2 sie 2017

Akuma CD Rue

- Na jej miejscu zrobiłbym to w pralce, zbyt długo ją trzymałaś w tych swoich śmierdzących łapach. W ogóle jak przy tobie jeszcze żyje, skoro spotyka cię codziennie??? - udał ogromny zamysł u zdumienie na koniec swoje wypowiedzi, przez co dostał z poduszki w twarz. No tak, pierw atak na łaskotki, teraz atak z poduszki. Kiedy talerze, których akurat nie posiada, zaczną szybować po całym namiocie?
- Ja się zastanawiam, jak jeszcze  m y  żyjemy w tak zaczadzonym tobą pomieszczeniu - pokręciła nosem na koniec pokazując, że ledwo wytrzymuje ten smród. On nic nie czuł, nawet oburzenia po tych drwinach, jednak odwzajemnił się poduszką na jej twarzy.
- Jesteśmy kwita. W ciągu dwudziestu czterech godzin muszę cię jeszcze połaskotać na śmierć i ukraść kota, tak jak ty mi to zrobiłaś - udał obrażonego, odwracając się do niej tyłem i wypinając pierś w przód, jakby chciał być jak najdalej od tego "potwora".
- Zaraz, zaraz. Ukradłam ci  m o j e g o    k o t a ? - Zdziwiła się. Usłyszał głuche plaśnięcie, pewnie podniosła dłonie wysoko do góry i opuściła jedną na udo. Tak, dokładnie tak musiała zrobić. W końcu jedna noga chora. W ogóle, czy po turecku jest jej wygodnie? Nie wrzyna się jej ten gips, ani nie boli rana? Czy cokolwiek jej było? Tak, chyba chodzi o ranę postrzałową, przynajmniej tak mu się zdawało, gdyż to ostatnio tylko jej dolegało, przynajmniej przed utratą przytomności. Drugą z kolei. A może trzecią? Nie był pewien, kiedy jeszcze kontaktował, a kiedy już przypominał kłodę wyrzuconą na tafle wody. Morza. Nie, oceanu!
- Dokładnie - powiedział zdając sobie sprawę z tego, że właśnie jego słowa zakończyły wszystko zupełnie bezsensownym stwierdzeniem. Ale to tylko go ucieszyło, inaczej było by dość... nudno. Tak, to chyba odpowiednie stwierdzenie.
- Uhmmm - mruknęła, przeciągając każdy dźwięk, jaki przy tym wydobywała. - Ukradnę ci ją jeszcze wiele razy - odwrócił się gwałtownie, robiąc oczy zbitego psa. Jak to? Odbierze mu jego Mikę??? Dlaczego?!!
- Nie rób mi tego! - Zawołał, łapiąc ją za ramiona i potrząsając w przód i w tył. - Nie możesz mi tego zrobić, bo... bo...
- Zabijesz się? - zaśmiała się histerycznie.
- Tak - powiedział przekonany, że to załatwi sprawę i opuścił ręce w dół pozwalając, by się zatrzymała. Jeszcze by dostała zawrotów głowy i by zemdlała, padając głową o kąt łóżka. Albo co gorsza na nie zwymiotuje. W tej samej chwili oniemiał. Od kiedy nie posiada on tylko materacu, tylko całe łóżko? Co to za luksusy??? Nawet nie zauważył różnicy.
- Zawsze maiłem łóżko? - spytał zdziwiony już myśląc, że postradał zmysły i albo ma zaniki pamięci, albo halucynacje, albo jakąś inną chorobę, albo to wszystko na raz, albo wcześniej to miał i zdążył już się wyleczyć. Lub wytrzeźwieć.
- Nope - stwierdziła po chwili Rue, z początku zdziwiona. Zapewne spowodowała to nagła zmiana tematu lub fakt, iż zawsze miał łóżko. Ale teraz ,po jej odpowiedzi już był pewien, że jednak zachował i rozum, i trzeźwość.

< Rue? Znowu wyszło gówno...Ehmm... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz