10 sie 2017

Akuma CD Rue

Szedł za kobietą, która zdążyła wywrzeć na nim niezbyt miłe wrażenie. Chociaż może to i wina emocji oraz myśli, które teraz go przygniatały. Zdecydował się na psa tak nagle - z dnia na dzień. Tak wiele osób posiada swojego pupila, a nawet i parę. Chociaż nie wydaje się takim trudnym zadaniem dbać o zwierzę, to jednak... to jakaś odpowiedzialność. Ciągła wiedza, że czyjeś życie tak na prawdę zależy od ciebie. Jeden dzień gorąca, spędzony w namiocie i może być po sprawie. Woda, która odparowała z miski zakończyłaby żywot psiska, zanim właściciel by się zorientował, co jest nie tak. Jednak... patrząc na te wszystkie klatki zapełnione tyloma istotami bez domu, bez przyjaciela, niemalże łamała mu serce. Poszedł kiedyś do schroniska, jako wolontariusz wyprowadzić psy. Ale dopiero teraz wszystko tak nim uderzyło, wcześniej tylko czuł żal, a teraz? Załamkę. Wyobraził sobie siebie w takiej małej, brudnej klatce. Bez dobrego jedzenia, świeżej wody, wolności. Czasem nawet i brak możliwości do zrobienia dwóch kroków bez zatrzymania się i zmienienia kierunku ruchu. To nie życie, to ciągła walka pomiędzy umierającą nadzieją i myślą o nowym, szczęśliwszym życiu, a już truchlejącym z bólu umysłem i sercem. Zacisnął szczęki, przecież to nie schronisko, to jakieś piekło! Spojrzał ze współczuciem na leżącego pa obok. Wyglądał na wychudzonego, jednak budowa ciała sugerowała, że jest krzyżówką charta, być może jego nieczystym przedstawicielem. Ale był młody, miał duże szanse na adopcję. Oczywiście jeśli mówi się "duże", chodzi o jakieś pół procenta.
- Ja... - zastanowił się na moment. Nawet nie wiedział, co dokładnie ma odpowiedzieć.Nagle jednak naszła go nowa myśl - szukam chorego psa. Albo po ciężkich przeżyciach - już nie skupił się na wieku, po prostu chciał jakoś się przydać, pomóc. Obejrzał się przez ramię i dostrzegł Rue, najwyraźniej zainteresował ją jakiś pies, gdyż przystała na parę sekund.
- Mamy tutaj takich wiele, są nieco dalej - oznajmiła, przyśpieszając kroku i stukając obcasami i bruk. Wściekłe ujadanie starego dobermana sugerowało, że niezbyt lubi zapachu jej perfum lub sposobu, w jaki traktuje swoich podopiecznych. Lub w jaki sposób był traktowany. Być może się boi, wiele psów reaguje agresją na coś, czego się boją. Strach potrafi zawładnąć ich umysłem i doprowadzić do wielu przykrych sytuacji. Nagle się zatrzymał.
- A ten? - spytał, spoglądając na nieco mniejszego od dorosłego owczarka niemieckiego psa, siedzącego w kącie kojca.
  https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/564x/76/2d/16/762d16ec73b53adf78571a8614d3ecae.jpg
 Dałabym animowane ale nie znalazłam żadnego a się w nim zakochałam xd
Dzielił go ze starym jamnikiem, który żył już chyba ostatkiem. Jego widocznie czarne oczy wierciły dziurę wpierw w nim potem w Rue, a na końcu, nieco łagodniej, spojrzały na kobietę oprowadzającą ich po schronisku.
- On? To owczarek holenderski, jest u nas od szczeniaka, nazwaliśmy go Borys. Znaleziono go przywiązanego do drzewa, musiał cały czas pływać, pewnie cały dzień. Dawni właściciele prawdopodobnie nie podejrzewali, że poziom wody w rzece podniesie się tak bardzo po ulewie, biedak. Jest bardzo nieufny. Nie reaguje na swoje imię, nie reaguje w ogóle na ludzi, ale nie jest agresywny. Gdy go znaleźli nawet nie próbował się bronić. Być może był bity, sugeruje to też rana za uchem i fakt, że boi się nagłych ruchów. Zainteresowany? - spytała, chyba po raz pierwszy się uśmiechając.
- Bardzo - odpowiedział. Rue zaszła go od tyłu, przez co dostał mini zawału. Spojrzał na nią wyczekująco, jednak zbyt się podekscytował spotkaniem z tym zwierzęciem, by popsuć sobie humor. Nie wiedział, jak to wyjaśnić, ale czuł coś w rodzaju więzi z Borysem. Nieco się skrzywił na to imię, mało mu się podobało. Ale jeśli faktycznie na nie nie reaguje, może je zmienić, prawda? Normalnie by tego nie robił, ale... to imię na prawdę mało do niego pasowało, w dodatku jeśli nawet nie odwracał głowy na jego dźwięk, mu chyba także nie przypadło do gustu.
- Fajny jest, ale... jesteś pewny? - spytała Rue. Wiedział, że robi to tylko i wyłącznie z troski. W końcu to jego decyzja, a nie jej, jednak wiedział, że skoro spędzają ze sobą tak dużo czasu, po części będzie to też jej pies. O ile lubi koty, z tym może być mały problem.
- Trudno to wyjaśnić, ale coś czuje, że to ten pies - wyjaśnił krótko, spoglądając jeszcze na moment w jego stronę.
- Zdecydował się już pan? - usłyszał za sobą męski głos. Podskoczył lekko, odwracając się i widząc wysokiego, czarnowłosego mężczyznę. - Jestem Frank, jeśli chce pan wziąć tego psa, muszę przeprowadzić z panem krótką rozmowę. Coś w rodzaju kwalifikacyjnej - zaśmiał się cicho - i obejrzeć twoje mieszkanie. Wiesz... czy nie zawiera niebezpiecznych przedmiotów, czegoś, co mogłoby mu zaszkodzić - dodał, wyciągając dłoń. Akuma uścisnął ją, również się przedstawiając. Frank chciał zrobić to samo z dłonią Rue, ale widząc jej kulę tylko się uśmiechnął przepraszająco i ponownie przedstawił, Miły człowiek, taa...
~~~
Borys wylądował w zielonym transporterze dla psów na niewielkiej pace samochodu ciężarowego, a dwójka przyjaciół na przednich siedzeniach pojazdu, zaraz obok kierowcy.
- A więc mieszkacie w cyrku? - upewniał się. Rue potaknęła głową, a Akuma poszedł w jej ślady.
- Jest tam dużo przestrzeni. W sensie tam gdzie się teraz zatrzymaliśmy. Łąki, lasy, blisko miasta, na wszelki wypadek - powiedziała, oczywiście w ostatnim wypowiedzianym miejscu chodziło jej o weterynarza i sklepy z jedzeniem, czy czymkolwiek innym potrzebnym dla psa.
- W prawo, potem cały czas prosto ścieżką i będziemy na miejscu - pokierował szarowłosy, chcąc jak najszybciej znaleźć się na miejscu. Zdążył już przedstawić swój plan co do pupila oraz rzeczy, jakie mu kupił. W mieszkaniu ich brakowało, więc wolał się upewnić, że zwierzę nie zostanie mu przekazane tylko dlatego, że nie pokazał zawartości plecaka. Dowód osobisty także został wyjęty. No tak, trzeba być pełnoletnim.
- No, to jesteśmy na miejscu - uśmiechnęła się szeroko Rue. Po wyłączeniu silnika odczekał, aż spokojnie wyjdzie, po czym sam to zrobił.
- Może tutaj zostanę? W końcu nie będę do niczego tam potrzebna - zaproponowała, na co Frank od razu przystał. Akuma nie był pewien czy zrobił to dlatego, że ma nogę w gipsie, czy dlatego, że faktycznie na niewiele się przyda. W każdym razie zaprowadził go do swojego namiotu. Jedyne, co stwierdził to fakt, iż trzeba będzie tam posprzątać. Następnie około trzyminutowy spacer po okolicy by stwierdzić, że tam również nic nie zagraża zwierzęciu. Szybko wrócili do czekającej Rue.
- Teraz tylko papierkowa robota - uśmiechnął się szeroko do przyjaciółki, po czym zaczął wypełniać niebieskim długopisem odpowiednie luki w tekście formularza. Potem jeszcze jeden, ale w końcu mógł zapłacić siedemdziesiąt złotych za psa. Już po kastracji, więc musiał nieco włożyć w to pieniędzy.
- Na początek nie zakładaj mu szelek, nie jest jeszcze przyzwyczajony. Poprowadź go na obroży, ma ją na sobie. Jest już w cenie Borysa - uśmiechnął się, otwierając szeroko drzwi do wolnej przestrzeni w ciężarówce, po czym otworzyli klatkę, pozwalając zwierzęciu swobodnie wyjść. Było widocznie zestresowane, zapięcie smyczy nie zajęło jednak długo - gość miał wprawę. Podał niebieską linę chłopakowi, nieco wyższemu od niego. Od razu włożył dłoń w pętle i zacisnął ją na sznurze, gdy Borys już zeskakiwał na ziemię. Od razu powąchał trawę i na moment jego oblicze stało się radosne, no bo spacer. Tuż przed pożegnaniem się otrzymał jeszcze książeczkę psa oraz parę wskazówek i przydatnych informacji, między innymi do jakiego weterynarza powinni się udać. Szczepienia zostały już wykonane, więc na jakiś czas ma z tym spokój. Słońce pozostawiło już różowy odcień na całym niebie, za jakieś pół godziny wszystko ogarnie całkowity mrok.
- On chce chyba na spacer - zauważyła Rue, wskazując z uśmiechem głową na kręcącego się w kółko psa.

< Rue? Nie wiem, czy płaci się złotówkami, ale tak jakoś wyszło xdd I się nie przejmuj, sama czasem czekasz dłużej ;P >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz