po nim tylko czarny dym, który po chwili opadł na ziemię znikając. Czułam jak wszystko mi drętwieje, a chłopak wyglądał na kogoś, kto właśnie ma zamiar zwymiotować.
- A jeśli nie ma wyboru? - powiedział słabym i nieco piskliwym głosem do starszego. Kiedy w końcu mogłam poruszać ciałem wstałam i usiadłam na skrzyni. Oparłam głowę na dłoni i patrzyłam na nim znudzona. Chce mieć to za sobą.
- To nigdy w życiu nie zgadzaj się na jego układy. Widzisz co się stało z Rue. On zawsze czegoś chce, zrobi to tak, ze nie będziesz o tym wiedział i koniec końców tylko on wyjdzie na dobre - zagroził mu palcem. Chłopak westchnął. Wyglądał, jakby chciał się na niego rzucić, ale sam siebie powstrzymywał. Ponownie westchnęłam, dopiero wtedy zwrócili na mnie uwagę.
- Skończyliście? Bo chciałabym już iść - Pik pokręcił przecząco głową.
- Nie ufasz nam, ale nie masz nic do stracenia. Daj nam chociaż czas, a przekonasz się, że nie kłamiemy - powiedział. Chwilę milczałam zastanawiając się nad odpowiedzią. Brak dowodów na to, że kłamią, brak dowodów na to, że mówią prawdę... niczego nie wiem, nie pamiętam, a nawet nie wiem gdzie miałabym się udać, kiedy stąd odejdę.
- Dobra - powiedziałam ostro. - Ale tylko dlatego, że nie mam gdzie pójść - to już powiedziałam nieco smutniej zniżając wzrok na podłogę. Okropne uczucie, niech ono już zniknie.
- Posłuchaj Akuma, ty z nią zostać, spróbuj jej przypomnieć przez co przeszliście, a ja spróbuje znaleźć inny sposób. Pomożemy jej - położył dłoń na ramieniu chłopaka, który jedynie skinął głową. Pik wyszedł pozostawiając mnie samą z rzekomym przyjacielem. Chłopak usiadł na krześle i chwilę po prostu mi się przyglądał, potem spojrzał na swojego psa i dalej milczał.
- To jak? Powiesz coś, czy będziesz tak siedział i się gapił? - zapytałam. Ponownie na mnie spojrzał.
- Nie wiem od czego zacząć - wytłumaczył.
- Może od początku.
Poznaliśmy się przypadkiem. Szedł ze słuchawkami w swoją stronę, mając zamiar wejść do czyjegoś namiotu, ale ja go powstrzymałam. Zajmował się dymem, pokazał mi kulki. Zaproponowałam, że mu takie załatwię, lepsze, za co się wkurzył. Pokazałam mu jak chodzę na linie. Zwiedziliśmy miasto. Zjeżdżałam z nim w korze drzewa, strzelając po drodze z łuku w drzewa. Ja wygrałam. Straszyliśmy ludzi, wpierw wysmarowując się błotem, potem tarzając się w liściach. Weszliśmy do jakiegoś labiryntu, gdzie wręcz skakaliśmy na ludzi strasząc je. Kiedy ja z łatwością uniknęłam ciosów przerażonej kobiety, chłopak został uderzony w krocze. Opowiedział mi o wymyślonej przez siebie historii życia, po której otrzymał ode mnie przydomek psychicznego farmera z widłami. Potem okazało się, że miałam do czynienia z jakimś mordercą i dilerem, który nas porwał. Wylądowaliśmy w piwnicy, byłam postrzelona, on także, wiele razy leżeliśmy w szpitalu. Wiele razy uciekaliśmy, porwaliśmy nawet samochód tych przestępców, a uciekając natknęłam się na dokumenty. Wiele dokumentów. Opowiedział mi, że uciekłam z domu mając siedem lat. W tych dokumentach byłą moja siostra, martwa. I my, wszystkie nasze dane. Mieliśmy problemy z FBI, które mimo, iż nami się zajęło, wyleczyło, dało jeść i spanie, chciało wystawić jako przynętę. Wtedy w pokoju narysowałam karykaturę chłopaka z wielkim brzuchem, długim nosem, czapeczką pod której kłębiły się krzaczaste szare włosy, z wielkimi butami jak u klown'ów, a co najważniejsze, z widłami. Potem gdy nas zabrali, przechwyciliśmy auto, z tym, że było za późno. Wtedy spotkaliśmy się z Tobias'em, którego zabiłam. Znowu wylądowaliśmy w szpitalu, potem wróciliśmy tutaj. Do cyrku. W mieście spotkaliśmy kobietę, którą także Tobias porwał, ale Akuma pomógł jej w ucieczce. Śmialiśmy się, śpiewaliśmy, jedliśmy ciasta... spotkaliśmy jakieś Mortusy...
A ja niczego nie pamiętałam. Nim się obejrzałam, słońce zdążyło już wejść.
- Mówisz to z takim przekonaniem, że trudno w to nie uwierzyć. Kim dla mnie jesteś? - zapytałam powoli im wierząc. Mówił to takim głosem, tonem... a w jego oczach nie widziałam żadnego kłamstwa, czy nawet błysku. Może mówią prawdę? Może dać im tą szansę?
- Przyjacielem - odpowiedział spokojnym, ale mocnym głosem. Delikatnie się uśmiechnęłam, kiedy do namiotu wlazł z powrotem ten gość.
- Mam. Za górami jest szamanka.

<Akuma?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz