22 sie 2017

Rue CD Akuma

Wpierw spojrzałam na chłopaka, a następnie na coś, co trzymał w dłoni. Niewielkie zdjęcie, kolorowe. Spojrzałam na nie z ciekawością, po co mi je pokazuje? Zobaczyłam siebie i jego z głupimi minami. Długo się patrzyłam na to zdjęcie próbując sobie cokolwiek przypomnieć, ale moja głowa byłą pusta. Ale zdjęcie to zdjęcie, może on na prawdę był moim przyjacielem? Okropnie jest niczego nie pamiętać. Wolałabym być kaleką. Na prawdę. Westchnęłam i oddałam mu zdjęcie. Wziął je i czekał. Drapałam kota za uchem, by go po chwili spokojnie bez gwałtownych ruchów położyć na poduszkę. Musze ją tu zostawić, niczego nie pamiętam, a Mika jest tak fajnym stworzeniem, że szkoda mi ją na cokolwiek narażać. W końcu nie wiadomo na co natrafimy w tych górach, w lesie i u szamanki. Spojrzałam na Akume, który dalej oczekiwał odpowiedzi. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Nie mogłeś tego wcześniej pokazać? - także się uśmiechnął, jakby poczuł lekką ulgą. Pomógł mi wstać.
- Czyli już wierzysz? - zapytał spokojnie, jakby gwałtowny ruch mógł mnie spłoszyć niczym konia na łące. Dlaczego porównałam siebie do konia?
- Chyba nie mam wyboru - odpowiedziałam. Akuma westchnął z ulgą. - Chodź - po tych słowach skierowaliśmy się do wyjścia z namiotu. Na chwilę stanęłam rozglądając się po pokoju, ale nic nie chciało wrócić do mojej głowy. Tak właściwie... - Akuma - podbiegłam do niego łapiąc za ubranie. Zatrzymał się spoglądając na mnie. Jego żółte oczy przeszły przeze mnie, poczułam dreszcze, dlaczego? - Dalej nie wiem dlaczego straciłam pamięć - powiedziałam puszczając go.
- Opowiem ci przy drodze.
I tak zrobił. Kiedy doszliśmy do stajni już wiedziałam, że to coś, co wyglądało jak śmierć, naszło nas w namiocie i gadało do nas przez telepatię, zabrało mi wspomnienia. Ponoć wyleczył moją nogę w gipsie jak i całe ciało, dlatego teraz nie odczuwam żadnego bólu w kościach i mogę swobodnie chodzić bez kuli, które ponoć tylko mi wszystko utrudniały. Na początku chciałam mu przerwać, oddałabym kalectwo za utratę wspomnień? Nigdy w życiu, nie ma szans. Ale dałam mu dokończyć. Okazało się, że nie tylko to było zapłatą... ale także wolność chłopaka. Opowiedział, że został wciągnięty chyba pod ziemie, bo to coś chciało... kiedy o tym mówił był jeszcze bladszy niż wcześniej i wydawało mi się, że miał ochotę zwymiotować. To coś go obmacywało i chyba... nie dokończył, nie dał rady, a ja mu nie kazałam. Gdyby to mnie coś takiego przeleciało, nigdy w życiu bym nie chciała powrotu wspomnień, nie ważne o czym bym zapomniała. Ale to ma sens, za przyjaciela pewnie oddałabym wszystko... nawet wspomnienia...
Wierzę im.
Po dotarciu do stajni miałam ochotę zadać wiele pytań. Skąd jestem, czy mam rodzeństwo, czy mam na coś uczulenie, gdzie są moi rodzice, skąd dokładnie znałam Tobias'a, czy długo tu jestem, gdzie byłam wcześniej, czy podróżowałam, czy byłam w górach, czy miałam kiedyś osła, jaki kolor najbardziej lubię... na nowo dowiedzieć się o sobie wszystkiego. Ale zadałam jedno ważne pytanie:
- A umiem jeździć na koniu? - Akuma spojrzał na mnie i po chwili wzruszył ramionami.
- Umiesz - odpowiedział ktoś inny. Przed nami pojawił się Pik z dwoma wierzchowcami, każdy osiodłany. Zaraz... dwa? Nas było trzech...
- Chyba nie umiesz liczyć - powiedziałam zdziwiona, na co mężczyzna się tylko zaśmiał.
- Za nim jeszcze dołączył do nas Hayato - kto? - znaczy Akuma - szybko się poprawił, jakby czytał mi w myślach, na co skinęłam głową. - występowałaś raz z końmi, więc musiałam się nauczyć jeździć. Potrafisz cwałować, ale co do skakania to może nie próbuj. A skoro on nie potrafi jeździć to pojedzie z tobą - wyciągnął w moją stronę rękę z lejcami. Przejęłam je. Kary koń należał do mnie, jego był brązowy. Ruszył pierwszy, a my za nim. Koń szedł za mną, spokojny.
- Pamiętasz jak się jeździ? - zapytał mnie chłopak, na co wzruszyłam ramionami. Nic nie pamiętałam, dosłownie. Po chwili Pik siedział już na swoim koniu i odwrócił się do nas przodem.
- Zabrał ci wspomnienia, nie umiejętności. Wsiadaj - machnął głową. Oddałam lejce Akumie i ustawiłam się obok siodła i tego dziwnego haczyka, na które się stawia nogę (ja na prawdę jeździłam?!). Łapiąc się siodła podskoczyłam przerzucając drugą nogę przez zwierzę i siadając na nim. Spojrzałam w dół, koń był duży, dlatego teraz miałam wrażenie, że zaraz spadnę.
- Suń się - Akuma oddał mi lejce i sam wskoczył na konia, wpierw mu się to nie udało, dopiero za trzecim razem usiadł; ale odwrotnie.
- Masz zamiar tak jechać? - zaśmiałam się.
- Nie będę chociaż musiał ciebie oglądać - mruknął próbując się odwrócić.
- W sumie, to tak zostań. Jak mnie zdenerwujesz z łatwością cię będę mogła zrzucić - odparłam.
- Polecisz razem ze mną, nie martw się - w końcu usiadł normalnie. Pik mnie pouczył jak kierować koniem, jak go hamować, popędzać i takie tam. Dziwnym trafem wystarczyło, żeby raz to powiedział, a ja czułam się, jakbym to wszystko znała od dawna. Popędziłam konia, który nagle wyrwał mi kłusem. Nieco się osunęłam do tyłu, by po chwili zostać trochę odepchnięta od chłopaka. - Ej no, oddawaj mi trochę miejsca grubasie - mruknął trzymając się siodła i próbując mnie jeszcze nieco popchać. Posunęłam się do przodu.
- Ja kieruje, więc siedź cicho - odpowiedziałam. Po chwili obok pojawił się Pik z szerokim uśmiechem.
Ruszyliśmy do lasu.

<Akuma? Z czasem trzeba mojego nowego towarzysza wrzucić do opowiadań - zajrzyj sobie do pupili>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz