14 lip 2018

Lennie CD Shu⭐zo

Stałem na środku drogi, w końcu stwierdzając, że moje myśli są bez sensu. Coś mi każe go znaleźć i podziękować, ale z drugiej strony jak on mógł mi wleźć do namiotu? Śledził  mnie? Co mu przyszło do głowy? Ale zszył mi tą przedziwną dziurę w kapeluszu, która wszystko wsysała… Nie wiem. Chodziłem w kółko po całym terenie cyrku z myślą, że jeśli go nie spotkam, nie będę musiał się wysilać i wymyślić coś na szybkiego. Mimo to w duszy miałem cichutką nadzieję, że wpadnę na tę przedziwną istotkę z uszami i ogonem. Byłem ciekaw, czy to było zwykłe przebranie, coś charakterystycznego, czego nie zdejmował, czy był prawdziwym zwierzęciem.
Mój natłok myśli przerwała osoba, na którą wpadłem przy bufecie. Okazało się, że to ten sam blondynek, a ponieważ nie miałem już ani chwili na myślenie, co powiedzieć… podziękowałem mu.
- Sam nie byłem pewny, co mam powiedzieć. Podziękować za zszycie, wydrzeć się za wejście bez pozwolenia, wściec się, że dotykałeś moich rzeczy, gdy spałem czy może pochwalić za dobry gust – na ostatnie słowa chłopak się lekko uśmiechnął.
- Ciesze się, że ci się podoba – powiedział uradowany. - Chociaż ja bym jeszcze dodał parę kolorowych piórek różnej wielkości… do tego jeszcze trochę brylantów… - przerwałem mu, nim to za daleko by poszło.
- Zastopuj… - zaśmiałem się. - Nie lubię przesady, więc nie licz, że ci go dam, nawet, jeśli dziura jest zszyta, a ja nie mam występów – podkreśliłem. Chłopak skinął głową zawiedziony moimi słowami. - Wiesz… chyba wypada mi się tobie odwdzięczyć – stwierdziłem. - Masz jakieś życzenie? Prócz oddania ci mojego melonika – dodałem.
- Nic nie chce, serio – powiedział lekko się uśmiechając. - Pogadajmy od czasu do czasu i będę szczęśliwy – uśmiechnął się szeroko, ukazując białe żeby.
- Skoro tak chcesz… to możemy pójść do bufetu coś zjeść. I tak zaraz pora śniadaniowa – wskazałem na namiot obok.

<Shuzo? Takie okropne>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz